Bardzo się obawiałam, że się obrażą. Ale jest dokładnie na odwrót. Kiedy przyjeżdżam do Fjällbacki okazują mi sympatię, a niektórzy wręcz proszą, żeby to w ich wannie czy ogródku umieściła jakiegoś trupa. Nie bez znaczenia jest fakt, że do miasteczka przyjeżdżają turyści zainspirowani lekturą moich książek. Organizowane są nawet wycieczki śladami bohaterów powieści. Owszem Fjällbacka była od lat kurortem, ale ruch był tam tylko latem, dzięki sukcesowi cyklu o Erice Falck trochę się to zmieniło. Moje książki dają wręcz ludziom pracę. W miasteczku powstało nawet filmowe Studio Laeckberg. Niedawno rozpoczęto tam realizację dziesięciu pełnometrażowych filmów telewizyjnych i dwóch kinowych. To duży międzynarodowy projekt z udziałem telewizji szwedzkiej i francuskiej. Zresztą część zdjęć będzie kręcona w Polsce, bo pojawia się tam wątek obozów koncentracyjnych, do których Niemcy wysyłali mieszkańców Skandynawii. Przede wszystkim norweskich Żydów i żołnierzy ruchu oporu.
Z czego bierze się sukces skandynawskich kryminałów?
Przede wszystkim dobre rzemiosło. Na przełomie lat 70. i 80. wielkim sukcesem w całej Skandynawii stał się cykl o detektywie Martinie Becku małżeństwa Sjöwall i Wahlöö. Oni wyznaczyli wysokie standardy. I od nich zaczął się w Szwecji boom na kryminały. Poza tym nasz kraj budzi w świecie spore zainteresowanie. Mówi się nawet o szwedzkim cudzie gospodarczym. A przecież dobra literatura kryminalna powstaje w spokojnych i zasobnych krajach. Nikt nie pisze o zbrodniach tam, gdzie trwa wojna domowa. To dobrobyt sprzyja wymyślaniu takich historii.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że światowego sukcesu skandynawskich kryminałów nie byłoby bez Stiega Larssona. Jakie jest pani zdanie na temat jego sagi „Millenium"?
Henning Mankell uchylił drzwi cyklem o komisarzu Wallanderze, a Stieg Larsson otworzył je kopniakiem na oścież. Mnie jego „Millenium" bardzo się podoba, choć piszę zupełnie inne książki. Łączy nas tylko to, że w centrum wydarzeń umieściliśmy bohaterkę kobiecą. Dla sukcesu książek Larssona decydujące znaczenie ma to, że każda dziewczyna chciałaby być taka jak Lisbeth Salander.
No tak, kobiece bohaterki i autorki to cecha charakterystyczna skandynawskiego kryminału. Razem z pisarkami takimi jak Anne Holt, Karin Fossum czy Liza Marklund dokonała pani feministycznej rewolucji w tym męskim gatunku.
Wydaje mi się, że to odzwierciedla sytuację społeczną w Skandynawii, gdzie kobiety odnoszą sukcesy w najróżniejszych dziedzinach. To nas różni od większości krajów Europy, zwłaszcza południowych, takich jak Włochy. Podczas moich spotkań z włoską publicznością 90 procent pytań dotyczyło tego, że bohater mojej książki wziął urlop ojcowski po urodzeniu dziecka.
Ale z drugiej strony w tych kryminałach Skandynawia to piekło kobiet: mamy skrzywdzoną i zgwałconą Lisbeth Salander, u pani choćby w „Fabrykantce aniołków" ten wątek też jest mocny. Wychodzi na to, że nie tylko gatunek jest sfeminizowany, ale ma też feministyczne przesłanie.
Mnie interesuje opowiadanie ciekawych historii, nie staram się za wszelką cenę zaznaczać w powieściach swoich poglądów, ale je mam, więc mają je też moi bohaterowie. Ma pan więc rację co do tego, że szwedzkie kryminały, w tym również moje, często mają feministyczne przesłanie. Jeśli chodzi o to, co nazwał pan piekłem kobiet, to jednak dotyczy przede wszystkim przeszłości. W Szwecji wiele zmieniło się w czasie życia jednego pokolenia, generacji moich rodziców. Rówieśnice mojej matki najczęściej były gospodyniami domowymi, rzadko studiowały, nie robiły karier zawodowych. Kiedy w czasach szkolnych, raptem 30 lat temu, przychodziły do mnie koleżanki, to nie chciały z nami jeść obiadów. Bały się, że się otrują, bo gotował je mój ojciec.
To on zainspirował panią do pisania książek kucharskich, takich jak wydana właśnie w Polsce „Kuchnia z Fjaellbecki"?
Tak. Przygotowując je, korzystaliśmy z jego pomysłów. Niestety, nigdy potrawy nie wychodzą mi tak dobrze jak jemu.
W pani książkach, ale również u innych autorów często pojawia się też motyw nierozliczonej przeszłości, przede wszystkim koneksji Szwedów z nazistami w czasie II wojny światowej. Czy historia, którą spychano w kąt, ciąży nad pani krajem?
Zawsze szczyciliśmy się tym, że byliśmy neutralni, ale niestety coraz więcej wskazuje na to, że w jakimś stopniu współpracowaliśmy z hitlerowskimi Niemcami. Te nieprzyjemne dla nas fakty długo były odsuwane w cień, ale w końcu wychodzą na jaw. Cóż, bez rozliczenia przeszłości nie da się tworzyć przyszłości. Trzeba wyjmować kolejne trupy z szaf.
Czy szwedzki autor ma problem z polityczną poprawnością? Jest coś charakterystycznego np. w tym, że imigranci rzadko okazują się sprawcami przestępstw. Wymarzony zbrodniarz to wysoki blondyn urodzony w Szwecji, najlepiej z prawicowymi powiązaniami.
To prawda, że polityczna poprawność w jakimś stopniu krępuje Szwedom ręce. Mnie się wydaje, że ona dobrze pasuje do naszego narodowego charakteru. My marzymy o społeczeństwie bez konfliktów.
Czy w Szwecji literatura popularna, kryminał, ociera się o show-biznes? Pani wystąpiła nawet w „Tańcu z gwiazdami", pani życie prywatne budzi zainteresowanie prasy lifestyle'owej. Pani mąż jest znaną osobą, wygrał reality show „Wyprawa Robinson". Chodzą za panią paparazzi?
W Szwecji łatwo być gwiazdą, bo to nie jest wielki kraj, a popularność nie jest bardzo uciążliwa. Zupełnie nie przypomina to sytuacji w takiej choćby Anglii. Nikt nigdy nie czai się w ogrodzie, żeby mi zrobić zdjęcie. Owszem pojawiam się czasem w plotkarskich magazynach i ludzie rozpoznają mnie na ulicy, ale moi rodacy są bardzo powściągliwi, więc nie mam z tym wielkiego kłopotu. Oczywiście, jak wszędzie, jest u nas prasa brukowa, ale dopóki się nie zrobi czegoś głupiego, dają człowiekowi spokój. A ja nie mam zwyczaju tańczyć topless w barze. Prowadzę zwyczajne życie rodzinne... A teraz ja chciałabym panu zadać pytanie.
Tak?
W Szwecji zastanawiamy się, czy w Polsce zostali jeszcze jacyś stolarze, bo można odnieść wrażenie, że wszyscy pracują u nas.
Rynek usług stolarskich nie jest mi, niestety, bliżej znany.
Podobno w tę lukę weszli stolarze z Ukrainy. Ciekawe, kto zajął ich miejsca pracy? Może mieszkańcy krajów położonych jeszcze bardziej na wschód?
Zapyta pani o to na Ukrainie, kiedy pani książki zaczną tam odnosić podobne sukcesy jak w Polsce i wybierze się pani z wizytą do Kijowa.
Camilla Läckberg (ur. 1974) jest absolwentką Szkoły Ekonomii i Prawa Handlowego przy Uniwersytecie w Göteborgu. Po studiach pracowała jako ekonomistka, dyrektorka marketingu i product manager. Podczas kursu pisania kryminałów zaczęła pisać opowiadanie, które przekształciło się w jej debiutancką powieść „Księżniczka z lodu". Jej książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Głównym hobby pisarki jest gotowanie. Napisała książkę kucharską pt. „Smaki z Fjällbacki"