Żyjemy w czasach, kiedy trudno już w przyrodzie coś odkryć, tymczasem pan dojrzał to, czego inni nie widzieli, a mianowicie kształt jedenastościanu, nazwany K-dronem. Obecnie stanowi m.in. element instalacji w Muzeum Narodowym w Warszawie połączony z motywem człowieka witruwiańskiego Leonarda da Vinci. Kim jest dla pana Leonardo?
Leonardo jest najważniejszym artystą, jaki istniał, najważniejszą postacią łączącą innowacyjność i sztukę. Kiedyś powiedziałem dowcipnie, że by być malarzem, trzeba mieć więcej czasu niż myśli. Leonardo był malarzem, ale namalował „tylko" kilkanaście obrazów, bo miał wiele przemyśleń, wolał się zajmować genialnymi wynalazkami. Zachwycił mnie, kiedy miałem 13 lat i byłem uczniem liceum plastycznego w Poznaniu. Moja ochota na przedmioty ścisłe i humanistyczne oraz sztukę była wtedy dość nietypowa, więc bardzo mnie ucieszyło, że odkryłem kogoś takiego jak Leonardo.
Prowadzi pan z nim od lat własny dialog.
Trochę tak. W pewnym momencie życia zainteresował mnie złoty podział, czyli harmonijna zasada proporcji ilustrowana przez Leonarda w księdze renesansowego matematyka Luki Pacioliego, a ja odkryłem – nieznane wcześniej, pojawiające się w relacji koła i kwadratu – nowe zasady złotego podziału. Jestem pewny, że Leonardo byłby tym odkryciem bardzo zainteresowany. Koło w człowieku witruwiańskim jest zakreślone z pępka i dzieli jego wysokość właśnie w złotym podziale. W mojej książce o K-dronie, wydanej przez WSiP w 1995 r., poświęciłem kilka stron na zilustrowanie zdania Jerzego Kosińskiego. Kosiński był zafascynowany K-dronem. To on sprawił, że pierwszy artykuł o moim odkryciu ukazał się w „New York Magazine". Jerzy powiedział, że gdyby K-dron odkryto wcześniej – świat wyglądałby inaczej. W książce pokazałem, jak wyglądałby K-dron, gdyby narysował go Leonardo da Vinci. A przygotowując się do instalacji w Muzeum Narodowym, odnalazłem w jego zapiskach kształt, który K-dron przypomina. Czytając ostatnio dużo o Leonardzie, zauważyłem, że wyjeżdżając jesienią 1981 roku do Nowego Jorku, skończyłem 30 lat, czyli tyle, ile miał da Vinci, przenosząc się z Florencji do Mediolanu. W dramatyczny sposób zmienił miejsce pobytu. Porzucił miasto Medyceuszy, żeby pojechać do Sforzy. Napisał wtedy znamienny list, w którym chciał się przypodobać władcy Mediolanu. W dziesięciu punktach, na trzech stronach, pisał, co mógłby dla niego zrobić. Gdyby wybuchła wojna – mógłby tworzyć machiny militarne, które pozabijałyby wszystkich przeciwników. A gdyby był pokój – mógłby się przydać, przesuwając koryto rzeki lub tworząc inne udogodnienia. Wskazywał też, że może organizować wyjątkowe bale i zaskakiwać ich uczestników. Dopiero w dziesiątym punkcie napisał, że umie malować.
Niedawno prezentował pan model instalacji na otwarciu w Cambridge Innovation Center (CIC).