W ONZ jest kilkanaście krajów, w których nie sam rząd nawet, ale liczba ludności jest mniejsza niż administracja pani prezydent Gronkiewicz-Waltz. W ONZ jest teraz prawie dwieście państw i większość z nich postara się przysłać delegacje do Warszawy.
Mój stosunek do ONZ się zmienia. Kiedyś myślałam, że jest to coś w rodzaju parlamentu dzieci z „Króla Maciusia Pierwszego", ale kiedy przeczytałam tę książkę na nowo, już jako dorosły człowiek, zrozumiałam, że parlament wymyślony przez Janusza Korczaka był czymś dużo poważniejszym niż Zgromadzenie Ogólne ONZ.
Później, w latach 70., mieszkałam w Nowym Jorku i tam ONZ miał swoje zastosowanie, zwłaszcza misja sowiecka, pod którą aż kłębiło się od demonstracji, manifestacji, pikiet i głodówek.
W czerwcu 1982 roku nastąpił mój najintymniejszy kontakt z ONZ. Właśnie wtedy sowiecka propaganda prowadziła światową kampanię rozbrojeniową, której kulminacją miały być milionowa demonstracja w Central Parku i przemówienie (następnego dnia) sowieckiego ministra spraw zagranicznych Andrieja Gromyki. Sprawa była poważna, nawet bardzo: USA znacznie przeganiały ZSRS i należało zmobilizować świat (i ONZ).
Komitet Poparcia Solidarności w Nowym Jorku ruszył do Parku z napisami: „Rozbroić Związek Sowiecki, Rozbroić Jaruzelskiego, Free Poland". I naprawdę byliśmy jedynymi, którzy nie nieśli transparentów żądających natychmiastowego rozbrojenia USA i Reagana. Byliśmy w tym tłumie takimi rarogami, że ludzie podchodzili i pytali z nieukrywanym zdziwieniem: „Dlaczego rozbrajać ZSRS? Co oni złego zrobili? Kto to Jaruzelski?". Pytków ustawialiśmy w kolejkę do Jakuba Karpińskiego, który cierpliwie wszystko tłumaczył, a reszta sprzedawała koszulki z napisem „Solidarność". Następnego dnia wybraliśmy się z (wtedy 19-letnim) Erikiem Chenowethem do ONZ, gdzie dzięki wspaniałemu zbiegowi okoliczności udało nam się rozwinąć – dosłownie pod nosem Gromyki – prześcieradło z napisem: „Disarm Jaruzelski". Akcja trwała kilka sekund, bo zaraz rzucili się na nas ochroniarze, obezwładnili i sprowadzili do jakiejś piwnicy, gdzie po próbach przesłuchania oznajmiono nam, że mamy dożywotni zakaz wchodzenia na jakikolwiek teren należący do ONZ.