To najważniejszy mózg w historii medycyny – mówią dzisiaj uczeni. Już ponad pół wieku służy nauce – tak było za życia, tak jest i po śmierci. W tym czasie przebadała go setka specjalistów.
W efekcie kompletnie zmieniła się wiedza na temat funkcjonowania ludzkiej pamięci.
Chodzi o mózg należący do Henry'ego Gustawa Molaisona. – To człowiek, który był dla nas, naukowców, celebrytą – mówi prof. John Gabrieli z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology (MIT). – Jego historię można znaleźć w każdym podręczniku, w każdym wstępie do zajęć z psychologii. Każdy, kto ją studiował lub miał cokolwiek wspólnego z neurobiologią, o nim czytał. Poświęcono mu dziesiątki prac naukowych.
W styczniu mózg Molaisona ujrzał światło dzienne. Jego fragmenty pojawiły się na wystawie zorganizowanej w Cambridge z okazji 150-lecia istnienia MIT, najlepszej uczelni technicznej na świecie. To w jej murach od 1966 roku studiowano niezwykły przypadek mężczyzny z głęboką amnezją. – Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tej wyjątkowej możliwości, jaką była współpraca z nim – wspomina prof. Susan Corkin, neurobiolog. Kontakt z Henrym miała do końca. A więc do grudnia 2008 roku, kiedy to słynny pacjent zmarł z powodu niewydolności oddechowej. W lutym obchodziłby 85. urodziny. W tym roku za oceanem ma się ukazać książka prof. Corkin pt. „Życie bez pamięci". Uczona podsumuje w niej ponad 40-letnią znajomość z panem H.M. – jak przez lata opinii publicznej przedstawiano Henry'ego Molaisona.
Pacjent pierwszy i ostatni
Aby zrozumieć, jak doszło do tego, że stał się bohaterem podręczników, trzeba się cofnąć do roku 1953. Wtedy to jako młody mężczyzna trafił w swoim rodzinnym Hartford do gabinetu dr. Williama Beechera Scoville'a. Neurochirurg ten słynął z eksperymentalnych operacji mózgu; przeprowadzał m.in. okryty ponurą sławą zabieg lobotomii. Henry szukał u niego pomocy. Chciał się uwolnić od silnych napadów padaczki, które nękały go od dzieciństwa. Zaczęły się pojawiać, gdy jako dziewięcioletni chłopiec został potrącony przez rowerzystę.
W owym czasie neurologia znajdowała się jeszcze w powijakach. Nie było narzędzi diagnostycznych, które umożliwiałyby podejrzenie pracy mózgu. Jedyne, co lekarze mogli zrobić, to zaaplikować pacjentowi leki przeciwdrgawkowe. Niestety, nie przynosiły one pożądanych skutków. Napady epilepsji na tyle mocno dawały się Molaisonowi we znaki, że z trudnością ukończył szkołę. Jako dorosły musiał zrezygnować z pracy w warsztacie samochodowym.
Wizyta u dr. Scoville'a była ostatnią deską ratunku. Lekarz podjął się zadania. Ustalił, że źródło padaczki kryje się w płatach skroniowo-przyśrodkowych. Aby namierzyć ich położenie, wystarczy położyć palec nad uchem. Gdyby można go było włożyć około 5 cm w głąb głowy, natrafiłoby się właśnie na ten obszar. Scoville usunął płaty leżące po obu stronach mózgu.
Operacja rzeczywiście uwolniła 27-letniego Molaisona od groźnych ataków. Ale jednocześnie wpędziła go w inne, jeszcze większe kłopoty. Jak szybko zorientował się neurochirurg, jego pacjent częściowo stracił pamięć. A dokładnie: możliwość formowania się wspomnień (dzisiaj naukowcy wiedzą, że stało się to wskutek usunięcia hipokampu, struktury odpowiedzialnej za funkcjonowanie pamięci). Zaniepokojony Scoville zwrócił się o pomoc do specjalistów z pobliskiego Uniwersytetu McGill. W tym kanadyjskim ośrodku prowadzono wówczas badania nad dwoma innymi przypadkami osób z deficytem pamięci. Ale ten był wyjątkowy. Jak pokazał czas, Henry był pierwszym i ostatnim pacjentem, któremu usunięto hipokamp.
Co ma rower do menu
Wkrótce do Hartford przyjechała psycholog z McGill dr Brenda Milner. Poddała Molaisona serii testów pamięci. – Był bardzo przyjemnym i cierpliwym człowiekiem. Zawsze chętnie wykonywał zadania, o które go prosiłam – wspominała w jednym z wywiadów. – Ale jednocześnie za każdym razem, kiedy wchodziłam do pokoju, zachowywał się tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
O niezwykłym przypadku amnezji świat usłyszał w 1957 roku. A to za sprawą artykułu autorstwa dr. Williama Scoville'a i dr Brendy Milner, który ukazał się na łamach „Journal of Neurology, Neurosurgery and Psychiatry". Wywołał on burzę w środowisku naukowym. Od momentu publikacji był cytowany prawie 2 tysiące razy. Dla ochrony prywatności Henry został w nim przedstawiony jako pacjent H.M.