Wkrótce do gmin muzułmańskich w Polsce, m.in. w Białymstoku, Gdańsku, zaczęły przychodzić anonimy. Że pani prezes siłą zmusza katolików do zmiany wiary. A do Grzegorza Bogdanowicza, szefa gminy warszawskiej, zgłosił się Khalid S. Polski konwertyta, przez kilka tygodni pełnił w gminie Podlodów funkcję zastępcy Elżbiety Tarkowskiej-Chatila. Khalid porzucił stanowisko. Opowiedział, co widział i słyszał.
Z rozmowy Bogdanowicz spisał notatkę: „Deklaracje członkowskie w Podlodowie były wypełniane przez osoby, które nie są wyznawcami islamu, ale mieszkają w ośrodku. Jako zależni od niej przymuszani są do podpisywania dokumentów, które są sprzeczne z ich wolą i przekonaniami. Pani Tarkowska tworzyła fikcyjne dokumenty z zebrań, których faktycznie nie było. W połowie roku odbyło się spotkanie, na które zaproszono Tomasza Miśkiewicza. Przy tej okazji pani Tarkowska przygotowała cztery pary do ślubu, którego udzielił pan Tomasz Miśkiewicz. Pary te nie chciały zakładać rodzin i wspólnie żyć i mało znały się wzajemnie, co wynikało z rozmów przedślubnych, a przy niektórych byłem obecny".
– Prosiliśmy muftiego Miśkiewicza, jako przewodniczącego MZR, żeby wyjaśnił sprawę. Nic z tym nie zrobił – żali się Grzegorz Bogdanowicz. A to przecież afera – w katolickim kraju zmuszać do zmiany wiary na islam.
Dziś w Podlodowie trudno już natrafić na muzułmanina. – Allah? Panie, my tu sami porządni katolicy – zgodnie odpowiada para mieszana, ćmiąc cudzesy na podwórku. Ci, co zostali muzułmanami, rozjechali się po Polsce. Pan Tomcio ich rozumie. – Nie każdemu odpowiadają zasady. Trudno utrzymać wstrzemięźliwość.
Na zbiorowych zaślubinach była Ajsza, muzułmanka z Warszawy. Pracownik socjalny od trzydziestu lat. Prezes Tarkowska wysłała dużo imiennych zaproszeń dla gości z innych gmin. Ajszę zastanowiło, jak to możliwe, że do gminy w Podlodowie zapisało się tak dużo osób. Na terenie, gdzie ostatnimi wyznawcami Allaha byli kandydaci na pilotów z krajów arabskich. Zaczepiła starszą pensjonariuszkę. – To pani też jest muzułmanką? No, wie pani, każdy, kto chciał tu mieszkać, musiał podpisać. Ja i mąż jesteśmy emeryci, to nam już wszystko jedno.
Ajsza nie wiedziała wtedy jeszcze, że sama jest zapisana do gminy w Podlodowie. A nawet jest jej sekretarzem! – Jakiś czas po tych ślubach zadzwonił do mnie imam z Gdańska. Miał pretensje: – To ty pomagasz Tarkowskiej?! Jej gmina jest nielegalna! – zdębiałam. Dzwonię do Podlodowa, czy to prawda. A Tarkowska do mnie, no tak, zapisałam cię, bo potrzebowaliśmy sekretarza, ktoś tam za ciebie się podpisał... Nawet za bardzo się tym nie przejęła.