Joanna Szczepkowska: Co Pani mówi, Pani Olgo!

Od lat, co tam od lat... od wieków polscy pisarze krytykują polskie społeczeństwo. To ich prawo i obowiązek.

Publikacja: 31.01.2015 11:30

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Ważne tylko, żeby do starych dodawali nowe cechy, a przez pokolenia nie ściągali od siebie wzajemnie tych samych sloganów.

Niestety, od wieków Polak w literackiej krytyce to katolicki grzesznik o wyolbrzymionym ego. Taka właśnie poprawność polityczna, nudna już do bólu i wyuczona w szkołach, ujawnia się w wywiadzie z Olgą Tokarczuk w „Gazecie Wyborczej" w ubiegły weekend. Zawsze czytałam jej książki jako literaturę pełną tajemnicy i niedopowiedzeń. Tak też zabrałam się do tego wywiadu. Może dowiem się czegoś innego albo poznam inny niż obowiązujący rysunek Polaka? Tymczasem czytam: „Nikt nie chce być polskim chłopem. Takie fantazje przypominają trochę narcystyczne marzenia dzieci tuż przed okresem adolescencji:  dziecko wymyśla sobie, że w istocie zostało podrzucone swoim rodzicom, a jego proweniencja jest dużo lepsza, czasem fantastyczna".

Tak więc w Polsce nie istnieje osoba, która by z otwartością przyznawała się do wiejskiego pochodzenia. Polak żyje w wyimaginowanym świecie i pytany: „skąd jesteś", albo zmienia temat, albo opowiada o swoich szlacheckich przodkach. No i co z takim stanowiskiem ma zrobić osoba (ja w tym przypadku), która nagminnie spotyka się z młodymi ludźmi osiadłymi w miastach, którzy z całą otwartością częstują serami z rodzinnej wsi? Bez najmniejszej żenady opowiadają o swojej zagrodzie i wiejskim powietrzu? Może ja mam po prostu jakieś zwidy?

Olga Tokarczuk bardzo daleko idzie w tych skojarzeniach. Według niej „Przeciętny Polak myśli tropami Harry'ego Pottera (...), okazuje się podrzutkiem w rodzinie mugoli i nie ma nic wspólnego z banalnym światem swoich przybranych rodziców; pochodzi skądinąd i stąd jego moc". A więc Polacy, z którymi zetknęła się Olga Tokarczuk, odczuwają rodzaj potęgi i odcinają się od rodziców. Co ma z tą wiedzą zrobić osoba, która ciągle spotyka się z ludźmi chętnie opowiadającymi o matce i ojcu, a co więcej, swój czas planującymi tak, żeby pomóc w sianokosach?

Tokarczuk mówi dalej: „Anarchistami jesteśmy ze względu na chorobliwy indywidualizm, brak zaufania do siebie nawzajem i do każdej wspólnoty, którą jesteśmy w stanie stworzyć, szczególnie do państwa". Sporo tych wad w jednym zdaniu. Zatem plemię zwane Polakami jest plemieniem anarchistów. Pewnie w odróżnieniu od Francuzów na przykład, którzy od rana do wieczora współtworzą swoje państwo, nie wdając się w zbędną krytykę. Chorzy też jesteśmy strasznie, na słynny nasz indywidualizm, o którym do znudzenia uczymy się w szkołach. No tak. W odróżnieniu od innych żadnego z Polaków nie da się przyjąć do pracy w supermarkecie, bo zacznie przestawiać buty po swojemu i nie przyjmie fartuszka z logo firmy, tylko uszyje inny, na swoją modłę.

Pani Olgo, naprawdę? Naprawdę przez ostatnie kilkanaście lat dał się we znaki nasz „chorobliwy indywidualizm" czy raczej właśnie wypompowali z nas wszystkie możliwe indywidualne cechy – to jest prawdziwy problem?

Dalej Tokarczuk oznajmia: „brak zaufania do siebie, do każdej wspólnoty". Gdzie Pani żyje, Pani Olgo? Niech Pani pojedzie do mojego ukochanego Szczepkowa, niech Pani zobaczy, jak zdrowy i silny jest organizm wspólnotowy i sąsiedzki w gminie Janowiec Kościelny! Jak silne są tam obyczaje świętowania ze wspólnotą niemiecką zza pobliskiej granicy. Co jeszcze? „Brak zaufania do siebie nawzajem". Co za straszny kraj! Nikt tu sobie nie ufa, w odróżnieniu od Anglików, którzy wzajemne zaufanie mają wypisane na twarzy, prawda?

A, jest jeszcze religia według Olgi Tokarczuk. Otóż Polak, każdy absolutnie żyjący w granicach Odry i Nysy, to „powierzchowny katolik". Jak rozumiem, w odróżnieniu od francuskiego katolika. Polska religijność według Pani to raczej „tradycja, której Polak poddaje się bezrefleksyjnie". No bo Włosi na przykład przy porannej kawie studiują Pismo Święte, prawda? Stwierdza Pani: „mało który Polak traktuje ją [wiarę] dogłębnie i poważnie jako obowiązek moralny, społeczny czy jako wyzwanie intelektualne i porządkującą ideę". A ilu zna Pani Niemców, którzy religię traktują dogłębnie? Naprawdę więcej niż Polaków? Zapewniam Panią, że świadomie czy podświadomie większość Polaków posługuje się normami etycznymi, jakie przekazał katechizm. Tyle tylko że mówić o tym nie można, bo to oczywiście infantylne i wyidealizowane.

Oświadcza Pani: „Wszystkie religie mają ten sam podstawowy wspólny mianownik i na tym można by właściwie poprzestać – nie przysparzaj cierpienia, bo i tak zbyt wiele jest go na świecie". Naprawdę? Moim zdaniem podstawą każdej religii jest konieczność doskonalenia ducha w imię Boga i tym religijne życie różni się od życia ateisty. On, nawet jeśli się doskonali, to bez Boga po prostu. Żadna religia, z tego, co tak po polsku wiem, nie dąży do naprawy świata, tylko do naprawy duszy. Mówi Pani: „Myślenie, że dziedziczymy naszą indywidualną tożsamość za sprawą krwi, wydaje mi się irracjonalne i archaiczne. Plemienne".

Jako autorka książki na ten temat właśnie dość osobiście odczułam inwektywy o „irracjonalizmie" genetycznych podobieństw. Pani Olgo! Pani to mówi? Taka Pani jest pewna wszystkiego na rozum? A gdzie jest Tajemnica? Zawsze czytałam o niej w Pani książkach. W wywiadzie jej nie ma. Tajemniczo i mesjańsko pisze Pani jedynie o koniecznej przemianie, na którą wszyscy czekamy. Z tym akurat można się zgodzić. Tylko warunkiem wielkiej przemiany jest odrzucenie sloganów i poprawności politycznej.

Ważne tylko, żeby do starych dodawali nowe cechy, a przez pokolenia nie ściągali od siebie wzajemnie tych samych sloganów.

Niestety, od wieków Polak w literackiej krytyce to katolicki grzesznik o wyolbrzymionym ego. Taka właśnie poprawność polityczna, nudna już do bólu i wyuczona w szkołach, ujawnia się w wywiadzie z Olgą Tokarczuk w „Gazecie Wyborczej" w ubiegły weekend. Zawsze czytałam jej książki jako literaturę pełną tajemnicy i niedopowiedzeń. Tak też zabrałam się do tego wywiadu. Może dowiem się czegoś innego albo poznam inny niż obowiązujący rysunek Polaka? Tymczasem czytam: „Nikt nie chce być polskim chłopem. Takie fantazje przypominają trochę narcystyczne marzenia dzieci tuż przed okresem adolescencji:  dziecko wymyśla sobie, że w istocie zostało podrzucone swoim rodzicom, a jego proweniencja jest dużo lepsza, czasem fantastyczna".

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą