Skoro nawet oficjalna strona FIFA najwięcej miejsca poświęca dwójce napastników, pisząc o „spotkaniu legend", nie ma sensu dyskutować i na siłę szukać innych bohaterów.
FIFA zauważa, że obaj mieli trudne początki, że ich talent mógł zostać zmarnowany przez nieudolnych działaczy, że wszystko, co osiągnęli, zawdzięczają determinacji. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że trzy lata starszy Gignac mógł zrobić większą karierę, a w rubryce sukcesy przed wyjazdem do Meksyku wpisać coś więcej niż dwa puchary ligi francuskiej wywalczone z Olympique Marsylia czy tytuł króla strzelców Ligue 1 (w barwach Toulouse w sezonie 2008/2009).
Mało brakowało, by został bohaterem finału Euro 2016. Wchodząc z ławki rezerwowych za Oliviera Giroud, był w samej końcówce bliski zdobycia zwycięskiej bramki dla Francji. Trafił jednak w słupek, doszło do dogrywki, po której wygrała Portugalia. – Ta sytuacja będzie mnie prześladowała przez resztę kariery – opowiadał.
Gignac dostawał powołania od Didiera Deschampsa, choć od roku grał już za oceanem. Oferty z Europy też przychodziły, ale wybrał kierunek egzotyczny, spakował walizki i przeprowadził się do Meksyku. Wolał być gwiazdą w Monterrey niż rezerwowym w klubie wielkim jak Bayern. Przez sześć lat uzbierał blisko 150 goli, stał się najlepszym strzelcem w historii Tigres, to on zdobył zwycięskie bramki w finale Ligi Mistrzów strefy Concacaf (Ameryka Północna, Środkowa i Karaiby) oraz ćwierćfinale i półfinale klubowego mundialu.
– Pod względem technicznym Gignac wciąż mnie olśniewa. To on prowadzi zespół i wyznacza rytm. Wie, kiedy przyspieszyć, a kiedy spowolnić grę. Nie jest łatwo go zatrzymać – chwali Francuza były mistrz świata z reprezentacją Brazylii Kaka. Tygrysy pokonały już w Katarze koreański Ulsan Hyundai i brazylijski Palmeiras, są pierwszą drużyną z Meksyku, która powalczy o triumf w KMŚ. Dotąd trofeami dzieliły się tylko zespoły z Europy i Brazylii. W Bayernie nikt najbliższego rywala lekceważyć nie zamierza.