Europejskie tournée chińskiego premiera stało się geopolitycznym hitem. Szczególnie dla nas. Tym razem bowiem Wen Jiabao szczególną troską otoczył dwa państwa – Niemcy i Polskę. O ile nad Renem jedynie ugruntował świetne relacje między obu krajami, o tyle w Warszawie sondował możliwości w całym regionie. Może to być pierwszy krok na drodze ekspansji, warto więc się zastanowić, czego Chiny chcą od Europy, czego od Polski. Wzrok wielkich sterników z Pekinu padł na nadwiślańskie niziny, ciekawe, co na nich dostrzegają.
Chiny inwestują zarówno w demokracjach, jak i dyktaturach, w tym w najbardziej opresyjnych. Nie stawiają warunków: zmian ustrojowych, poparcia swojej polityki czy nawet odcięcia się od Dalajlamy czy opozycjonistów. To trzeba wyczuć samemu, a jeśli się nie wyczuje, może się przydarzyć przygoda podobna jak norweskim łososiom, które po przyznaniu w 2010 r. pokojowego Nobla Liu Xiaobo tak długo czekały w chińskiej komorze celnej, że zgniły.
Chińczycy często wchodzą na rynki bez perspektywy szybkiego zysku, byle przyzwyczaić gospodarzy do swojej stałej obecności. Mają czas, są cierpliwi. Pozornie może się wydawać, że chodzi tylko o biznes, zarabianie – jeśli nie teraz, to w odleglejszej perspektywie. Zarabianie jednak jest polityką w większym stopniu niż partyjne przepychanki. Chiny są teraz na etapie przyzwyczajania świata do siebie, nie wiemy jeszcze, jakie rachunki i komu wystawią.
1
Wen Jiabao odwiedził cztery kraje. To cztery różne cele, dwa w skali mikro, dwa – makro. W Islandii negocjował transfer technologii otrzymywania energii ze źródeł termalnych, ale przede wszystkim badał możliwości pozyskiwania surowców energetycznych w Arktyce. Jego kraj dzięki poparciu Rejkiawiku ma status obserwatora w Radzie Arktycznej skupiającej Kanadę, Danię, Finlandię, Islandię, Norwegię, Szwecję, Rosję i USA. W przeciwieństwie do tych państw żadne terytorium Pekinu nawet nie ociera się o północne koło polarne. W Szwecji z kolei odwiedził zakłady Volvo, gdzie namawiał do transferu szwedzkiej technologii, tak by pojazdy tej marki były produkowane w Chinach. To cele mikro. W Niemczech przeszedł do skali makro. Wraz z kanclerz Merkel otworzył targi w Hanowerze. Oczy zabłysły mu na widok ultranowoczesnych technologii, szczególnie wydajnych i coraz tańszych tzw. drukarek trójwymiarowych, czyli maszyn wytwarzających obiekty poprzez nakładanie na siebie kolejnych warstw materiału według wzoru z plików cyfrowych. To model przyszłości i Chiny bardzo chciałyby go pozyskać, ale do tego potrzebują partnera bardziej zaawansowanego niż one. Stany Zjednoczone restrykcyjnie pilnują transferu technologii nad Żółtą Rzekę, wolą nie zarobić, byle nie dostarczyć konkurentowi, a w przyszłości może przeciwnikowi, groźnych narzędzi. W takiej sytuacji idealnym partnerem są Niemcy. Już teraz niemiecki eksport do Państwa Środka jest większy niż do USA, a firmy znad Renu zgadzają się nie tylko na sprzedaż produktów, lecz również know-how.
2
Polska także była celem makro. Nie chodzi jednak o know-how, ale pośrednictwo w ekspansji regionalnej. Dotychczas to Węgry były gospodarczym węzłem Chin w Europie Środkowej, ale przestały być atrakcyjne. Są za małe, z marnym ich potencjałem gospodarczym, wreszcie skonfliktowały się z UE i MFW, a Pekin potrzebuje partnera solidnego, z dobrymi notowaniami w Unii i zdrową gospodarką. Pod względem jej rozmiaru Polska jest jedynym liczącym się rynkiem Nowej Europy.