Polska w ruinie.
Właśnie. I te elementy prospołeczne nie wystarczyły PO do wygrania wyborów. Poza tym Platforma, robiąc gesty pod adresem elektoratu lewicowo-liberalnego, osierociła własnych wyborców o prawicowych poglądach. I ci albo zostali w domu, albo zagłosowali na PiS.
A teraz opozycja nie mogłaby się uciec do sloganu „Polska w ruinie"?
Mogłaby, tylko nie wiadomo, czy zdoła do tego przekonać ludzi.
Skoro uwierzyli w Polskę w ruinie w kampanii PiS, to dlaczego nie mieliby uwierzyć w kampanii PO? Przecież
w 2015 roku Polska nie był w ruinie.
W 2015 roku rzeczywiście wskaźniki gospodarcze były dobre, ale po aferach taśmowych PiS mógł przekonywać, że instytucje państwowe są w ruinie. A obecnie, gdy mamy rekordowe wskaźniki społeczno-gospodarcze, potwierdzone opiniami niezależnych instytucji międzynarodowych, byłoby naprawdę bardzo ciężko przekonać Polaków do owej ruiny, choć oczywiście niektóre miejsca, gdzie państwo szwankuje, można by wskazać. Ale trzeba to dobrze wyczuć, bo nie wszystkie sprawy są jednakowo ważne. Gdy jednak patrzę na stopień organizacji PiS i opozycji przed jesiennymi wyborami, to widzę, że PiS jest ciągle faworytem, choć jak mówiłem, potencjały wyborcze są podobne.
Bronisław Komorowski był faworytem wyborów prezydenckich 2015 roku, co nie przeszkodziło mu przegrać.
Bronisław Komorowski miał dobre sondaże i nie robił nic, a PiS ma dobre sondaże i robi więcej niż opozycja. To jest kluczowa różnica. PiS ma już gotową platformę wyborczą, a opozycja ciągle nie wie, w jakim kształcie pójdzie do wyborów, kto będzie na listach, zaś sensowny program prawdopodobnie uda się jej stworzyć dopiero w grudniu. A wybory są w październiku.
W 2007 roku zwycięstwo Platformie dali młodzi ludzie. Co się takiego stało, że przestali ją popierać?
Młodzi ludzie byli niezadowoleni z rządów PO, z umów śmieciowych. Kryzys 2008 roku w największym stopniu dotknął właśnie ich. Doskonale pamiętam, w jak trudniej sytuacji byli, gdy kończyli studia. Jeżeli decydowali się na praktyki, to musieli za nie zapłacić. O tym, żeby dostali wynagrodzenie za pracę w ramach praktyk, nie było mowy. Donald Tusk nie miał oferty dla młodych, dlatego zaczęli się identyfikować z opozycją, czyli z PiS, który starał się takie propozycje przedstawić.
Przez trzy lata rządów PiS niewiele zrobił dla młodych ludzi. Dlaczego ci wyborcy, zamiast głosować na opozycję w tegorocznych wyborach europejskich, po prostu zostali w domu?
Nie zgodzę się, że PiS nie robił nic dla młodych ludzi. Program 500+ jest adresowany m.in. do nich. To samo z Mieszkaniem+. Co więcej, ostatnio wykonano kolejne gesty pod adresem najmłodszego elektoratu – chodzi o obietnicę wprowadzenia zerowego PIT. Ale to prawda, że PiS nie zdobył nowych zwolenników w tej grupie wyborców. Zyskał za to wśród wyborców w wieku 50+, mieszkańców małych miejscowości i wsi. Jednocześnie młodsi wyborcy będą się mniej liczyli, bo ich liczba maleje. Oni wyniku wyborów nie będą zmieniać. Przestali być języczkiem u wagi.
Czyli teraz emeryci stają się ważniejsi?
Grupa wyborców 50+ stale rośnie. Ale nie wygrywa się wyborów, koncentrując się na jednej grupie czy na wybranym terenie. Pamiętam, jak irytowały mnie informacje, że PiS wygrywa w Polsce wschodniej, a PO w zachodniej, którym towarzyszyły mapki pięknie dzielące Polskę na dwie części – niebieską PiS i pomarańczową PO. Rzecz w tym, że brano pod uwagę wyniki wyborów na poziomie województw. Ale gdy się sięgnęło do rozkładu głosów w gminach i powiatach, było widać, że prawie cała Polska była niebieska w pomarańczowe kropki dużych miast. Wyjątkiem było Pomorze, gdzie Platforma wygrywała i w miastach, i na wsiach. Przy czym jeżeli opozycja przedstawi atrakcyjną ofertę, Polska może stać się cała pomarańczowa, bo potencjały wyborcze Zjednoczonej Prawicy i opozycji są podobne. W wyborach europejskich Polska jednak okazała się niebieska, bo elektorat PO został w domu.
Dlaczego?
Gdybyśmy odpowiedzieli na to pytanie, odrobilibyśmy pracę za opozycję. Ogólnie nie stworzono przekonującej oferty dla tych wyborców, bo hasła: „PiS prowadzi do polexitu" albo „PiS łamie konstytucję", okazały się niewystarczające. Oczywiście takie hasła są ważne dla wyborców postmaterialnych, stawiających prawa człowieka ponad poczucie bezpieczeństwa socjalnego, ale mimo wszystko wgląd opozycji w poziom emocji społecznych okazał się zbyt płytki. Zgubiło ją myślenie, że kampanię najlepiej prowadzić w mediach, zwłaszcza sprzyjających opozycji. A jak się przegra, to zawsze można ogłosić, że jest się moralnym zwycięzcą, tak jak to zrobił Donald Tusk 4 czerwca. PiS przez lata też był moralnym zwycięzcą i grupował coraz bardziej sfrustrowanych wyborców, nie widząc, jakie są oczekiwania większości społeczeństwa. Przemianę zapoczątkowało zwycięstwo Andrzeja Dudy.
Przemianę czego?
Przemianę elektoratu. Wynik wyborów prezydenckich stał w sprzeczności z tym, co było pokazywane w mediach. I to zbudowało morale wyborców PiS. Trzeba pamiętać, że obietnice społeczne nigdy nie były mocną stroną PiS. Przeciwnie – był on postrzegany jako partia, dla której sprawy ideologiczne są najważniejsze, a społeczne niekoniecznie. Ale gdy w 2015 roku PiS wygrał na hasłach społecznych i zrealizował obietnice wyborcze, stał się wiarygodny również w tematach społecznych. Jarosław Kaczyński nie jest już postrzegany jako radykalny ideolog, lecz jako polityk, który dąży do zmian społeczno- -gospodarczych w państwie.
—rozmawiała Eliza Olczyk, dziennikarka tygodnika „Wprost"
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95