Jeśli jest to dzień wolny od pracy, warto dłużej zostać w łóżku i pomedytować nad tym i owym. Rzut zmęczonego oka na półkę wypełnioną starymi książkami, dawno nikt do nich nie zaglądał. Jest Tolkien: „Silmarillion", „Hobbit", „Władca pierścieni". Fenomen czytelnictwa książek Johna Ronalda Reuela Tolkiena w naszym kraju zaczął się na długo przedtem, nim powstała myśl o realizacji filmu na motywach jego prozy. Przełomowe były lata 80., kiedy w szarzyźnie zafundowanej narodowi przez kamarylę Jaruzelskiego rzeczywistość wykreowana przez Tolkiena była po prostu innym światem, pełnym niezwykłości, ale także ostoją dla poniewieranych przez propagandę komunistyczną wartości.

Zobacz Empik.rp.pl

Wtedy o profesorze z Oksfordu wiedzieliśmy niewiele. Sytuacja radykalnie zmieniła się po odzyskaniu wolności, po sukcesie zaś ekranizacji „Władcy pierścieni" w reżyserii Petera Jacksona miliony już nie czytelników, ale fanów Tolkiena żyją w przeświadczeniu, że lepszej i ważniejszej książki nigdy nie było i nie będzie. Niestety, ostatnie produkcje Jacksona, oparte na Tolkienowskim „Hobbicie", w tym „Hobbit. Pustkowie Smauga", który właśnie wszedł na nasze ekrany, mają  komercyjny charakter, na który nie nabierze się nawet licealista. Niejakim wyjściem z sytuacji dla prawdziwych miłośników Tolkiena będzie sięgnięcie po „Upadek króla Artura" – po raz pierwszy u nas wydany poemat pisarza, nad którym pracował w latach 30. (pracę niestety zarzucił), całość zaś oparł na celtyckich legendach o królu Arturze i jego rycerzach Okrągłego Stołu.

Wersy Tolkiena przyjmują się nawet wtedy, gdy głowa wciąż lekko ćmi. „Dzień po dniu przyszedł. Świt jasny nastąpił, / beztroska bryza owiewała lekko / swym chłodem morze. Krzyk zbudził Mordreda. / Żagiel na morzu, żagiel w dali świeci!". Prawda, że ładne? Zwłaszcza wizja bryzy, miło łagodząca złe sny. Śpieszę wyjaśnić, że Mordred to wróg króla Artura, który wzniecił bunt, gdy ten przebywał na kontynencie, walcząc w obronie upadającego pod ciosami Germanów Imperium Romanum. To wszystko byłoby jednak zbyt proste. Jest królowa Ginewra, której Artur wybaczył niewierność, jest Lancelot, sprawca całego zamieszania. Mordred chce poślubić Ginewrę, ta ucieka do Lancelota. Nowa zdrada? Jak zareaguje król Artur? Na razie wraca do Brytanii, na skalistych brzegach rozgrywa się krwawa bitwa. Król toruje sobie drogę do swego dziedzictwa, a Tolkien odkłada pióro. Już nigdy nie dowiemy się, co stało się dalej. A może sami napiszmy lub wyobraźmy sobie ciąg dalszy. Taka praca wyobraźni to na pewno coś lepszego niż lektura Komudy, Pilipiuka i Piekary razem wziętych. Wiele zresztą wskazuje na to, że są to słudzy Mordreda. Może to oni doprowadzili do upadku króla Artura?