W czerwcu 2016 r. ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Polski Frank-Walter Steinmeier (obecny prezydent RFN) oraz Witold Waszczykowski z dumą zaprezentowali zgromadzonej w jednej z berlińskich szkół publiczności polsko-niemiecki podręcznik. Książka „Europa. Nasza historia", obejmująca okres starożytności i średniowiecza, to pierwszy z zaplanowanych czterech tomów, które mają być wydawane aż do 2019 r. Ostatnia część cyklu obejmować będzie XX wiek. Wszystkie tomy, w dwóch wersjach językowych, przeznaczono dla uczniów szkół ponadpodstawowych w Polsce i w Niemczech.
Wspólne prace nad koordynacją treści historycznych, wykładanych w szkołach obu naszych państw, to nie nowość. Już od 1972 r. działa polsko-niemiecka komisja podręcznikowa. Jednak przez przeważającą część czasu zajmowała się ona przeglądem treści osobno wydawanych pozycji. Jeden podręcznik do historii, służący młodym przedstawicielom obu narodów, to precedens w skali Polski. To także drugie tego rodzaju wydarzenie w skali Europy: poprzedziło je wydanie podobnej książki dla Niemców i Francuzów. Inicjatorem obecnego pomysłu był minister Steinmeier. To on w 2006 r. zaproponował Warszawie wspólne opracowanie podręcznika. Prace ruszyły dwa lata później. W projekt zaangażowanych jest kilkudziesięciu specjalistów z Niemiec i Polski.
Łączenie perspektyw
Udało nam się nie tylko połączyć polską i niemiecką perspektywę, lecz równocześnie stworzyć wspólną europejską narrację" – powiedział prof. Robert Traba, dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, komentując wydanie pierwszego tomu. Traba, jako współkierujący Radą Ekspertów (ze strony niemieckiej kieruje nią prof. Michael G. Müller z Uniwersytetu w Halle), koordynuje rozległy proces redagowania oraz wydawania edycji polskojęzycznej. „Będziemy mogli spierać się o interpretacje, ale ich podstawą będzie rzetelna wiedza. To ważne, bo właśnie brak wiedzy i wrażliwości dla »innego« jest źródłem nieporozumień i konfliktów". Trzy lata wcześniej, jeszcze w trakcie przygotowania dzieła, prof. Traba zapowiadał: „Łamiemy zasadę, że edukacja historyczna jest wytworem wyłącznie narodowej tradycji. To unikalny projekt w skali całej Europy, a nawet i świata. Dajemy jedną dawkę wiedzy w obu krajach na temat przeszłości. Nigdzie w Europie nie ma niczego podobnego. No, może poza nie do końca udanym przykładem francusko-niemieckim, który jednak zbyt mocno koncentruje się na tych dwóch krajach".
Optymizm profesora jest jak najbardziej uzasadniony. Współtworzy on rzecz nie tylko nową, lecz także niezwykle potrzebną. Pomysł na „Europę. Naszą historię" mocno przewietrza zarówno niemiecką, jak i polską ocenę własnej przeszłości, filtruje ocenę wzajemnych relacji przez soczewkę tysiącletnich dziejów, a także osadza te relacje w kontekście przynależności do tego samego, europejskiego obszaru kulturowego. W każdym z tych wymiarów podręcznikowa seria – w co należy wierzyć – przyniesie pożytek.
Warto jednak przyjrzeć się również temu, czego owemu (powtarzam: dobremu) programowi brakuje. Wskazać na progi, na których zatrzymała się innowacyjna myśl twórców całego pomysłu. A także zwrócić uwagę na niewystarczalność konceptu „wspólnej narracji historycznej" w niezwykle ambitnym zadaniu, jakim jest wzajemne zrozumienie Polaków z Niemcami. Prof. Traba ma rację mówiąc, że źródłem nieporozumień i konfliktów jest brak wiedzy i wrażliwości wobec partnera. Ale nie jest to racja cała. Nieporozumienia polsko-niemieckie to obszar rozległy, w którym mieści się zarówno brak wiedzy, jak i obojętność, zła wola, a także – co niebagatelne – całkiem spore segmenty naszych narodowych podświadomości. A na to nie ma panaceum, tutaj przy wyborze lekarstw potrzebna jest komplementarność.