„The Curse”. „Fejki” hipsterów, zabobon TikToka

Kąśliwą satyrą na fałszywe używanie liberalnych wartości jest serial „The Curse” w SkyShowtime. Fantastycznie grają Emma Stone, Nathan Fielder i Benny Safdie.

Publikacja: 17.01.2024 03:00

Nathan Fielder i Emma Stone. W sieci jest już pięć części serialu

Nathan Fielder i Emma Stone. W sieci jest już pięć części serialu

Foto: Materiały Prasowe

Bezrobotny z Nowego Meksyku (USA) opowiada przerażająco smutną historię. Dwójka młodych ludzi nie może opanować wzruszenia. Pocieszają go. Chcą pomóc. Załatwią mu pracę. Praca pomoże sfinansować leczenie walczącej z nowotworem matki.

Zanim jednak „american dream” sprawi, że popłaczemy się jak bobry, okazuję się, że jako widzowie „The Curse” daliśmy się wkręcić. Wstrząsająca scena ma pomóc młodemu małżeństwu, Whitney (Emma Stone) i Asherowi (Nathan Fielder), zdobyć kontrakt dużego nadawcy na produkcję dokumentalnego serialu „Fliplanthropy”. Tymczasem operator kamery Dougie (Benny Safdie) nie ma wątpliwości: nieszczęśliwiec musi powtórzyć wyznanie, a jego matka wzmocnić dramatyzm sytuacji płaczem. Nie ma ochoty? Łzy da się sprowokować, pakując do oczu mentol.

Lustro fotowoltaiki

Cięcie, popularne także u nas „Mamy to!”, i znajdujemy się w samym centrum ściemy, która ogarnia coraz większe obszary rzeczywistości i internetu. Zawodowi aktorzy naśladują tak zwanych zwykłych ludzi, zaś naturszczycy kształtują styl nowego show-biznesu i miliardów ludzi, wyrastając na gwiazdy.

Czytaj więcej

Forst Szyca według Mroza: pogromcy kolaborantów straszą w Tatrach

Świat nie jest już teatrem, telenowelą, lecz reality show, w którym granica między prawdą a kłamstwem zaciera się w każdej chwili. Oszukujemy się non stop, w dobrych lub złych intencjach. A jeśli uchował się ktoś, kto nie wiedział, co to „fake” – „The Curse” uzmysławia istotę nowego rodzaju kłamstwa. Tu nawet sprzedawcy szkolą się w technikach komediowych, żeby wcisnąć klientom kit. Zaś to, że głównym tematem jest utrata, kupno i podniesienie standardu mieszkania lub domu – sprawia, że serial dotykający problemu bezdomności, wywłaszczenia, „czyścicieli”, flippowania, czyli kupowania zaniedbanych nieruchomości, remontowania ich i odsprzedawania z zyskiem, lub życia na kredyt – dotyczy każdego z nas.

Zaś film o domu i osiedlu ze zróżnicowanym przekrojem społecznym to przecież obraz naszej mutującej globalnej wioski – odbity w fasadach domów, które w serialu są lustrzaną fotowoltaiką.

„The Curse” w reżyserii Nathana i Davida Zellnerów stawia też pytanie, czy tematy, które postępowa część ludzkości wykreowała ostatnio dla ratowania świata – globalne ocieplenie, ekologia, poszanowanie dla mniejszości i ofiar rasizmu, walka z gentryfikacją, performance, działalność charytatywna – nie stają się w publicznych debatach, za parawanem politycznej poprawności, instrumentem szantażu emocjonalnego, który różnego rodzaju hochsztaplerom służy do robienia kariery i kasy.

Kluczem do wyjątkowej recepty na „The Curse”, łączącej paradokument, programy „kup mieszkanie i wyremontuj je z nami”, ukrytą kamerę, czarną komedię obyczajową – są twórcy i aktorzy. Emma Stone, znana ze „Spidermana” i „La La Land”, to przecież także gwiazda wylansowana przez Woody’ego Allena, m.in. w „Magii w blasku księżyca”, nomen omen, o fałszowaniu tożsamości oraz sile iluzji i medium.

O ile jednak Allen pokazywał grzeszki liberalnej inteligencji i bohemy o hipisowskich korzeniach, Stone idealnie pasuje do grania reprezentantki następnego pokolenia, które z hipsterskich ideałów zrobiło jeden wielki geszeft. Logo Greenpeace’u z pacyfką na koszulce to idealna wizytówka, by odwrócić uwagę od ściemy, jaką proponuje Whitney, wsparta niesamowicie sugestywną mimiką i artykulacją Emmy Stone. Jej bohaterka tak bardzo dba o zasady, gdy oszukuje, że uwierzyła własnym kłamstwom. Gdy chce „sprzedać” światu ideę idealnego miasteczka złożonego z pasywnych domów, które pochłaniają tyle energii, ile wytworzą – zapomina, że na jej ekologicznym idealizmie cieniem kładzie się biznes rodziców.

Aplikacja dziewczynki

Mający żydowskie korzenie twórcy scenariusza Nathan Fielder i Benny Safdie pozwolili sobie pograć stereotypem żydowskich przedsiębiorców mocniej niż Woody Allen, a znany z jego filmów motyw seksualnych kompleksów rozegrali bezkompromisowo, czyniąc z motywu minipenisa niemal freudowski symbol kłopotów elit z płodnością.

Czytaj więcej

Jeszcze „Detektyw”, czy może już kompletnie inny serial? Premiera „Krainy nocy” na HBO

Nathan Fielder w serii „Próba generalna” pomagał z kolei zwykłym ludziom, ale i sobie, ćwiczyć rozmowy na trudne tematy, korzystając ze scenografii i aktorów zatrudnionych do odtwarzania kryzysowych sytuacji. Motyw zażenowania własną nieporadnością w okłamywaniu innych ćwiczył w reality show „Nathan for You”, gdzie doradzał ludziom z finansowymi problemami.

Benny Safdie („Nieoszlifowane diamenty”, „Oppenheimer”) w koszulce Led Zeppelin i Guns N’ Roses, zgodnie za zasadą „nie wierz hipisom po trzydziestce”, gra czarująco wyluzowanego producenta i kamerzystę. Wzbudza zaufanie kobiet… wyznając za każdym razem, że czuje się odpowiedzialny za śmierć żony, która zginęła w wypadku samochodowym, gdy on był pijany.

Serial posługujący się językiem paradokumentu i ukrytej kamery wymagał od scenarzystów mistrzostwa w portretowaniu nowych strategii kłamstw, zaś od aktorów subtelności gry w jego pokazywaniu – tak by miało pozór wyrzutów sumienia. A jeśli oszustwa wymagają perswazji – to pełnej zacukania w stylu Boba Odenkirka w serialu „Zadzwoń do Saula”.

By wzmocnić efekt satyry, twórcy umieścili akcję na terenie, który należał kiedyś do Indian. Jednocześnie kpią z fortun dawnych ofiar, kasyn w rezerwatach i obchodzenia prawa skarbowego. Mamy przewrotnie potraktowany wątek sztuki postindiańskiej, przypominającej naszą cepelię, a także idiotycznego performance’u, wobec którego trzeba robić dobrą minę do złej gry, by zbudować „dobre społeczne relacje”, ubezpieczające biznes.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Serial „1670” to istota polskości

Serial staje się zwariowanymi happeningiem, gdy zaangażowani do reklamiarskiego reality show przechodnie, amatorzy czy autentyczni nabywcy, przed kamerą zdradzają prawdziwe poglądy i potrzeby. Te zaś rozsadzają ekologiczny model pasywnych domów: ktoś woli bowiem kuchnię gazową, a nie indukcyjną, bo się na niej lepiej smaży. Szachują żądaniem klimatyzacji, nie dbając o ślad węglowy.

Scenariusz serialu w serialu i kalkulacje stworzone przez białych hipsterów zawirusowuje też czarna nastolatka wychowana na TikToku. Dorośli lekceważą apkę, ale jej trendy, w tym tytułowa klątwa, jak pokazuje groteskowo „The Curse”, mogą cofnąć ludzkość do średniowiecznych przesądów, a ludźmi da się też sterować jak psami Pawłowa.

Bezrobotny z Nowego Meksyku (USA) opowiada przerażająco smutną historię. Dwójka młodych ludzi nie może opanować wzruszenia. Pocieszają go. Chcą pomóc. Załatwią mu pracę. Praca pomoże sfinansować leczenie walczącej z nowotworem matki.

Zanim jednak „american dream” sprawi, że popłaczemy się jak bobry, okazuję się, że jako widzowie „The Curse” daliśmy się wkręcić. Wstrząsająca scena ma pomóc młodemu małżeństwu, Whitney (Emma Stone) i Asherowi (Nathan Fielder), zdobyć kontrakt dużego nadawcy na produkcję dokumentalnego serialu „Fliplanthropy”. Tymczasem operator kamery Dougie (Benny Safdie) nie ma wątpliwości: nieszczęśliwiec musi powtórzyć wyznanie, a jego matka wzmocnić dramatyzm sytuacji płaczem. Nie ma ochoty? Łzy da się sprowokować, pakując do oczu mentol.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Platformy streamingowe
„Problem trzech ciał” - serial, który pobudza do myślenia
Platformy streamingowe
Serial „1670” będzie miał dalszy ciąg
Platformy streamingowe
„Reżim” z Kate Winslet. Putin, Trump, Le Pen i Rasputin w jednym
Platformy streamingowe
Nowy „Szogun”. Mocny początek z seppuku i gotowaniem ludzi
Platformy streamingowe
Tajemniczy Cristóbal Balenciaga bohaterem nowego serialu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił