Gracze długo się o nią dopytywali. We wszystkich ankietach twierdzili, że starcie z nazistami sprawia im największą frajdę. Wreszcie dostali to, na czym im zależało.

Tryb single-player okazuje się przyzwoity. To znaczy owszem, jest szalenie widowiskowy i emocjonujący, ponadto wciąga do tego stopnia, że trudno jest oderwać się od monitora. Tyle że opowiada właściwie tę samą historię co kilkadziesiąt innych gier. Wojna rozpoczyna się tu od lądowania aliantów w Normandii. Żołnierze giną setkami, a bohater – w którego wciela się gracz – stopniowo traci wszystkie złudzenia. Zaczyna docierać do niego, że wbrew propagandzie służba wojskowa nie jest fajną męską przygodą, lecz samobójstwem. Przetrwanie zależy od szczęścia, a życie ludzkie niewiele dla dowódców znaczy.

Imponuje rozmach starć, doskonałe efekty specjalne, każda wymiana ognia na długo zapada w pamięć. Scenariusz opowiada jednak historię schematyczną i niczym nie zaskakuje. Co innego tryb multiplayer, umożliwiający rywalizację w sieci z innymi graczami. Jest dopracowany w każdym calu! Obok klasycznego deathmatchu najlepsze wrażenie robią rozgrywki zatytułowane po prostu: „wojna". To zespołowe misje etapowe, rodzaj miniopowieści. Jedna drużyna musi wykonać szereg połączonych ze sobą zadań, druga jej to uniemożliwić.

Call of Duty: WWII przypomina filmowy blockbuster, ma bowiem drobne wady i niedociągnięcia, jednak rekompensuje je rozmach. W tym kontekście nie dziwią doniesienia, że w ciągu pierwszych kilku dni od premiery gra przyniosła pół miliarda dolarów przychodów. W Hollywood mogą tylko o takim wyniku pomarzyć!

Call of Duty: WWII, Activision Blizzard, PC, PS4, Xbox One