Człowiek, który nic nie pamięta

Cokolwiek zrobił, kogokolwiek spotkał, po kwadransie już o tym nie pamiętał. Dlatego historia Henry’ego Molaisona trafiła do studenckich podręczników

Publikacja: 30.04.2011 01:01

Człowiek, który nic nie pamięta

Foto: ROL

To najważniejszy mózg w historii medycyny – mówią dzisiaj uczeni. Już ponad pół wieku służy nauce – tak było za życia, tak jest i po śmierci. W tym czasie przebadała go setka specjalistów.

W efekcie kompletnie zmieniła się wiedza na temat funkcjonowania ludzkiej pamięci.

Chodzi o mózg należący do Henry'ego Gustawa Molaisona. – To człowiek, który był dla nas, naukowców, celebrytą – mówi prof. John Gabrieli z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology (MIT). – Jego historię można znaleźć w każdym podręczniku, w każdym wstępie do zajęć z psychologii. Każdy, kto ją studiował lub miał cokolwiek wspólnego z neurobiologią, o nim czytał. Poświęcono mu dziesiątki prac naukowych.

W styczniu mózg Molaisona ujrzał światło dzienne. Jego fragmenty pojawiły się na wystawie zorganizowanej w Cambridge z okazji 150-lecia istnienia MIT, najlepszej uczelni technicznej na świecie. To w jej murach od 1966 roku studiowano niezwykły przypadek mężczyzny z głęboką amnezją. – Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tej wyjątkowej możliwości, jaką była współpraca z nim – wspomina prof. Susan Corkin, neurobiolog. Kontakt z Henrym miała do końca. A więc do grudnia 2008 roku, kiedy to słynny pacjent zmarł z powodu niewydolności oddechowej. W lutym obchodziłby 85. urodziny. W tym roku za oceanem ma się ukazać książka prof. Corkin pt. „Życie bez pamięci". Uczona podsumuje w niej ponad 40-letnią znajomość z panem H.M. – jak przez lata opinii publicznej przedstawiano Henry'ego Molaisona.

Pacjent pierwszy i ostatni

Aby zrozumieć, jak doszło do tego, że stał się bohaterem podręczników, trzeba się cofnąć do roku 1953. Wtedy to jako młody mężczyzna trafił w swoim rodzinnym Hartford do gabinetu dr. Williama Beechera Scoville'a. Neurochirurg ten słynął z eksperymentalnych operacji mózgu; przeprowadzał m.in. okryty ponurą sławą zabieg lobotomii. Henry szukał u niego pomocy. Chciał się uwolnić od silnych napadów padaczki, które nękały go od dzieciństwa. Zaczęły się pojawiać, gdy jako dziewięcioletni chłopiec został potrącony przez rowerzystę.

W owym czasie neurologia znajdowała się jeszcze w powijakach. Nie było narzędzi diagnostycznych, które umożliwiałyby podejrzenie pracy mózgu. Jedyne, co lekarze mogli zrobić, to zaaplikować pacjentowi leki przeciwdrgawkowe. Niestety, nie przynosiły one pożądanych skutków. Napady epilepsji na tyle mocno dawały się Molaisonowi we znaki, że z trudnością ukończył szkołę. Jako dorosły musiał zrezygnować z pracy w warsztacie samochodowym.

Wizyta u dr. Scoville'a była ostatnią deską ratunku. Lekarz podjął się zadania. Ustalił, że źródło padaczki kryje się w płatach skroniowo-przyśrodkowych. Aby namierzyć ich położenie, wystarczy położyć palec nad uchem. Gdyby można go było włożyć około 5 cm w głąb głowy, natrafiłoby się właśnie na ten obszar. Scoville usunął płaty leżące po obu stronach mózgu.

Operacja rzeczywiście uwolniła 27-letniego Molaisona od groźnych ataków. Ale jednocześnie wpędziła go w inne, jeszcze większe kłopoty. Jak szybko zorientował się neurochirurg, jego pacjent częściowo stracił pamięć. A dokładnie: możliwość formowania się wspomnień (dzisiaj naukowcy wiedzą, że stało się to wskutek usunięcia hipokampu, struktury odpowiedzialnej za funkcjonowanie pamięci). Zaniepokojony Scoville zwrócił się o pomoc do specjalistów z pobliskiego Uniwersytetu McGill. W tym kanadyjskim ośrodku prowadzono wówczas badania nad dwoma innymi przypadkami osób z deficytem pamięci. Ale ten był wyjątkowy. Jak pokazał czas, Henry był pierwszym i ostatnim pacjentem, któremu usunięto hipokamp.

Co ma rower do menu

Wkrótce do Hartford przyjechała psycholog z McGill dr Brenda Milner. Poddała Molaisona serii testów pamięci. – Był bardzo przyjemnym i cierpliwym człowiekiem. Zawsze chętnie wykonywał zadania, o które go prosiłam – wspominała w jednym z wywiadów. – Ale jednocześnie za każdym razem, kiedy wchodziłam do pokoju, zachowywał się tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.

O niezwykłym przypadku amnezji świat usłyszał w 1957 roku. A to za sprawą artykułu autorstwa dr. Williama Scoville'a i dr Brendy Milner, który ukazał się na łamach „Journal of Neurology, Neurosurgery and Psychiatry". Wywołał on burzę w środowisku naukowym. Od momentu publikacji był cytowany prawie 2 tysiące razy. Dla ochrony prywatności Henry został w nim przedstawiony jako pacjent H.M.

W owym czasie naukowcy sądzili, że pamięć jest rozproszona po całym mózgu. Innymi słowy, że za jej funkcjonowanie nie odpowiada żadna konkretna struktura. Dlatego z początku wielu badaczy przypisywało amnezję Molaisona innym czynnikom, np. traumie spowodowanej napadami padaczki. – Trudno było im uwierzyć, że to skutek usunięcia fragmentu mózgu – wspominała dr Milner.

Zaczęło się to zmieniać kilka lat później. Przełomem były wyniki badań, jakie opublikowała kanadyjska psycholog. Udowodniła w nich, że część pamięci mężczyzny z amnezją pozostała nietknięta. Seria testów, która doprowadziła do tego wniosku, polegała na rysowaniu linii między krawędziami nałożonej na siebie mniejszej i większej gwiazdy. Wykonuje się je, patrząc w lustro, co niezwykle komplikuje zadanie.

Za każdym razem, kiedy Henry się do nich zabierał, zachowywał się tak, jak gdyby robił to pierwszy raz. Jednocześnie za każdym razem radził sobie lepiej. Pewnego razu powiedział dr Milner: – To łatwiejsze, niż sądziłem.

Wnioski z tego eksperymentu były niesamowite. Uświadomił on naukowcom, że w mózgu człowieka muszą istnieć co najmniej dwa systemy zarządzające wspomnieniami. Jeden z nich nazwano pamięcią deklaratywną. Używamy jej za każdym razem, kiedy próbujemy świadomie przywołać w głowie czyjeś nazwisko, nazwę stolicy jakiegoś kraju lub menu wczorajszego obiadu. Centrum jej zarządzania znajduje się w płatach skroniowo-przyśrodkowych, które zostały wycięte Molaisonowi.

Ale jednocześnie istnieje drugi system – pamięć niedeklaratywna, inaczej mówiąc, motoryczna. Ma ona charakter nieuświadomiony, a jej działanie zależy od innych rejonów szarych komórek. Dzięki niej ludzie potrafią zagrać na gitarze lub poprowadzić samochód, mimo że przez wiele lat tego nie robili. U Molaisona system ten pozostał nietknięty. Dlatego za każdym razem coraz lepiej radził sobie z rysowaniem gwiazd.

Ani Nixona, ani Internetu

Był początek lat 60., kiedy w laboratorium dr Brendy Milner pojawiła się młoda doktorantka Susan Corkin. Psycholog poprosiła ją o pomoc w prowadzeniu badań nad przypadkiem pana H.M. Susan tak bardzo się zaangażowała, że swoją pracę doktorską poświęciła Henry'emu.

Choć stał się on obiektem żywego zainteresowania naukowców, jego życie nie wyglądało różowo. – Był kompletnie zależny od innych ludzi – opowiada prof. Corkin. Nie mógł żyć samodzielnie. Bezpośrednio po operacji mieszkał ze swoimi rodzicami, a potem, w latach 70., z kuzynem. Na co dzień wykonywał jedynie proste czynności. Pomagał w robieniu zakupów, kosił trawnik, grabił liście i relaksował się przed telewizorem.

Trzymał się jednak dzielnie. Nie dopadały go depresyjne nastroje. Nie uskarżał się na żadne lęki. Nie miał symptomów zaburzeń psychicznych. Utrata pamięci nie zmieniła jego osobowości. Mało tego, był inteligentny. Już po operacji jego IQ znajdowało się na poziomie 112 punktów (średnia wynosi 100). Uwielbiał prowadzić pogawędki z ludźmi. – Niestety, po 20 minutach rozmowy potrafił po raz wtóry opowiedzieć tę samą historyjkę. Tym samym tonem, używając tych samych słów – relacjonuje amerykańska neurobiolog. – A jeśli spytałaś go po południu, czy jadł już lunch, mogłaś usłyszeć: Nie wiem, przypuszczam, że tak.

Dlaczego wydarzenia te nie zapisywały się w jego pamięci? Z powodu zakłócenia procesu przekształcania się wspomnień krótkotrwałych w długotrwałe. Jeśli porównać go do działania klepsydry, to hipokamp jest jak wąska rurka łącząca dwie szklane bańki staroświeckiego czasomierza. By świeże wspomnienia na dłużej zachowały się w ludzkiej świadomości, muszą przezeń przejść, tak jak piasek przesypuje się z jednej bańki w drugą. Jeśli rurka w klepsydrze jest zniszczona lub zablokowana, to mechanizm  przestaje działać. Podobnie jest z pamięcią. Jeśli dojdzie do uszkodzenia hipokampu, nie ma mowy o konsolidacji kolejnych wspomnień. Tak właśnie było u Henry'ego.

Owszem, był on świadomy wydarzeń, jakie rozegrały się na świecie przed zabiegiem. Wiedział o wielkim kryzysie z 1929 roku, o wybuchu

II wojny światowej i ataku na Pearl Harbor. Ale zwycięstwo Nixona w wyborach prezydenckich, wojna w Zatoce Perskiej czy wreszcie rozwój Internetu nie zapisały się w jego pamięci. – Istotą wspomnień jest to, że możemy je przywołać – tłumaczy prof. Corkin. – On, jeśli już jakieś posiadał, nie potrafił ich umieścić w konkretnym miejscu i czasie. Wiedział na przykład, że jako dziecko latał podczas swoich urodzin samolotem. Ale nie miał pojęcia, kiedy to się wydarzyło.

Obcy po drugiej stronie lustra

W 1980 roku, choć był dopiero po pięćdziesiątce, przeprowadził się do domu opieki w Windsor Locks, kilkanaście kilometrów od swej rodzinnej miejscowości. Jeszcze więcej czasu poświęcał na ulubione zajęcie: rozwiązywanie krzyżówek. Uważał je za remedium na słabą pamięć, ale i za źródło rozrywki. W ostatnich latach życia zawsze miał pod ręką krzyżówki i długopis – trzymał je w koszu przymocowanym do chodzika. Ale nawet wtedy był otwarty na wizyty naukowców.

Pewnego dnia po raz wtóry odwiedziła go Susan Corkin. – Przyjechała twoja przyjaciółka z Bostonu dr Corkin – zaanonsowała pielęgniarka. – Susan? – spytał Henry. Uczona była tą reakcją niezmiernie zaskoczona. Przecież za każdym razem, kiedy się spotykali, Molaison reagował tak, jakby jej nie znał. Musiał jednak zapamiętać istnienie związku między jej imieniem i nazwiskiem. Być może dlatego, że nie usunięto mu całego hipokampu. Choć dr Scoville sądził, że wyciął go w całości, rezonans magnetyczny pozwalający podejrzeć pracę mózgu temu zaprzeczył. Badanie to Molaison przeszedł po raz pierwszy dopiero w 1997 roku.

On sam zachowywał zdrowy dystans do swojej ułomności. Kiedy ktoś go pytał, czy próbuje coś zapamiętać, odpowiadał: – Hmm, nie wiem, bo właśnie zapomniałem. I wybuchał śmiechem. Ale najczęściej zadawano mu pytanie, co czuje, kiedy przygląda się sobie w lustrze. Gdy widzi twarz starego człowieka, a przecież nie jest świadomy tego, że od operacji minęły lata. Nigdy nie wydawał się tym pytaniem rozdrażniony. Zawsze ripostował z powagą: – Nie jestem już chłopcem.

Skanowanie i krajanie

Zmarł trzy lata temu. Wcześniej w towarzystwie swojego kuzyna i jednocześnie prawnego opiekuna podpisał zgodę na dalsze wykorzystywanie swojego mózgu do badań. Kiedy więc życie Henry'ego się skończyło, jego służba nauce zmieniła tylko formę.

Już pierwszej nocy po jego śmierci uczeni rozpoczęli skanowanie szarych komórek pacjenta H.M. W tym samym czasie na Wschodnie Wybrzeże zmierzał dyrektor Obserwatorium Mózgu w San Diego Jacopo Anesse. Narząd Henry'ego miał się stać kamieniem węgielnym tej naukowej placówki. Jej dyrektor przemierzył całą Amerykę, by osobiście przywieźć bezcenny nabytek. Po zabezpieczeniu został on włożony do chłodziarki i razem z Anesse znalazł się na pokładzie powrotnego samolotu do Kalifornii. – Powiedziałem ochronie bezpieczeństwa, że to najważniejsza walizka w historii medycyny, dlatego nie mogę jej oddać do luku bagażowego – wspomina.

Dokładnie rok po śmierci Molaisona rozpoczął się kolejny etap badań nad jego mózgiem. Etap dość makabryczny. Narząd został zamrożony do temperatury -35 st. C i... pocięty na cienkie plasterki. Dokładnie na

2,5 tys. kawałków, każdy o grubości ok. 70 mikronów, takiej jak ludzki włos. Niecodzienne, trwające 53 godziny, przedsięwzięcie śledziło na żywo przez Internet ok. 400 tys. osób na świecie.

Każdy z plasterków został dokładnie obejrzany pod mikroskopem, zeskanowany, a jego obraz zapisany w dużej rozdzielczości. Wszystko po to, by komputer mógł stworzyć wirtualny model mózgu Henry'ego. W ten sposób powstał pierwszy elektroniczny atlas ludzkiego umysłu. Można go oglądać w sposób, w jaki oglądamy ziemię za pomocą programu Google Earth.

Jacopo Anesse chciałby w przyszłości stworzyć całą bibliotekę zarejestrowanych w ten sposób mózgów. Zarówno należących do ludzi zdrowych, jak i chorych. Mogłaby ona dostarczyć jeszcze większej wiedzy na temat funkcjonowania tego narządu. Mimo ogromnego wkładu Henry'ego Molaisona w badania ludzki mózg wciąż bowiem kryje przed naukowcami wiele tajemnic.

To najważniejszy mózg w historii medycyny – mówią dzisiaj uczeni. Już ponad pół wieku służy nauce – tak było za życia, tak jest i po śmierci. W tym czasie przebadała go setka specjalistów.

W efekcie kompletnie zmieniła się wiedza na temat funkcjonowania ludzkiej pamięci.

Chodzi o mózg należący do Henry'ego Gustawa Molaisona. – To człowiek, który był dla nas, naukowców, celebrytą – mówi prof. John Gabrieli z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology (MIT). – Jego historię można znaleźć w każdym podręczniku, w każdym wstępie do zajęć z psychologii. Każdy, kto ją studiował lub miał cokolwiek wspólnego z neurobiologią, o nim czytał. Poświęcono mu dziesiątki prac naukowych.

W styczniu mózg Molaisona ujrzał światło dzienne. Jego fragmenty pojawiły się na wystawie zorganizowanej w Cambridge z okazji 150-lecia istnienia MIT, najlepszej uczelni technicznej na świecie. To w jej murach od 1966 roku studiowano niezwykły przypadek mężczyzny z głęboką amnezją. – Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tej wyjątkowej możliwości, jaką była współpraca z nim – wspomina prof. Susan Corkin, neurobiolog. Kontakt z Henrym miała do końca. A więc do grudnia 2008 roku, kiedy to słynny pacjent zmarł z powodu niewydolności oddechowej. W lutym obchodziłby 85. urodziny. W tym roku za oceanem ma się ukazać książka prof. Corkin pt. „Życie bez pamięci". Uczona podsumuje w niej ponad 40-letnią znajomość z panem H.M. – jak przez lata opinii publicznej przedstawiano Henry'ego Molaisona.

Pacjent pierwszy i ostatni

Aby zrozumieć, jak doszło do tego, że stał się bohaterem podręczników, trzeba się cofnąć do roku 1953. Wtedy to jako młody mężczyzna trafił w swoim rodzinnym Hartford do gabinetu dr. Williama Beechera Scoville'a. Neurochirurg ten słynął z eksperymentalnych operacji mózgu; przeprowadzał m.in. okryty ponurą sławą zabieg lobotomii. Henry szukał u niego pomocy. Chciał się uwolnić od silnych napadów padaczki, które nękały go od dzieciństwa. Zaczęły się pojawiać, gdy jako dziewięcioletni chłopiec został potrącony przez rowerzystę.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał