Majewski i Reszka o zaniedbaniach w 36.pułku

Z ustaleń komisji Millera: Dowódca eskadry uważał, że wylot do Smoleńska jest stosunkowo prostym lotem, z którym powinna poradzić sobie każda załoga

Publikacja: 10.09.2011 01:01

Majewski i Reszka o zaniedbaniach w 36.pułku

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Chorąży miał przekazać załodze komunikat o pogodzie, ale tego nie zrobił. Dlaczego? Nie potrafił powiedzieć. Pułkownik, który powinien koordynować prezydenckie loty, spóźnił się na lotnisko o ponad godzinę i nie bardzo się orientował w sytuacji. Kontroler z lotniska wojskowego w Warszawie dowiedział się, że w Smoleńsku jest mgła, ale nie przekazał tej informacji dalej. Wiadomość doszła gdzie trzeba, gdy wrak prezydenckiego samolotu dopalał się pod Smoleńskiem.

Wszystko to wynika z raportu Millera i ostatnio opublikowanych protokołów i załączników. Dzięki tym dokumentom można dokładniej odtworzyć, co się działo, zanim doszło do katastrofy 10 kwietnia.

6 rano, przed wylotem

Na Okęciu pogoda idealna. Depesza METAR z godziny szóstej mówi o wysokiej jak na kwietniowy poranek temperaturze (5 stopni) i niewielkim wietrze. W rubryce dotyczącej widzialności meteorolog wpisał CAVOK – ulubione słowo lotników. Ten skrót od angielskiego wyrażenia „ceiling and visibility OK" oznacza, że widać na ponad 10 tysięcy metrów, na niebie nie ma chmur albo wiszą wysoko nad ziemią.

Poranek 9 kwietnia

Odprawa w gabinecie dowódcy 1. eskadry lotniczej 36. pułku. Celem jest wyznaczenie załogi na jutrzejszy lot z prezydentem do Smoleńska. Dowódca i drugi pilot wiedzą od dawna, że lecą z Lechem Kaczyńskim. Nie ma problemu z technikiem pokładowym. Pojawia się przy wyborze nawigatora.

Sekcja nawigacji w 36. pułku została zlikwidowana. Został tylko jeden etatowy nawigator. To jego dowódca eskadry chce wyznaczyć na lot do Smoleńska. W trakcie odprawy zmienia zdanie – wyszło, że etatowy nawigator ma niebawem lecieć do USA i Kanady, musi więc mieć czas, żeby się przygotować. Na jego miejsce wskazał pilota jaka. Okazało się jednak, że ten nie ma rosyjskiej wizy. Szukano dalej i trafiło na innego pilota, Artura Ziętka, który wizę rosyjską miał. Tyle że Ziętka nie było jeszcze w jednostce. Dowódca każe go pilnie powiadomić przez telefon, że nazajutrz o świcie leci do Smoleńska. Ziętek musi być zdziwiony: nie zna rosyjskiego, ostatni raz był nawigatorem na tupolewie w styczniu 2010 roku, a na dodatek 9 kwietnia miał inny lot – do Gdańska. Przyjął jednak polecenie.

Dlaczego wyznaczono właśnie Ziętka do tak trudnego zadania, jakim była wyprawa na lotnisko wojskowe w Rosji?

Według ustaleń komisji Millera „dowódca eskadry uważał, że wylot do Smoleńska jest stosunkowo prostym lotem, z którym powinna poradzić sobie każda załoga".

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”