Świat się zmienia, zanikają dawne obyczaje i mody, pojawiają się nowe. Zachowania uznawane do niedawna za moralne rodzą podejrzenia, triumfy zaś święci zgorszenie. Niekiedy przybierając formę awangardowej sztuki czy medialnego ekshibicjonizmu, innym razem – wulgarnych obelg, rzucanych w rytm oklasków podekscytowanej tłuszczy. Czy to odpowiedni widok?"
Piękno jest nudne, brzydota fascynuje. Zło pociąga, Dekalog jest wyśmiewany. Podczas gdy wielka poezja w pokorze czeka na jakąkolwiek recenzję, grafomańskie zwierzenia trafiają na listy bestsellerów – wystarczy, by zakwalifikowano je jako „literaturę queerowską". Modlitwa za ojczyznę nie jest już wyrazem patriotyzmu, lecz obłąkańczego szowinizmu. Prawdziwym wyrazem patriotyzmu jest sprzątanie psich odchodów. Dziecko może doznać nieodwracalnych szkód psychicznych w wyniku wizyty w kościele, ale próba uchronienia siedmiolatka przed golizną na billboardach to już ofensywa ciemnogrodu i próba ograniczenia wolności słowa. „Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła" – brzmiał jeden ze sloganów Partii w powieści „1984" George'a Orwella.
„Sceny seksu w spektaklu! Katechetka wyprowadziła młodzież z teatru",
„Gazeta Wyborcza Opole", 2.11.2012
Ze spektaklem „Zabawy na podwórku" opolski Teatr im. Jana Kochanowskiego jeździ po Polsce w ramach edukacyjnego projektu Ministerstwa Kultury „Teraz Polska". To oparta na faktach historia 14-letniej dziewczyny brutalnie zgwałconej przez czterech starszych kolegów z podwórka. W ponadgodzinny spektakl wplecione są wulgaryzmy, szowinistyczne dowcipy i prymitywne żarty. Aktorzy – grający młodych ludzi w okresie dojrzewania – palą i piją na scenie.
– Wierząc w siłę oddziaływania teatru, postanowiliśmy stawić czoło tak ważnym problemom, jakimi są seksualność młodzieży, uzależnienia, wpływ środowiska i potrzeba akceptacji, które w opowiedzianej przez nas historii prowadzą do gwałtu – tłumaczy reżyser Robert Zawadzki (...).
W miniony poniedziałek opolski teatr zawitał do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie wystąpił przed miejscowymi gimnazjalistami. – Z poczuciem misji zabiegałem, aby przywieźć teatr do mojego rodzinnego miasta, w którym niełatwo o kontakt z aktorami na żywo. Udało się, zagraliśmy i... zgorszyliśmy katechetkę, która wydała młodym ludziom nakaz opuszczenia widowni w połowie spektaklu – oświadczył reżyser.
Reżyser jest zdumiony. – Chciałbym zapytać panią dyrektor, czy po przeczytaniu materiałów informacyjnych miała świadomość, że sztuka podejmuje problem przemocy seksualnej wśród młodzieży, a nie jest inscenizacją przygód Muminków? Ostatnia scena spektaklu, czyli wspomniany gwałt, jest teatralnym znakiem, który ma spuentować historię. O wiele ważniejsze dla nas było to, co do niego prowadzi, niż to, aby nim epatować czy szokować. Spektakl ma wzbudzać emocje, bo tylko wtedy jesteśmy gotowi do szczerych rozmów. Ma być narzędziem i językiem, którym opowiemy o przekraczaniu granic, dzielących od tragedii – komentuje Zawadzki. (...) – W jaki sposób młodzież ma się odnaleźć w sytuacjach życiowych, jeśli odbiera się jej możliwość rozmowy o tym, co ją otacza – pyta [pedagog] Katarzyna Juranek-Mazurczak. – Ten spektakl nie miał być lekcją savoir-vivre'u, tylko pokazaniem im życia. Chcemy, by młodzi popatrzyli na siebie przez pryzmat naszego spektaklu, dlatego podejmujemy z nimi dyskusję po każdym przedstawieniu, gdziekolwiek by było grane.
O dziwo, „wzbudzanie emocji" i konfrontowanie młodzieży z różnymi „sytuacjami życiowymi" nie zawsze spotyka się z poparciem pedagogów i dziennikarzy. Można zaprowadzić nastolatki na sztukę opowiadającą historię gwałtu, gdyż są już na tyle dojrzałe, by poznawać życie takie, jakim jest w rzeczywistości. Kiedy indziej jednak dzieci, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stają się na powrót istotami niewinnymi i bezbronnymi, które należy chronić przed bulwersującymi obrazami – notabene także wziętymi prosto z życia.
„Hitler i martwe płody przy rondzie Fordońskim", wyborcza.pl, 14.05.2012
Kontrowersyjna wystawa antyaborcyjna, którą pod koniec kwietnia usunięto ze Starego Rynku, znajduje się obecnie na terenie kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, tuż przy rondzie Fordońskim.
Kontrowersyjna wystawa od kilku lat „jeździ" po całej Polsce. Bydgoszczanie mieli okazję zetknąć się z nią w kwietniu, kiedy zdjęcia przedstawiające martwe płody wystawiono na Starym Rynku. Po interwencji prezydenta Bruskiego wystawa została usunięta z rynku, jednak fundacja PRO – Prawo do Życia wymogła na ratuszu wywiązanie się z umowy i wystawa ponownie na kilka dni zagościła w centrum miasta. – Jakkolwiek idea akcji nie byłaby wzniosła, forma jest potworna. Jestem przeciwniczką aborcji, ale do swoich poglądów nie można przekonywać w tak drastyczny sposób. Myślę, że bardziej przemyślana kampania, nie tak agresywna, przyniosłaby lepszy efekt (...) – mówi Katarzyna Janik.
W sprawie wystawy kontaktuję się z Tomaszem Baranowskim, przedstawicielem fundacji PRO – Prawo do Życia w Bydgoszczy. – Czy wizerunek Hitlera, który zaciekle walczył z Kościołem katolickim, powinien pojawiać się 15 metrów od krzyża? Czy martwe płody to odpowiedni widok dla dzieci chodzących do kościoła? – Wystawa jest drastyczna, ponieważ aborcja jest drastyczna. Tragedią dla dzieci nie jest obejrzenie naszej wystawy. Tragedią dzieci jest zabijanie ich w trakcie aborcji. (...) Mniej rozmowny jest proboszcz parafii, który udostępnił teren, na którym znajduje się wystawa. – Tam nie ma nic takiego kontrowersyjnego, nie ma o czym rozmawiać – mówi ks. proboszcz Jerzy Marciniak.