Komu PiS zawdzięcza zwycięstwo w wyborach do parlamentu Europejskiego?

Partia Jarosława Kaczyńskiego opracowała szczegółowe informacje o preferencjach wyborców w każdym powiecie. Dzięki rozbudowanym badaniom socjologicznym potrafiła też dokładnie określić, do kogo i jakie obietnice kierować. I uzbrojona w tę wiedzę ruszyła po wyborcze zwycięstwo.

Aktualizacja: 09.06.2019 22:40 Publikacja: 07.06.2019 00:01

Prof. Waldemar Paruch, to m.in. on tworzył sondażową machinę PiS (na zdjęciu z byłą już rzeczniczką

Prof. Waldemar Paruch, to m.in. on tworzył sondażową machinę PiS (na zdjęciu z byłą już rzeczniczką rządu Joanną Kopcińską)

Foto: Reporter

Jest 26 maja, trwa wieczór wyborczy. Już wiadomo, że PiS wygrało, choć dopiero nazajutrz rano okaże się, jak wyraźnie pokonał opozycję. W warszawskiej siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej, w dużej sali, która widziała już bolesne klęski, ale i triumfy, do kluczowych polityków i tłumu coraz bardziej rozentuzjazmowanych działaczy drugiego szeregu przemawia prezes Jarosław Kaczyński. Składa podziękowania premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, wicepremier Beacie Szydło, ale nie tylko. – Dziękuję doradcom, socjologom, wszystkim, którzy przez cały czas z ogromnym wysiłkiem, w momentach lepszych i w takich, w których się wydawało, że będzie gorzej, nie zrezygnowali, pracowali i jeszcze raz pracowali – podkreśla.

Ta deklaracja wielu obserwatorom umyka w chaosie wyborczego wieczoru. Niesłusznie. Bez kilku osób, które przygotowały dla PiS analizy i badania sondażowe, wygrana tej partii w wyścigu do Parlamentu Europejskiego byłaby znacznie skromniejsza, jeśli w ogóle możliwa.

Kampanijni weterani

W realiach 2019 r., z informacjami, które błyskawicznie rozchodzą się w internecie, z ogromną rolą mediów społecznościowych, z zalewem fake newsów, sztabom trudno szczegóły przedwyborczych działań planować z wyprzedzeniem. W kampanii często tylko reaguje się na nieplanowane zdarzenia, a nie samemu je kreuje. Tak było w ostatnich miesiącach. Nawet jednak w najtrudniejszych dla PiS momentach, w sytuacjach najbardziej dynamicznych, sztab partii Kaczyńskiego miał doskonałe informacje o społecznym oddźwięku tematów, które pojawiały się w przestrzeni publicznej.

Kto był w grupie osób, którym dziękował Jarosław Kaczyński? Sztab PiS składał się z weteranów kampanii – jak jego szef Tomasz Poręba, europoseł, szef wielu kampanii, między innymi samorządowej w 2018 r. To jedna z zaufanych osób prezesa partii. Tak samo jak dwójka PR-owców Piotr Matczuk i Anna Plakwicz. Pracują dla PiS od lat, wcześniej w biurze prasowym partii i w centrali przy Nowogrodzkiej. Byli m.in. w sztabie w trakcie zwycięskich kampanii prezydenckiej i parlamentarnej w 2015 r. Przez pewien czas zajmowali też kierownicze stanowiska w Centrum Informacyjnym Rządu. W sztabie działał również Paweł Szefernaker, który w 2015 r. w PiS odpowiadał za udaną kampanię w internecie.

Adresatami podziękowań prezesa byli w równym stopniu weterani przeprowadzanych dla PiS badań. Być może najbardziej rozpoznawalną postacią z tego grona jest prof. Waldemar Paruch. Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, często występujący w mediach, jest socjologiem na UMCS w Lublinie. To również szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych. Inni z owych weteranów to badacz Piotr Agatowski i koordynujący działania szef CIR Tomasz Matynia, dbający o przesłanie premiera Morawieckiego.

– Nasza baza danych i modele statystyczne są na tyle rozbudowane, że budowa analogicznego zaplecza przez opozycję w ciągu kilku miesięcy nie jest możliwa – twierdzi dobrze znający kulisy kampanii PiS rozmówca „Plusa Minusa". Jak przekonuje, sztab partii rządzącej wiedział nie tylko, czym żyją Polacy, ale też jak poglądy na rozmaite sprawy i podatność na polityczną propagandę rozkładają się w zależności od wieku, płci czy miejsca zamieszkania.

Model karmiony sondażami

Kto zna wroga i zna siebie, nie będzie zagrożony choćby i w stu starciach. Kto nie zna wroga, ale zna siebie, czasem odniesie zwycięstwo, a innym razem zostanie pokonany. Kto nie zna ani wroga, ani siebie, nieuchronnie ponosi klęskę w każdej walce" – to jedna z ważniejszych maksym Sun Zi, jednego z najwybitniejszych starożytnych myśliciel Wschodu, autora „Sztuki wojennej". Zasady z tej książki stosowane i analizowane są do dziś – nie tylko na wojnie, ale i w polityce czy biznesie. PiS stopniowo, od 2015 roku rozbudowywało swój arsenał, jeśli chodzi o znajomość elektoratu swojego i przeciwnika. To pozwoliło opracować strategię na 2019 rok, której pierwszym efektem jest majowe zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego (skądinąd jego skala zaskoczyła nawet polityków PiS).

Jak wynika z informacji „Plusa Minusa", PiS od kilkunastu miesięcy przygotowywało sondażowy obraz Polski na wielu płaszczyznach. Stworzyło swoistą triadę, której pierwszym element stanowi wyborcza geografia. Prace nad odpowiednim modelem zaczęły się już kilka lat temu, a pierwszy raz partia zastosowała go przy wygranych, jeśli brać pod uwagę sejmiki wojewódzkie, wyborach samorządowych w 2018 r.

– Stworzyliśmy dokładną wyborczą mapę powiatów. Szukaliśmy miejsc, gdzie możliwe jest poprawienie wyników na podstawie rezultatów wyborów prezydenckich i parlamentarnych, w których frekwencja jest wysoka, a nasi wyborcy zmobilizowani. Na to nałożyliśmy sondaże wojewódzkie – tłumaczy nasz rozmówca. – Później udało się zbudować model oparty na politycznych algorytmach, który „karmiliśmy" kolejnymi sondażami. W ten sposób wiedzieliśmy nie tylko, jak wyniki sondaży ogólnych przekładają się na poparcie w konkretnych regionach, ale też jak poprawa wyników w nich może przełożyć się na poparcie ogólne w kraju dla partii – dodaje rozmówca „Plusa Minusa".

Dzięki temu w każdej chwili kampanii samorządowej i europejskiej sztabowcy mieli dobre rozeznanie, dokąd kierować Mateusza Morawieckiego czy Jarosława Kaczyńskiego. Dotarcie z politycznym przesłaniem do wyborców to w dużej mierze efekt wytężonej pracy setek działaczy niższego szczebla, ale sukces spotkań w terenie nie byłby możliwy bez przesłania trafiającego w gusta elektoratu. Opracowanie owego przesłania byłoby trudniejsze bez kolejnego elementu wspomnianej triady, czyli badań „tematycznych".

Piątka z badań

W grudniu 2018 r. liderzy PiS zdali sobie sprawę, że aby wygrać wybory europejskie, muszą w zupełnie nowy sposób mobilizować elektorat. Odpowiedź na pytanie, jak to zrobić, wynikała oczywiście z badań. Kombinacja szczegółowych badań fokusowych (w których pracuje się z niewielkimi grupami wyborców) oraz ilościowych (sondaży) dotyczących konkretnych tematów sprawiła, że PiS było w stanie wyodrębnić sześć kluczowych grup, zachęcenie których do głosowania zapewni zwycięstwo. Partia mogła też przygotować odpowiednie rozwiązania – na podstawie tego, co mówili ludzie i co wynikało z precyzyjnych, rozbudowanych badań tematycznych.

Nasz rozmówca zdradza, że jedną z tych grup byli seniorzy, inną – młodzi ludzie bez sprecyzowanych preferencji partyjnych, jeszcze inną – kobiety z małych i średnich miast. Dla każdej grupy przygotowano propozycje, jak np. rozszerzenie programu 500+ czy obniżenie podatków dla młodych. Później sprawdzono w badaniach, czy i jak te propozycje mogą zostać przyjęte przez wyborców. Całą tę pracę wykonano na wiele tygodni przed jakimkolwiek konkretnym ruchem opozycji.

Wprowadzenie w życie tzw. piątki Kaczyńskiego, ogłoszonej 23 lutego, rozłożono w czasie tak, by niektóre jej elementy zadziałały w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a inne – jak pakiet dla młodych czy 500+ na każde dziecko – przyniosły efekt w jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu.

W podobny sposób PiS sprawdzało cyklicznie wiele tematów, które pojawiły się w kampanii. Na podstawie badań fokusowych mierzono np., czy i jak rezonuje temat powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki oraz kwestia tzw. ustawy 447. Ta ostatnia, uchwalona przez amerykański Senat, zdaniem przeciwników PiS z Konfederacji (sojuszu narodowców i wolnościowców) mogłaby doprowadzić do sytuacji, w której polski rząd wypłacałby świadczenia związane z mieniem utraconym przez ofiary Holokaustu. Z badań PiS wynikało, że ta sprawa jest istotna tylko dla najbardziej zaangażowanych grup, a nie rezonuje prawie wcale wśród ogółu elektoratu.

Oczywiście, dane to tylko początek. – Tak jak w każdym sztabie wiele decyzji było mocno dyskutowanych. Reakcja na 447 była jedna z nich – przyznaje nasz rozmówca. Ostatecznie w kampanii skończyło się tylko na deklaracjach, że rząd żadnych roszczeń nie uznaje i nie będzie uznawał. Działań legislacyjnych PiS nie podjęło.

Precyzyjny obraz elektoratu i jego potrzeb budował też kampanijną strategię „wrzucania" kolejnych tematów. Przykładem wprowadzenie w Polsce euro, które za sprawą PiS pojawiło się w kampanii jako straszak. Politycy partii rządzącej przypominali dawne wypowiedzi polityków PO o euro i twierdzili, że głos na nich oznacza rezygnację ze złotego i drożyznę.

Sondaże umożliwiały też korygowanie niektórych działań czy przesłania. Tak było np. ze sprawą LGBT. Sprawa pojawiła się w kampanii po tym, gdy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał w lutym tzw. kartę LGBT. To wywołało gorącą dyskusję, do której w pewnym momencie aktywnie włączyło się PiS. Później jednak – po deklaracji Kaczyńskiego „tolerancja tak, afirmacja nie" – partia nie zaostrzała już retoryki i przestała grać tym tematem na co dzień.

PiS regularnie sprawdzało też skalę poparcia. To trzeci element triady. Pod koniec kampanii były to sondaże przeprowadzane codziennie. Oczywiście ich wyniki nie były kolportowane poza bardzo ścisłym kręgiem osób, tak by nie zdemobilizować własnego elektoratu.

PiS po analizie kampanii samorządowej 2018 r. – ale i poprzednich – odkryło, że problemem jest mobilizacja elektoratu w ostatnich dniach przed głosowaniem. Dlatego w sztabie partii powstało specjalne „call center", którego celem była mobilizacja struktur w konkretnych okręgach wyborczych. Wolontariusze dzwonili do sympatyków i wyborców PiS. Z partyjnej centrali poganiano też lokalnych działaczy. – Wiedzieliśmy, którego szefa powiatowych struktur zmusić do pracy, a gdzie wyniki są już dobre – opowiada nasz rozmówca.

Call center działało na pełnych obrotach przez kilka kluczowych dni. Z jednym przesłaniem: zwycięstwo jest możliwe, ale trzeba większej mobilizacji. To zadziałało. PiS sprzyjały też trafne decyzje sztabowców, jak np. zawieszenie kampanii na południu Polski w czasie powodzi i wyjazd tam premiera Mateusza Morawieckiego. To spowodowało reakcję Platformy, co zakończyło się niefortunnym pojawieniem się Grzegorza Schetyny i Rafała Trzaskowskiego na wałach przeciwpowodziowych, na których nagrywali klipy wyborcze. – Widać było wyraźnie w trakcie kampanii, że konkurencja dysponuje błędnymi lub niekompletnymi danymi – podsumowuje nasz rozmówca.

Z myślą o jesieni

Politycy PiS uznają wygraną w eurowyborach za kamień milowy na drodze do drugiej kadencji u władzy w Polsce. Najbardziej obawiają się tego, że aktywiści i działacze osiądą na laurach po tak okazałym zwycięstwie w maju. Dlatego PiS zaczęło już ofensywę. Po ogłoszonej 4 czerwca rekonstrukcji rządu kolejnym jej elementem będzie obszerny kongres programowy, z nowymi propozycjami – też przygotowanymi na podstawie badań. Później – cykl spotkań w terenie.

– Te same sondaże, które pomogły nam w zwycięstwie, sprawiają, że wiemy, iż nic jesienią nie jest przesądzone – podsumowuje nasz rozmówca. Kluczem będzie nie tylko dalsza mobilizacja zwolenników PiS, ale też pytanie, czy opozycja ma jeszcze jakieś rezerwy np. w metropoliach. Zapowiedź udziału popularnych prezydentów miast w kampanii parlamentarnej jest odczytywana właśnie jako próba sięgnięcia po te rezerwy. Czy to zachęci wielkomiejskich wyborców do głosowania? Jak odpowiedzieć na ten ruch opozycji? Możemy być pewni, że zanim PiS podejmie jakiekolwiek decyzje, zapyta o to w badaniach.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Plus Minus
Tajemnice pod taflą wody