Atak trolli

Przed kilkoma dniami europejska prasa dokonała iście epokowego odkrycia. Oto w publikacji w „Le Figaro" potwierdzono aktywność rosyjskich trolli internetowych odpowiedzialnych za falę hejtingu we francuskiej i brytyjskiej prasie.

Publikacja: 02.08.2014 13:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Ofiarami są między innymi właśnie „Le Figaro" i „Guardian". Komentatorka francuskiej gazety pisze, że Rosyjska Agencja Badań Internetu zatrudnia 600 „cyberżołnierzy", którzy atakują każdą nieprzychylną dla Putina publikację. Ośmieszają autorów, kompromitują tezy, tworzą usilne wrażenie, że w Anglii i Francji trwa debata publiczna na równi ważąca argumenty obu stron ukraińskiego konfliktu.

Podobnie zresztą jest w przypadku feralnego boeinga Malaysia Air, który spadł na Ukrainie; francuska komentatorka konstatuje, że zadziwiająca ilość komentarzy wokół tej sprawy całkiem wprost reprezentuje opinię Kremla. Powinna jeszcze zadać pytanie: czyżby rzeczywiście znaczący procent dorosłych Francuzów mógł myśleć w taki właśnie sposób?

Pytania na szczęście nie zadaje. Ma świadomość, że te publikacje to nic innego jak jeden z przejawów cyberkonfliktu, najczęstszego chyba rodzaju współczesnej wojny, gdzie amunicją są słowa i opinie, ale ofiarami tacy sami ludzie jak zabici w innych rodzajach wojen.

Z jednej strony to cieszy, że opinia publiczna Zachodu odkryła wreszcie prawdę dostępną dotąd głównie dla służb wywiadowczych ich krajów. Może to oznaczać, że ogłupianie obywateli wolnych narodów nawet jeśli nie znajdzie kresu, to przynajmniej stanie się bardziej czytelne. Kiedy ma się w pamięci, z jaką łatwością sowiecka propaganda manipulowała łatwowiernym Zachodem już od pierwszych dni rewolucji (niedługo będzie sto lat), taki news przynosi jakąś nadzieję. Kiedyś trzeba było naprawdę dużej pracy umysłowej (Gide, Koestler) i niemałej empirii, by zrozumieć, że immanentną cechą komunizmu jest zinstytucjonalizowane kłamstwo, a i to nie zawsze było skuteczne (Sartre). Dziś świadomość dezinformacji jako części polityki nie pozwala wierzyć w byle bzdurę i uczy postaw sceptycznych. A przede wszystkim dystansu wobec polityków.

Ale jest i odwrotna strona problemu. Nazwałbym ją „wirtualizacją" wojny światopoglądowej. Fakt, że odbywa się ona w internecie, odbiera jej znamiona realności, znieczula ludzi, tworzy z ważnej sprawy niemal internetowy spam. Jego ofiary nie tyle wyrabiają sobie opinie na jakiś temat, ile tracą zainteresowanie sprawą, która chwilę wcześniej rozgrzewała do czerwoności.

Mam gorzkie przekonanie, że taki właśnie jest los najbrutalniejszego konfliktu współczesnych czasów, czyli wojny domowej w Syrii. Ten temat zwyczajnie się ograł. Został przysłonięty tysiącami mniej lub bardziej dramatycznych relacji. Przytłumiony statystyką i płynącymi zewsząd komentarzami, że w tej wojnie nie wiadomo już, o co chodzi, kto z kim walczy i że każdy ma swoją rację. A za setkami depesz o aktywności armii Asada czy dżihadystów naprawdę dochodzi do niezauważonego ludobójstwa.

To dwie strony tej samej monety. My w Polsce znamy je doskonale. Naturę sowieckiego kłamstwa, którą odziedziczył system Putina, rozumiemy jak mało kto w Europie. Pewnie dlatego publikacje o kremlowskich internetowych trollach przez naszą prasę przeszły już dawno temu. Długo przed tym, nim zauważyli je Francuzi. Czy coś nam to daje? Szczerze wątpię. Reputację wciąż mamy zszarganą rzekomą fobią antyrosyjską. Może wreszcie ktoś wymyśli, że to nieprawda?

I jeszcze jedno na koniec. Napisałem powyżej, że cyberwojna niesie z sobą takie same ofiary, jak zabici w innych rodzajach wojen. Jak to należy rozumieć? Otóż cyberkonflikt z natury rzeczy odwraca uwagę od rzeczywistego zabijania ludzi. Cyberwojna wokół Syrii zniechęca siły wolnego świata do jakiejkolwiek militarnej interwencji w tym kraju. Kremlowska cyberwojna z Ukrainą osłaniała realne działania zbrojne separatystów, którzy krok po kroku zajmowali kolejne tereny wolnej Ukrainy. Natrętne przedstawianie ich w roli bojowników słusznej sprawy walczących z faszystami z Majdanu wpędzało myślenie o tej wojnie w ślepą uliczkę rzekomych „spraw wewnętrznych" jakiejś odległej, europejskiej rubieży.

Jakie to dalekie od prawdy, pokazało dopiero strącenie malezyjskiego samolotu. Ta zbrodnia podziałała jak spora dawka adrenaliny. Obudziła nie tylko zachodnich polityków, ale i dziennikarzy.

Dziś już wiadomo, że kremlowskie trolle ponoszą klęskę. Zachód wprowadza coraz konsekwentniejsze sankcje i wydaje się, że Putin musi w sprawie Ukrainy ustąpić. Bardzo mnie to cieszy, ale zarazem wyobrażam sobie, jak wiele bym dał, żeby świat podjął jakieś poważne działania w sprawie Syrii. Dziś przeglądałem w internecie sceny bombardowania Qalaat al Madiq, czyli historycznej Apamei. Przed obiektywem kamery ginęli ludzie i dokonywano zniszczeń światowej klasy zabytków. Czy przyjdzie jeszcze dla nich jakaś nadzieja? A może warto o tym napisać następnym razem?

Ofiarami są między innymi właśnie „Le Figaro" i „Guardian". Komentatorka francuskiej gazety pisze, że Rosyjska Agencja Badań Internetu zatrudnia 600 „cyberżołnierzy", którzy atakują każdą nieprzychylną dla Putina publikację. Ośmieszają autorów, kompromitują tezy, tworzą usilne wrażenie, że w Anglii i Francji trwa debata publiczna na równi ważąca argumenty obu stron ukraińskiego konfliktu.

Podobnie zresztą jest w przypadku feralnego boeinga Malaysia Air, który spadł na Ukrainie; francuska komentatorka konstatuje, że zadziwiająca ilość komentarzy wokół tej sprawy całkiem wprost reprezentuje opinię Kremla. Powinna jeszcze zadać pytanie: czyżby rzeczywiście znaczący procent dorosłych Francuzów mógł myśleć w taki właśnie sposób?

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał