Niewolnictwo jest już dziś tematem banalnym, oklepanym, zostało poddane surowemu osądowi historii i nie mniej surowej ocenie moralnej ludzi wierzących i niewierzących. Niewolnictwo doczekało się powszechnego potępienia, najlepiej, aby w ogóle nigdy nie istniało albo żeby można było o nim zapomnieć raz na zawsze. Kto by chciał pamiętać, że Holenderska Kompania Zachodnioindyjska – jak ustalili historycy archiwiści na podstawie zachowanych ksiąg rachunkowych z epoki – przewiozła z Afryki do Ameryki około 609 tysięcy niewolników, z czego transport przeżyło około 509 tysięcy, zarabiając na tym od 65 do 80 milionów guldenów, co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość odpowiada mniej więcej miliardowi euro.
A przecież Holendrzy nie byli jedynymi w tej branży, niewolników wozili Portugalczycy, Hiszpanie, Francuzi, kto mógł, wprost przez Atlantyk i dookoła Afryki, jak się dało. Amerykańscy plantatorzy potrzebowali siły roboczej, aby sprostać rosnącemu popytowi na cukier, bawełnę, tytoń. Najtaniej było „nałapać" siłę roboczą w Afryce. Od początku XVII wieku ówczesne „agencje pracy" robiły kokosy na handlu niewolnikami. Historycy zajmujący się demografią szacują, że od 1500 do 1850 roku przewieziono do Nowego Świata 12 milionów niewolników.