Jonathan Safran Foer: Oto jestem, książka autora „Wszystko jest iluminacją”

– Stawiasz milion małp przed milionem maszyn do pisania i wychodzi z tego „Hamlet”. Dwa miliardy przed dwoma miliardami i dostajesz... Koran. Śmieszne, nie? – Rasistowskie – mruknął Max.

Publikacja: 28.04.2017 16:00

Jonathan Safran Foer

Jonathan Safran Foer

Foto: David Shankbone [CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)], via Wikimedia Commons

To jakiś żart? – spytał Irv, gdy jechali na lotnisko Washington National. Blochowie prędzej wyrzekliby się latania, niż nazwali je Portem Lotniczym imienia Reagana.

Grało National Public Radio, Irv poszukiwał bowiem konfrontacji z tym, czego nienawidził, a ku jego skrajnej odrazie puszczano audycję o budowie nowego osiedla na Zachodnim Brzegu. Irv nie cierpiał NPR. (...)

– Cóż, oto i odpowiedź – powiedział Irv, przytakując sobie pełnym samozadowolenia skinieniem głowy, które przypominało kiwanie się nad Talmudem albo parkinsona.

– Na co? – spytał Jacob, nie będąc w stanie ominąć przynęty.

– Na pytanie o najbardziej niezgodną z faktami, odrażającą moralnie, a przy tym po prostu najnudniejszą audycję, jaką w życiu słyszałem.

Odruchowa odpowiedź Irva wywołała reakcję w mózgu Jacoba i po kilku wymianach zdań zaczęli wywijać oratorskiego kozaka – ze skrzyżowanymi rękoma, kopiąc gdzie popadnie.

– A poza tym – powiedział Jacob, czując, że posunęli się za daleko – wedle jego własnych słów był to felieton, w którym wyraził swoją opinię.

– Cóż, opinia tego skretyniałego debila jest f a ł s z y w a...

Fakty są takie... że mamy rację

Nie odrywając wzroku od iPada, Max stanął w obronie National Public Radio (a w każdym razie logiki) i z tylnego siedzenia oznajmił:

– Opinie nie mogą być fałszywe.

– A oto dlaczego opinia tego idioty jest idiotyczna... – Irv odhaczał każde „dlatego że" na palcach lewej ręki. – Dlatego że tylko antysemitę można „sprowokować do antysemityzmu" (szkaradna fraza); dlatego że sama sugestia gotowości podjęcia rozmów z tymi fanatykami byłaby dolewaniem manischewitza do ognia; dlatego że (nie bez powodu) w ich szpitalach jest pełno rakiet wycelowanych w nasze szpitale, wypełnione nimi; dlatego że w ostatecznym rozrachunku my uwielbiamy kurczaka kung pao, a oni kochają śmierć; dlatego (i od tego tak naprawdę powinienem był zacząć) że proste i niepodważalne fakty są takie... że mamy rację!

– Jezu, trzymaj się swojego pasa!

Irv zdjął drugą rękę z kierownicy, którą teraz podtrzymywał tylko kolanami, by zyskać jeszcze jeden oratorski palec.

– I dlatego że, tak czy siak, po co nasze jarmułki mają się tłoczyć obok gojowskich skautów zapracowujących na odznakę demonstranta przed akademikiem w Berkeley albo obok małp w kefijach, co sobie trochę porzucają kamykami w tej tak zwanej Gazie?

– Przynajmniej jedna ręka na kierownicy, tato.

– Wpakowałem się komuś pod koła?

– I poszukaj lepszego słowa niż „małpy".

Irv odwrócił się twarzą do wnuka, nadal kierując za pomocą kolan.

– Musisz tego posłuchać. Stawiasz milion małp przed milionem maszyn do pisania i wychodzi z tego „Hamlet". Dwa miliardy przed dwoma miliardami i dostajesz...

– Patrz na drogę!

– ...Koran. Śmieszne, nie?

– Rasistowskie – mruknął Max.

– Arabowie to nie rasa, bubele. To grupa etniczna.

– Co to takiego maszyna do pisania?

– I jeszcze jedno – powiedział Irv, odwracając się do Jacoba i wycelowując w niego palec wskazujący, nie opuściwszy przy tym pozostałych sześciu palców. – Ludzie w szklanych domach nie powinni rzucać kamieniami, ale ludzie bez ojczyzny naprawdę nie powinni tego robić. Bo kiedy te ich kamienie potłuką witraże Chagalla, nie oczekuj, że zobaczysz nas na kolanach z szufelką w ręce. To, że jesteśmy bystrzejsi od tych pomyleńców, nie znaczy, że mają monopol na szaleństwo. Arabowie muszą zrozumieć, że my też mamy w zanadrzu kamienie, ale nasza proca jest w Dimonie, a palec na przycisku jest połączony z ramieniem, na którym wytatuowano obozowe numery!

– Skończyłeś?

– Z czym?

– Jeśli mogę cię na chwilkę gościć z powrotem na Błękitnej Planecie, myślałem sobie, że w drodze powrotnej powinniśmy zabrać Tamira w odwiedziny do Isaaca.

– Po co?

– Bo wyraźnie ma depresję z powodu przeprowadzki i...

– Gdyby był zdolny do wpadania w depresję, zabiłby się siedemdziesiąt lat temu. (...)

Jacob rozważał, czy oddać, czy odpuścić. Doktor Silvers nazwałby to myśleniem binarnym, ale ufność, jaką pokładał w krytyce systemu binarnego, sama w sobie była binarna. I był to zbyt ciężki poranek, żeby babrać się w szczegółach kłótni z nieugiętym ojcem. Jak zawsze więc: odpuścił. Albo raczej: zamortyzował to.

– To dla niego trudna zmiana – powiedział Jacob. – Ostateczna. Chcę tylko powiedzieć, że musimy być delikatni...

– Jest ludzką skamieliną.

– Jest górą niewyjawionego cierpienia.

– Mamy zielone – rzucił Max.

Świat nienawidzi Żydów

Ale zamiast jechać, Irv odwrócił się, by wyraźnie podkreślić to, od czego odbiegł:

– Oto w czym rzecz: liczba Żydów na świecie spada do granicy błędu w chińskim spisie ludności i wszyscy nas nienawidzą. – Ignorując dobiegające z tyłu trąbienie, ciągnął: – Europa... o, to dopiero kontynent, gdzie nienawidzą Żydów. Francuzi, te tchórzliwe cipy, nie uroniliby ze smutku nawet jednej łzy, gdybyśmy zniknęli.

– O czym ty w ogóle mówisz? Pamiętasz, co powiedział francuski premier po ataku na koszerny supermarket? „Każdy Żyd, który opuści Francję, zabierze jej kawałek ze sobą". Albo coś w tym stylu.

– Kupa merde. Wiadomo, że za kulisami miał butelkę Château Sang de Juif rocznik 1942, żeby wznieść toast za brakujący kawałek Francji. Anglicy, Hiszpanie, Włosi. Ci ludzie chcą, żebyśmy zginęli. – Wystawił głowę przez okno i wrzasnął na trąbiącego kierowcę: – Jestem dupkiem, dupku! Głuchy nie jestem! – A potem znów zwrócił się do Jacoba: – Naszym jedynym partnerem w Europie, na którym można polegać, są Niemcy, a czy ktokolwiek wątpi, że pewnego dnia skończy się ich poczucie winy i wyjdą spod klosza? I czy ktokolwiek naprawdę wątpi, że pewnego dnia, gdy tylko warunki będą odpowiednie, Ameryka uzna dla dobra wszystkich, że jesteśmy hałaśliwi, śmierdzący, bezczelni i zdecydowanie zbyt sprytni?

– Ja – powiedział Max, uchylając odrobinę okno, żeby zrobić na coś zbliżenie.

– Hej, Maxy – powiedział Irv, próbując przyciągnąć jego wzrok w lusterku wstecznym – wiesz, dlaczego paleontolodzy poszukują kości, a nie antysemityzmu?

– Dlatego że są paleontologami, a nie Ligą przeciwko Zniesławieniu? – zasugerował Jacob.

– Dlatego że lubią się zagłębiać. Łapiesz?

– Nie.

– Nawet jeśli wszystko, co mówisz, jest prawdą – zaczął Jacob – a tak...

– Zdecydowanie jest.

– ...nie jest...

– Jest.

– Ale nawet gdyby tak było...

– Świat nienawidzi Żydów. Wiem, że uważasz, że dominacja kulturowa Żydów jest swego rodzaju kontrargumentem, ale to tak, jakby powiedzieć, że świat uwielbia pandy, bo tłumy przychodzą oglądać je w zoo. Świat nienawidzi pand. Chce, żeby zdechły. Nawet ich młode. I świat nie cierpi Żydów. Zawsze tak było. I zawsze będzie. Tak, można użyć bardziej uprzejmych słów i przywołać polityczne konteksty, ale nienawiść pozostanie nienawiścią, i to zawsze dlatego, że jesteśmy Żydami.

– Lubię pandy – włączył się Max.

– Nie lubisz – poprawił go Irv.

– Byłby niezły odpał, gdybym miał pandę w domu.

– Maxy, wyżarłaby ci twarz.

– Mega.

– Albo przynajmniej zajęłaby nasz dom i skonfrontowała nas ze swoim poczuciem prawa własności – dodał Jacob.

– Niemcy wymordowali półtora miliona żydowskich dzieci, ponieważ były to żydowskie dzieci, a trzydzieści lat później zostali gospodarzem igrzysk olimpijskich. I jaki zrobili z tego użytek! Żydzi ledwo, ledwo wygrali walkę o na s z e ocalenie i wiecznie są uznawani za wyrzutków. Dlaczego? Dlaczego zaledwie pokolenie po tym, jak prawie ulegliśmy zagładzie, żydowską wolę przetrwania uważa się za pragnienie podboju? Zapytaj sam siebie: dlaczego?

Jego „dlaczego" nie było pytaniem, nawet retorycznym. To był kuksaniec. Odepchnięcie wyprostowaną ręką w czasach wymuszonych gestów.

Fragment książki Jonathana Safrana Foera „Oto jestem", przeł. Krzysztof Cieślik, wydanej właśnie przez Wydawnictwo W.A.B. Autor, pisarz, wykładowca creative writing na Uniwersytecie Nowojorskim, opublikował wcześniej m.in. „Wszystko jest iluminacją", tłum. Michał Kłobukowski (W.A.B. 2003) – nagroda Guardian First Book Award, oraz „Strasznie głośno, niesamowicie blisko", tłum. Zbigniew Batko, (W.A.B. 2007).

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

To jakiś żart? – spytał Irv, gdy jechali na lotnisko Washington National. Blochowie prędzej wyrzekliby się latania, niż nazwali je Portem Lotniczym imienia Reagana.

Grało National Public Radio, Irv poszukiwał bowiem konfrontacji z tym, czego nienawidził, a ku jego skrajnej odrazie puszczano audycję o budowie nowego osiedla na Zachodnim Brzegu. Irv nie cierpiał NPR. (...)

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Ku globalnej Korei
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Kataryna: Minister panuje, ale nie rządzi
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Niech żyje sigma!
Plus Minus
Jan Bończa-Szabłowski: Tym bardziej żal…
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Syria. Przyjdzie po nocy dzień