A skoro tak, to bynajmniej nie służy – jak w przypadku Polski Donalda Tuska – hegemonii partii władzy.
Jakiś czas temu w Internecie pojawiło się oświadczenie znanego rosyjskiego dziennikarza telewizyjnego, Władimira Poznera. W oświadczeniu tym można było przeczytać, że jego autor zamierza opuścić swój kraj, ponieważ nie chce się nim dzielić... z małpami, czyli politykami z establishmentu, którzy odwołują się do bogoojczyźnianych wartości w klerykalno-szowinistycznej interpretacji. Na temat tych polityków padają takie oto słowa: „przed nimi długa ścieżka ewolucji. Możliwe, że i z nich będą ludzie".
Oświadczenie Poznera okazało się fejkiem zamieszczonym w satyrycznym serwisie zmyślonych wiadomości – Fognews. Cała akcja obliczona była tylko i wyłącznie na klikalność. Plotka poszła jednak w obieg. Sam bohater zamieszania specjalnie się nim nie przejął. Niemniej w każdej plotce jest jakieś ziarnko prawdy. I rzeczywiście, Pozner to typowy liberalny intelektualista, który chłoszcze używany przez reżim putinowski konserwatywny brand. Warto zresztą przybliżyć tą postać.
Urodził się w roku 1934 w Paryżu. Jego ojciec, dziennikarz żydowskiego pochodzenia, emigrant z Rosji, w latach 40. został współpracownikiem sowieckiego wywiadu. W latach 50. cała rodzina przeprowadziła się do ZSRR, gdzie Pozner skończył studia przyrodnicze i zrobił karierę dziennikarską. A jednak okres jego pobytu na Zachodzie zrobił swoje – mentalnie pozostał kimś stamtąd, o czym świadczy chociażby – nie przystająca do postsowieckiej siermięgi – elegancja, z jaką uwodzi swoich rozmówców w prowadzonym przez siebie cotygodniowym programie na Pierwym Kanale. Do dziś – jak sam przyznaje – czuje się w Rosji obco, i trzyma go w tym kraju jedynie praca. Ma zresztą dokąd jechać – posiada trzy paszporty: rosyjski, amerykański i francuski. Jeśli chodzi o poglądy deklaruje się jako ateista (chociaż w dzieciństwie został ochrzczony w Kościele katolickim) oraz zwolennik instytucjonalizacji związków jednopłciowych, dopuszczalności sprzedaży narkotyków (jako metody walki z narkobiznesem) i prawa do eutanazji.
Przy okazji trzeba napomknąć też o tym, iż kiedy ponad miesiąc temu w Dumie znalazł się projekt ustawy, która zakazuje pod karą pięciu lat więzienia krytyki działań koalicji antyhitlerowskiej (zwłaszcza Armii Czerwonej), Pozner uznał to za hucpę, ponieważ dostrzegł w tej inicjatywie próbę uniemożliwienia jakiejkolwiek debaty historycznej dotyczącej sowieckich zbrodni podczas drugiej wojny światowej. Z kolei w roku 2011, kiedy jako winowajcę zbrodni katyńskiej wskazał Stalina, został pozwany przed sąd przez wnuka dyktatora, Jewgienija Dżugaszwilego.