Kasa do kontemplacji

Banknoty od zawsze stanowiły pole do popisu dla stalorytników. Kto by pomyślał, że staną się wyzwaniem i inspiracją dla innych artystów?

Publikacja: 20.10.2012 01:01

„200 banknotów jednodolarowych”. Andy Warhol przetarł szlak

„200 banknotów jednodolarowych”. Andy Warhol przetarł szlak

Foto: AFP

Są tacy, dla których najpiękniejszym na świecie widokiem jest obrazek na walucie wymiennej, z cyfrą i dużą ilością zer. Uwzględniając te upodobania, a także aktywność ruchu Oburzonych i globalną zapaść ekonomiczną, dziennik „Guardian" wystosował kilka miesięcy temu zaproszenie do pisarzy i artystów, żeby zaprojektowali własne banknoty oddające aktualny stan światowych finansów. Efekty dają do myślenia.

Tracey Emin ograniczyła się do pustego blankietu z odręcznym tekstem „Nie będzie pieniędzy". Margaret Atwood zaproponowała banknot (nadpalony) z własną podobizną, o nominale 1 paybuck z nadrukowanym tytułem jej książki (według której niedawno nakręcono film) „Paybuck: dług i ciemna strona bogactwa". Pisarka-kontestatorka Naomi Klein wycięła pośrodku biletu płatniczego... dziurę okoloną wyjaśnieniem, że to „Hole Earth Note" i buntowniczym tekstem w duchu ruchu Occupy. A skoro o tym ruchu mowa, to i jego aktywiści ogłosili konkurs na „walutę protestu". Wygrał pieniądz-pastisz projektu Stephena Barnwella: wydany przez The Occupied States of America papier z napisem „no dollars" i z rysunkiem grubego bankiera w XIX-wiecznym stroju zgarniającego garściami zielone. Aluzja do współczesnej rzeczywistości – oto odrodził się kapitalizm w starym, najbardziej krwiożerczym stylu.

Nie po raz pierwszy artystyczne wariacje na temat kasy mają polityczną wymowę; nie po raz pierwszy finansowe żarty oddają powszechne przekonania.

W PRL kursował dowcip: jak podnieść wartość złotówki? Przewiercić dwie dziurki i sprzedawać jako guziki za 1,50 zł. Nieco później, po 13 grudniu 1981 roku podziemie wypuściło szary prostokąt z czerwonym nadrukiem „Odin czerwoniec", z podobizną Jerzego Urbana i adnotacją, że banknoty nadają się do wielokrotnego użycia (w dobie niedostatków artykułów sanitarnych – wiadomo, jakiego).

Minęło 20 lat i znów pojawiły się komentarze do polskiej rzeczywistości w quasi-pieniężnej postaci. Jerzy Truszkowski stworzył billboardowych rozmiarów (4 m długości) obraz z dystansu do złudzenia przypominający jednodolarówkę. Ale u Truszkowskiego nominałem banknotu była „jedna dola" kursująca w kraju o nazwie „pospolita Olka" (wiadomo, kto był wtedy prezydentem RP).

Za forsę wzięła się też Pola Dwurnik. Jak wielu młodym urodzonym w końcówce PRL, pozostałości po tamtym systemie kojarzą się jej z dzieciństwem. Dla Poli taką pamiątkową wartość mają bilety Narodowego Banku Polskiego. Skopiowane z nich motywy (w powiększeniu) przerobiła na serię obrazów. Jest żółto-zielony Świerczewskiego za pięć dych; czerwona proletariacka setka z Waryńskim; burobrązowy Kościuszko wart 500 zł oraz kosmicznie niebieski, niedosiężny Kopernik – za tysiaka. Lecz autorka nie buja w obłokach, trzeźwo ocenia rzeczywistość. Mówi: „Świat kręci się wokół pieniędzy, które są symbolem naszych czasów, religią naszej cywilizacji, więc maluję je i wieszam na ścianie".

Żadna nowina – ani nie artystyczna świeżynka. Dokładnie pół wieku temu do identycznej konstatacji doszedł Andy Warhol. W 1962 roku zaczął malować „sałatę" z wizerunkiem Waszyngtona. Jednodolarówka, której użył jako „modelki", miała jeszcze wtedy jaką taką wartość nabywczą, za to jej walorów plastycznych nikt nie dostrzegał. Warhol pierwszy sportretował dolara samego w sobie, w różnych kombinacjach. Najpierw pojedynczo, potem w rzędach po dwa, wreszcie – w szeregach po 100. I zastąpił szarością charakterystyczną zieleń papieru. Dopiero to wydanie baksów układ uznał za atrakcyjne.

Co najważniejsze – obrazy z kasą w roli głównej naprowadziły artystę na trop genialnego odkrycia. Żeby szybciej produkować „sałatę", użył sitodruku. Wykonaną w tej technice kompozycję mierzącą ponad 2 metry wysokości zatytułował – zgodnie z prawdą – „200 One Dollar Bills". Pytany, o co w tym chodzi, dał cyniczno-niewinną eksplikację: – Maluję po prostu rzeczy, które zawsze uważałem za piękne, rzeczy używane codziennie, o których nigdy się nie myśli.

No, z tym ostatnim trudno się zgodzić. Papież pop-artu także nie tracił z pola widzenia stanu swego bankowego konta. Jednak ostateczne rezultaty dolarowych manewrów przerosły z pewnością jego oczekiwania – czego niestety nie dożył.

A szkoda, bowiem stał się cud. Ziścił się sen Warhola-Midasa – czegokolwiek się tknął, zamieniało się w złoto. Otóż dwa lata temu 200-dolarową tapetę zakupiono na aukcji w Sotheby's za... 43,8 mln dolarów. To się nazywa przebicie!

Warhola z kolei przebił Oskar Dawicki. Zamiast biedzić się z jakąkolwiek próbą twórczego potraktowania papierów wartościowych, nasz artysta po prostu... wystawił 10 000 PLN.

Papiery o nominale 100 zł ułożył w zgrabny plik i pokazał w najmniejszej, za to najlepiej usytuowanej stołecznej galerii – w Witrynie przy placu Konstytucji. Tamże, całodobowo oświetlony stosik kusił przechodniów swą ascetyczną urodą. Gdyby ktoś nie umiał na oko oszacować wartości papierowej kupki, mógł przeczytać wypisany literami jak woły tytuł prezentacji: „10 000 PLN". Ciekawe – nikt nie uwierzył. Żaden włamywacz, żaden Kwinto, ba! nawet żaden desperat nie zaryzykował przywłaszczenia sobie tak ponętnego dzieła sztuki.

Kilka lat później Dawicki wyeksponował w gdańskiej Galerii Łaźnia dwie minimalistyczne rzeźby, każda skonstruowana z tysiąca nowiutkich stówek – co razem dawało 20 tysięcy. Autor wycenił dzieło na 40 tys. zł. Dwukrotne przebicie za twórczy wkład polegający na równym ułożeniu kasy.

Francusko-niemiecki projektant mody Stephan Hann bardziej się postarał: skonstruował (uszył?) frędzlaste minisukienki z pociętych w paski banknotów. Twierdził, że wyraża ducha czasów; że to kreatywny recykling zużytych surowców.

Ja również mam artystyczny obiekt z odzysku. Popatruję nań, pisząc te słowa: zielonkawa, trochę koślawa cegła. Z bliska widać, że składa się z niewielkich skrawków papieru. Zdradzę sekret: została ulepiona z przepuszczonych przez niszczarkę stuzłotowych banknotów o totalnej wartości 100 tysięcy złotych. Może ktoś podejmie się na powrót zmontować te puzzle?

Są tacy, dla których najpiękniejszym na świecie widokiem jest obrazek na walucie wymiennej, z cyfrą i dużą ilością zer. Uwzględniając te upodobania, a także aktywność ruchu Oburzonych i globalną zapaść ekonomiczną, dziennik „Guardian" wystosował kilka miesięcy temu zaproszenie do pisarzy i artystów, żeby zaprojektowali własne banknoty oddające aktualny stan światowych finansów. Efekty dają do myślenia.

Tracey Emin ograniczyła się do pustego blankietu z odręcznym tekstem „Nie będzie pieniędzy". Margaret Atwood zaproponowała banknot (nadpalony) z własną podobizną, o nominale 1 paybuck z nadrukowanym tytułem jej książki (według której niedawno nakręcono film) „Paybuck: dług i ciemna strona bogactwa". Pisarka-kontestatorka Naomi Klein wycięła pośrodku biletu płatniczego... dziurę okoloną wyjaśnieniem, że to „Hole Earth Note" i buntowniczym tekstem w duchu ruchu Occupy. A skoro o tym ruchu mowa, to i jego aktywiści ogłosili konkurs na „walutę protestu". Wygrał pieniądz-pastisz projektu Stephena Barnwella: wydany przez The Occupied States of America papier z napisem „no dollars" i z rysunkiem grubego bankiera w XIX-wiecznym stroju zgarniającego garściami zielone. Aluzja do współczesnej rzeczywistości – oto odrodził się kapitalizm w starym, najbardziej krwiożerczym stylu.

Nie po raz pierwszy artystyczne wariacje na temat kasy mają polityczną wymowę; nie po raz pierwszy finansowe żarty oddają powszechne przekonania.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą