20 lat temu banksterzy przysyłali do krajów postkomunistycznych fachowców, którzy wdrażali u nas politykę konsensusu waszyngtońskiego, co doprowadziło do wielu patologii. Nieprzemyślana prywatyzacja skończyła się oligarchizacją życia w Rosji, co ostatecznie doprowadziło do jej reubekizacji. Masowa sprzedaż banków kapitałowi zagranicznemu doprowadziła do uzależnienia polityki finansowej wielu krajów od woli tychże banków: najlepszym tego przykładem są dawne republiki bałtyckie. Emisariusze banksterów z MFW doprowadzili do drastycznego pogłębienia kryzysu azjatyckiego w 1998 roku, a potem chcieli wykończyć Chiny aprecjacją juana, ale Chińczycy to mądry naród i pogonili intruzów. Najnowsza intryga wyznawców mamony swą skalą przerasta jednak wszystko, z czym do tej pory mieliśmy do czynienia.
Każdy, kto grał kiedyś w ruletkę – wszystko jedno, czy w Monte Carlo czy podczas deszczowych wakacji z dziećmi – wie, że oczekiwana wypłata w takiej grze jest ujemna: każdy gracz, jeśli obstawia wystarczająco długo, straci wszystkie pieniądze. Dlaczego? Ponieważ w ruletce jest zero. Gdyby nie było zera, gra byłaby „uczciwa": jeśli stawiam na czerwone (lub czarne), mam 50 proc. szans, że wygram; ba, czasem wygrywam drugie tyle. Ale ponieważ jest pole „zero", moje szanse na przegraną są większe niż 50 proc. Oczywiście czasami ktoś wygrywa, czasami przegrywa, ale wobec padającego setki milionów razy „Rien ne va plus" ostatecznie gracze trasą, a kasyna zarabiają kokosy. A mimo to gracze grają! Motywy są różne: ktoś liczy, że mu się poszczęści, kogoś urzeka ryzyko, ktoś jest uzależniony... Gra mniejszość: w świecie jednak, w którym graliby wszyscy, po pewnym czasie wszystkie zasoby przepłynęłyby od grających do kasyna.
Ten sam model został zastosowany przez banksterów na rynkach finansowych. W celu przejęcia światowego majątku od porządnych ludzi najpierw wybrani ekonomiści, emisariusze banksterów, wymyślili instrumenty pochodne – tzw. derywaty. Odpowiednio oszlifowane teorie wykazywały, jak wielkim dobrem dla świata są derywaty: pozwalają obniżyć ryzyko, czynią świat bezpieczniejszym... Ekonomiści dostali za te teorie Nagrody Nobla, a banksterzy stworzyli tyle derywatów, że ich łączna wartość według raportu Banku Rozrachunków Międzynarodowych przekroczyła w ubiegłym roku 700 bilionów dolarów – ponad dziesięć razy więcej niż wartość światowego PKB. Według raportu Światowej Federacji Giełd w roku 2010 na giełdach zawarto ponad 22 miliardy transakcji na instrumentach pochodnych. Transakcje takie polegają na tym, że jedna strona obstawia, iż wartość jakiegoś instrumentu finansowego (akcja, stopa procentowa, kurs walutowy, cena surowca) wzrośnie, a druga, że spadnie. Po zawarciu zakładu spełnia się któryś z tych scenariuszy: mówiąc językiem ruletki, albo wypada czarne, albo czerwone. Jedna strona zyskuje, druga strona traci. Innymi słowy rozliczenie transakcji na derywatach to przepływ gotówki między uczestnikami zakładu.
Sęk w tym, że pomiędzy nimi jest jeszcze bankster, który pobiera prowizję od zorganizowania transakcji – albo w formie opłaty prowizyjnej, albo w postaci tzw. spreadu, czyli różnicy między ofertą kupna i sprzedaży, podobnej jak w tabelach w kantorze. Bankster obsadza się więc w roli właściciela kasyna, dzięki ruletkowemu zeru zarabiającego kosztem grających. Tyle że skala tej działalności wielokrotnie przewyższa rozmiary światowej gospodarki.
Podsumujmy: banksterzy zbudowali gigantyczne kasyno, ich ekonomiści wymyślili teorie, od których uzależnili świat, który w nałogowym transie dokonuje coraz większej liczby transakcji instrumentami pochodnymi. Właściciel kasyna, w którym gra jednocześnie miliard ludzi, byłby niewyobrażalnie bogatym człowiekiem. Nic dziwnego że w ciągu dekady banksterzy, którzy stworzyli derywatowe kasyno, są na najlepszej drodze, by stać się właścicielami świata, w którym człowiek wkrótce będzie niewolnikiem.
Banksterów trzeba zatrzymać. 50 lat temu mieliśmy bankowość określaną umownie hasłem „3-5-3": bankier przyjmował depozyty na 3 procent, udzielał kredytu na 5 procent i o 3 po południu szedł grać w golfa. Bankowość była prosta i dla ludzi. I do takiej bankowości musimy wrócić.