Reklama
Rozwiń

Szychta kontra sjesta

Niemcy i Grecję różni niemal wszystko. Łączy jedno: poczucie, że wina zawsze leży po drugiej stronie

Publikacja: 30.06.2012 01:01

„No to kończ, Władziu, i robimy” – wariant helleński

„No to kończ, Władziu, i robimy” – wariant helleński

Foto: Corbis

Na pierwszy rzut oka trudno znaleźć w Europie kraje, które bardziej różniłyby się od siebie. Na jednym biegunie Niemcy, polityczny i gospodarczy olbrzym, kraj o globalnych ambicjach, który ustawia po kątach partnerów z Unii, od czasu do czasu poucza Amerykę i stara się o stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Państwo wywołujące ogromne emocje, wobec którego nie można pozostać obojętnym. Niektórzy je podziwiają, inni nienawidzą. Dla jednych Niemcy są źródłem obecnego kryzysu, dla drugich ostatnią deską ratunku. Wśród wielu narodów doświadczonych cierpieniem II wojny światowej wciąż budzą lęk. Ale można też wskazać na Niemcy jako przykład społeczeństwa, które wzorcowo poradziło sobie z historycznymi rozliczeniami.

Na drugim biegunie Grecja. Niewielki, uroczy kraj o wspaniałej przeszłości, leżący na południowo-wschodnim krańcu Starego Kontynentu. Kolebka literatury i sztuki, ojczyzna Homera i Fidiasza, niegdyś imperium intelektu, promieniujące na cały basen Morza Śródziemnego i Bliski Wschód. W czasie, gdy w Atenach rządził Perykles, gdy Sokrates prowadził filozoficzne dysputy ze swoimi uczniami, a Sofokles wystawiał „Antygonę", Germania była ponurą krainą barbarzyńców i analfabetów. Dzisiaj to Grecja przedstawiana jest w niemieckich mediach jako kraj leniwych, i nieznośnych dzikusów, którzy nie zasługują na to, aby być częścią eurolandu. Grecy żyją ponad stan, oszukują, nie płacą podatków, są skorumpowani do szpiku kości. Słowem: są anty-Niemcami. A przecież powinni pracować, odpoczywać, pić, tańczyć i uprawiać seks dokładnie tak samo jak Niemcy. Gdyby pochodzili od Germanów, a nie od Achajów, być może udałoby się uniknąć dzisiejszych kłopotów...

Buddenbrookowie u Zorby

Grecy zostali przyjęci do strefy euro, mimo że fałszowali swoje statystyki. Chcieli się przypodobać Brukseli, zdobyć prestiż, a także – jak by to trywialnie nie zabrzmiało – zyskać dostęp do taniego kredytu. Ekonomiści zdawali sobie sprawę, czym grozi wpuszczenie Hellady do ekskluzywnego klubu. Lecz budowanie świetlanej przyszłości Zjednoczonej Europy czasami wymagało ryzykownych decyzji.

W samym sercu kontynentu umieszczono tykającą bombę, która prędzej czy później musiała eksplodować. Nie tylko z racji różnic gospodarczych między Grecją a Niemcami, lecz przede wszystkim z powodu przepaści kulturowej, której nie da się zasypać przy pomocy jednego traktatu czy jednej uchwały Europejskiego Banku Centralnego.

Pozostało jeszcze 85% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem
Plus Minus
„The Alters”: Klon to za ciebie zrobi