Pytania

Publikacja: 06.04.2013 01:01

Nie jest przyjemnie być podejrzewanym lub nawet oskarżanym o bycie szaleńcem. „List z Polski", film Mariusza Pilisa nadany w holenderskiej telewizji w październiku 2010 roku, zadaje wiele pytań dotyczących okoliczności śmierci prezydenta RP i towarzyszących mu osób (świadomie nie używam słów „katastrofa" czy „zamach", by nie zrażać części czytelników, choć podejrzewam, że samo pisanie na ten temat, a nawet tytuł tego felietonu już zraziły bardziej dogmatyczną publikę).

Pilis zaczyna swój „List" od wyjaśnienia, że Polacy bywają paranoiczni, więc ma nadzieję, że z czasem okaże się, iż jego pytania i wątpliwości okażą się majaczeniem szaleńca. Niestety, jeszcze dziś, gdy pokazuję ten film na YouTube cudzoziemskim znajomym – od Czeczeńców po Anglików – nie mogą się oni nadziwić, że nie tylko najważniejsze pytania nie znalazły odpowiedzi, ale, że pojawiły się nowe:  jak wysoka była brzoza? Jak można było pomylić zwłoki? O której godzinie został podpisany oficjalny akt zgonu prezydenta RP? O której godzinie marszałek Sejmu RP objął obowiązki prezydenta?

Akurat to ostatnie pytanie, teoretycznie dotyczące spraw jak najbardziej formalnych, bardzo interesuje Amerykanów, którzy mają stosunkowo duże doświadczenie w nagłych zgonach prezydentów i którzy pamiętają, jak skończyła się polityczna kariera bardzo zasłużonego generała Alexandra Haiga, który za szybko wystąpił w telewizji, by uspokoić naród po zamachu na prezydenta Reagana w marcu 1981 roku.

W Stanach, gdzie mieszkam (z przerwami) od ponad czterdziestu lat, zadawanie pytań, podawanie uznanych prawd w wątpliwość, dochodzenie do odpowiedzi własnymi drogami, sceptycyzm, myślenie outside of the box (wychodzące poza granice) jest elementem American way of life – czyli bycia Amerykaninem.

Już w przedszkolu dzieci są zachęcane do samodzielnego myślenia, do zastanawiania się nad „dlaczego", „po co" i „jak można by było zrobić to samo inaczej". Pewnie dlatego Stany Zjednoczone przodują pod względem liczby wynalazków i patentów we wszystkich dziedzinach. Do swojej klinicznej śmierci Związek Sowiecki miał zarejestrowanych prawie siedem tysięcy międzynarodowych patentów, dwieście razy mniej niż Stany Zjednoczone, a nawet mniej niż stan Alabama (choć więcej niż obie Dakoty).

Rosja już nie jest ZSSR, a Polska już nie jest peerelem, ale zmiany w pewnych dziedzinach, takich jak szkolnictwo, sądownictwo, media czy obywatelskie zaangażowanie, posuwają się bardzo powoli. Dlaczego? Bo często wdrażane są przez ludzi wychowanych w czasach komunizmu,  przyzwyczajonych bardziej do posłuszeństwa niż do samodzielnego myślenia. W czasach komunistycznych byli oczywiście bardziej samodzielnie myślący dysydenci i opozycjoniści, ale – wbrew mitom lansowanym przez niektórych – w tych środowiskach także bywała hierarchia i można było zauważyć liczne przypadki zbiorowego myślenia, zwanego też czasem myśleniem stadnym (w Stanach nie do pomyślenia jest sformułowanie „we think" – myślenie jest bowiem uważane za funkcję przypisaną jednostce, a nie zbiorowości).

Od 1989 roku nasilały się w Polsce tendencje antypluralistyczne, najpierw budujące wały obronne wokół idei okrągłego stołu i wokół jednej listy wyborczej. Później – po pierwszych politycznych rozłamach – wokół jedynej słusznej interpretacji świata, propagowanej przez jedyną postępową i liberalną gazetę, popieranej z czasem przez środowiska polityczne, media i postępowych postkomunistów (tu dygresja: tak naprawdę jestem przeciwna tej nazwie w sensie innym niż ironicznym; można być byłym komunistą – człowiekiem, który był komunistą i przestał nim być – tak jak można być najpierw żonatym, a potem rozwiedzionym, ale czy żonatego mającego kochankę nazwiemy postżonatym?) Wały, czy też mury są dziś bardzo wysokie, ale lubimy czasem zanucić Jacka Kaczmarskiego/Lluisa Llacha...

Już od pierwszego przyjazdu do Polski, w grudniu 1989 roku, zauważyłam, że pewne pytania (właśnie pytania, a nie stwierdzenia czy odpowiedzi) wywołują u niektórych wrogą reakcję. Zaczęło się od pytań dotyczących procesu demokratycznego („a kto go wybrał?", „a kto go mianował?", „a w czyim imieniu on mówi?", „a skąd oni mają pieniądze?", „a jakim prawem?"), ale z czasem już prawie każde pytanie mogło wywołać nieoczekiwaną reakcję. Ograniczyłam więc, od mniej więcej dziesięciu lat, liczbę znajomych (czasami to one ograniczały tę znajomość w radykalny sposób). Dziś wśród znajomych i przyjaciół mam ludzi o różnych orientacjach politycznych i światopoglądowych – głosujących na Palikota (niektórzy tego żałują), kibiców Legii, ludzi o lewicowych i prawicowych poglądach, a także osób, które odmawiają identyfikacji z tak wąsko określonymi kategoriami – ale ze wszystkimi można normalnie rozmawiać i zadawać pytania, nie będąc narażoną na ataki bądź zaszufladkowanie.

Nie mogę się tu oprzeć, by nie opowiedzieć o jednym takim zaszufladkowaniu. Grudzień 1981. Nowy Jork. W Komitecie Pomocy Solidarności staramy się zebrać wszelkie możliwe informacje o stanie wojennym w Polsce. Przybiega bardzo podniecona pani i mówi: „Właśnie przyszła wiadomość, że w czasie aresztowania, ZOMO tak pobiło Adama M., że mu złamali kręgosłup. Trzeba natychmiast zacząć akcję obronną, list do »New York Timesa«, trzeba zmobilizować Miłosza i innych...". Odpowiadam, że z informacji które właśnie napływają wynika, że aresztowano i pobito tysiące osób, że robimy listy ludzi, którzy trafili do obozów internowania itd.

Pani niezadowolona odchodzi, ale przybiega następnego dnia i mówi, że wedle najnowszej informacji, czyjś syn widział Adama M. w kiblu w Białołęce i sikał on krwią „Trzeba natychmiast zacząć akcję obronną, list do »New York Timesa «, trzeba zmobilizować Miłosza i innych...". A ja na to zwracam się do niej z pytaniem, całkiem serio: „czy można sikać na stojąco, mając złamany kręgosłup?". Na co pani mówi: „Rozumiem, ty po prostu nie lubisz Adama M.".

Amerykanie wykładający w Polsce nie mogą się nadziwić, że studenci zadają tak mało pytań, zarówno o same fakty, jak i o źródła informacji czy poglądów. W Stanach student piszący datę rozpoczęcia II wojny światowej, musi podać źródło tej informacji.

Tłumaczę owym Amerykanom, że w Polsce, dwadzieścia trzy lata po nastaniu wolności, jest w bardzo złym tonie zadawać pytania o okoliczności śmierci prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Że najniewinniejsze pytanie stawia pytającego w pozycji oskarżyciela, umieszcza go w szeregach „ludu smoleńskiego", który może nie jest tożsamy z „moherami", ale jest równie godny lekceważenia i pogardy. Że nawet mówienie o śmierci prezydenta po angielsku może ich narazić na przypisanie do tegoż nieprzetłumaczalnego na angielski plemienia.

Mój znajomy, dziennikarz, podczas spotkania z ważnym polskim politykiem, zaczął pytanie od słów „When the Polish President was killed..." i tu ważny polski polityk przerwał mu ze złością „So you believe in the conspiracy theory?" – „To pan wierzy w teorie spiskowe?" Biedny niedouczony polityk nie wiedział, że po angielsku pytanie oznaczało „Gdy zginął prezydent Polski", a nie „Gdy zabito prezydenta Polski". Ale o niedouczonych politykach będzie innym razem.

Teraz na zakończenie jeszcze pytanie: Czy ktoś jeszcze wątpi w to, że – jak nam w dzieciństwie mówiono – prawda zawsze wyjdzie na jaw?

Natomiast wątpliwe wydaje mi się inne stwierdzenie: że dżentelmeni o faktach nie dyskutują. Chciałoby się, aby dżentelmeni dyskutowali właśnie o faktach.

Nie jest przyjemnie być podejrzewanym lub nawet oskarżanym o bycie szaleńcem. „List z Polski", film Mariusza Pilisa nadany w holenderskiej telewizji w październiku 2010 roku, zadaje wiele pytań dotyczących okoliczności śmierci prezydenta RP i towarzyszących mu osób (świadomie nie używam słów „katastrofa" czy „zamach", by nie zrażać części czytelników, choć podejrzewam, że samo pisanie na ten temat, a nawet tytuł tego felietonu już zraziły bardziej dogmatyczną publikę).

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą