Wyznania ohydnego hipokryty

Kto wygra? Wałęsa czy Mazowiecki? Chyba nie ten chłopek-roztropek, który poprawnie po polsku zdania nie potrafi sklecić? Kto by na takiego robola z siekierką głosował? On był może dobry na czas walki, na czas wiecowania – teraz potrzebny jest ktoś mądry i stateczny, czyli pan Tadeusz...

Publikacja: 21.06.2014 11:00

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Był rok 1990 i słyszałem takie opinie ze wszystkich stron. I właściwie tylko takie. W „Życiu Warszawy", gdzie byłem wtedy na stażu w dziale miejskim, chyba jako jedyny chciałem głosować na Wałęsę, a w każdym razie jako jedyny tego nie ukrywałem. Moi znajomi z polonistyki także stukali się w głowę. Jak to możliwe, żeby student, magister niemal, chciał oddać głos na prostaka? A zresztą – niech sobie ten szalony Zdort głosuje na Wałęsę, wszyscy inni i tak wybiorą Mazowieckiego.

Powszechne było przekonanie, że pan Tadeusz wygra w pierwszej turze, bo przecież Polacy nie zgodzą się, aby kraj wziął w posiadanie niebezpieczny populista, którym w dodatku sterują zza pleców jacyś dwaj kurduple. Zdrowa większość społeczeństwa na pewno się na to nie zgodzi...

Pamiętamy wyniki: Wałęsa: 40 proc., Tymiński 23 proc., Mazowiecki – 18 proc. W drugiej turze wybraliśmy Wałęsę: 74 proc.

Przypomniałem sobie o tych „wszystkich", którzy mieli głosować na Mazowieckiego, kiedy kilka dni temu usłyszałem w dyskusji radiowej pewną dziennikarkę zapewniającą, że „wszyscy" w prywatnych rozmowach używają tak wulgarnego języka, z jakiego zasłynęli ostatnio dwaj wysocy urzędnicy. – Ci, którzy oburzają się na ich słownictwo, są ohydnymi hipokrytami, ponieważ sami tak mówią. To jest norma obecnie w Polsce. Takich słów używają moi znajomi, koledzy, przełożeni i w ogóle wszyscy – przekonywała dziennikarka.

„W ogóle wszyscy". Tak, słyszałem też kiedyś opinię, że „każdy mężczyzna" przynajmniej raz odwiedził dom publiczny.

Otóż zapewniam, że nie wszyscy mężczyźni chodzą do burdeli i nie wszyscy klną jak szewcy (podejrzewam nawet, że większość szewców nie klnie jak szewcy). Pewnie każdemu w nerwach zdarzy się czasem rzucić grubsze słowo, ale w żadnym z pism, w których pracowałem, nikt w podobnym natężeniu nie używał takiego języka, jak pan minister i pan prezes w restauracyjnym saloniku.

Nie używają go również moi współpracownicy, znajomi i przyjaciele w sytuacjach całkiem prywatnych – ani po sześciu kieliszkach wódeczki, ani nawet po jagnięcinie. Zdarzył mi się w ciągu minionych 20 lat jeden czy drugi redaktor naczelny, który czasem przeklął, ale przeważająca większość moich szefów nigdy nie pozwoliła sobie na użycie choćby jednego nieprzyzwoitego słowa.

Rozumiem, że są mężczyźni, którzy odwiedzają przybytki rozpusty, ale – choć trudno to zbadać i udowodnić – mam dziwne przekonanie, że do tej grupy należy znacząca mniejszość. I jeśli ktoś mówi, że do burdeli chodzą wszyscy, to daje tylko świadectwo w tej kwestii na swój temat. Podobnie jest z chamstwem i wulgarnością.

Przekonanie, że wszyscy w prywatnych rozmowach wulgarnie przeklinają, więcej niż o „wszystkich" mówi o otoczeniu, w jakim obraca się autorka tej opinii. W tym przypadku zresztą nie potrzeba domysłów i domniemań: o tym, że pryncypał wspomnianej dziennikarki jest skrajnie wulgarny, wiemy doskonale od czasu, gdy karierę w internecie zrobiło nagranie, na którym ordynarnie bluzgał na współpracowników.

Wniosek z tego jednak nie taki, że podobnie bluzgają „w ogóle wszyscy", ale inny, choć niewiele bardziej optymistyczny: że nawet prezesami NBP i redaktorami zostają czasem prostacy.

Był rok 1990 i słyszałem takie opinie ze wszystkich stron. I właściwie tylko takie. W „Życiu Warszawy", gdzie byłem wtedy na stażu w dziale miejskim, chyba jako jedyny chciałem głosować na Wałęsę, a w każdym razie jako jedyny tego nie ukrywałem. Moi znajomi z polonistyki także stukali się w głowę. Jak to możliwe, żeby student, magister niemal, chciał oddać głos na prostaka? A zresztą – niech sobie ten szalony Zdort głosuje na Wałęsę, wszyscy inni i tak wybiorą Mazowieckiego.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą