Przyjeżdżali z Ukrainy pociągami towarowymi do miasta Tajynsza. A stamtąd jechały transporty zatrzymujące się w środku kazachskiego stepu, w kolejnych „toczkach" (punktach), gdzie z niczego powstawały osady, najpierw namiotów, ziemianek i lepianek. Czasem transporty stawały w już istniejących wsiach, niemieckich czy rosyjskich.
Przez 75 lat dawne „toczki" przekształciły się w spore wsie. Wszystko się zmienia, więc i one się zmieniły. Zwłaszcza w ostatnich 20 latach. Także w sensie narodowościowym: licznie tu w przeszłości obecni Niemcy w większości wyjechali, zniknęła część Rosjan. Pojawili się natomiast Kazachowie, w przeszłości mieszkający niemal wyłącznie w oddzielnych wioskach, aułach.
Jak żyją kazachscy Polacy? Czego chcą, o czym marzą?
Stepowa droga zamiast grejziera
Autostradą Astana – Kokczetaw jedzie się wspaniale. Trzysta kilometrów szeroką, równą jak stół drogą. A potem, niestety, zaczyna się problem. Bo droga z Kokczetawu do Pietropawłowska i dalej, w kierunku rosyjskiej granicy, jest w budowie – i trzeba jechać albo drogą zastępczą, już mocno rozjeżdżoną przez ciężarówki, albo przez step, drogą polną.
Jeśli zjechać w bok od tej trasy, problem się powiększa. „Grejzier" to droga zbudowana na specjalnie ułożonym nasypie. Tyle że „grejzierem" lepiej nie jechać, tak jest zniszczony. Pozostają więc koleiny wyżłobione w stepie. Na szczęście nie pada deszcz, bo gdy pada, step zamienia się w błoto i do wioski Oziornoje nie sposób dojechać.
Na szczęście Kellerowka położona jest tuż obok przyszłej autostrady Kokczetaw – Pietropawłowsk, więc dotrzeć do niej nie problem. Ponad 3 tysiące mieszkańców, jedna trzecia to Polacy. Reszta to przeważnie Kazachowie, choć niegdyś wieś była polsko-niemiecka. Jeden z jej założycieli, niejaki Keller, Niemiec, ponad 100 lat temu postawił podobno swoim ziomkom wiadro wódki, to i nazwali ją od jego nazwiska. I tak zostało. Także wtedy, gdy w 1936 r. obok Niemców zaczęli wieś zasiedlać nasi rodacy.