Jednak kiedy się traci przyjaciół, można zyskać czas na przemyślenia. Na przykład nad tym, dlaczego właściwie straciło się przyjaciół. Odkąd napisałam na tych łamach list do ks. Dariusza Oko, mam bardzo dużo czasu na przemyślenia. Dlatego postanowiłam rozpracować całą sprawę od początku. W co się wdałam? Kogo bronię, co zobaczyłam, czego może nie dostrzegłam?
Siadłam przy książkach, przy komputerze i tak właśnie trafiłam na link „Kamil Sipowicz miażdży ks. Oko". Nie lubię scen brutalnych, więc otworzyłam go niechętnie, ale się okazało, że to po prostu wywiad Moniki Olejnik z przeciwnikiem i z orędownikiem gender. Jedno z pierwszych zdań, które mnie mocno zastanowiły, powiedziała Monika Olejnik. Aby poświadczyć, że gender to dziedzina nauki, stwierdziła: „Chodzi przecież o to, że mężczyzna może też siedzieć w kuchni".
Nie wiedziałam, że do takiego odkrycia trzeba angażować siły naukowe. Jak świat światem najlepszymi kucharzami byli mężczyźni, a mój dziadek Michał, męski szowinista pierwszej wody, nigdy nie dopuszczał żony do garnków.
Oglądałam jednak wywiad dalej i tak właśnie trafiam na ustęp o Papui. Kamil Sipowicz powiedział, że latach 60. antropologowie zbadali plemiona na wyspach Papua-Nowa Gwinea i okazało się, iż tam role tradycyjnie przypisywane mężczyznom odgrywają kobiety. Wszystko jest pozamieniane. Tam jest inaczej niż na przykład w Europie. Czy to znaczy, że to, co jest w Papui, jest jakąś aberracją i powinniśmy tam pojechać i ich nauczyć, żeby się zachowywali tak jak my?
No nie, oczywiście, że nie, pomyślałam, zatrzymując nagranie. Całkowicie zgadzam się z Kamilem Sipowiczem. Trzeba szanować kulturę i obyczaje nawet tam, gdzie wydają się niedorzeczne i niezrozumiałe.