Mecz Polska - Ukraina. Rywale grali, kadra Brzęczka wygrała

Polska pokonała w Chorzowie Ukrainę 2:0. Na boisku lepiej prezentowali się Ukraińcy, a wynik był korzystny dla Polaków. Mało w tym logiki, ale taki jest futbol.

Aktualizacja: 11.11.2020 23:41 Publikacja: 11.11.2020 23:34

Reprezentacja Polski nigdy wcześniej nie grała w takim składzie. Jerzy Brzęczek oszczędzał siły Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego, Kamila Glika, Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka, Kamila Grosickiego. W pierwszej jedenastce wybiegli na boisko zawodnicy z dziesięciu różnych klubów. Dla Roberta Gumnego i Przemysława Płachety to był debiut.

Trudno w tej sytuacji o ładną grę, tym bardziej, że Ukraińcy, mimo że też nie w optymalnym składzie, byli lepsi technicznie, szybsi, trzech graczy Szachtara Donieck dobrze się rozumiało, a Andrij Jarmolenko sprawdzał się w roli dyrygenta. To do nich należała przewaga. W pierwszej połowie oddali pięć celnych strzałów, a my dwa.

Polacy mieli sporo szczęścia. Gdyby w 11. minucie Jarmołenko wykorzystał rzut karny, być może to goście zostaliby zwycięzcami. Ale trafił w słupek. Na przebieg gry to nie wpłynęło - Ukraińcy wciąż piłkę sobie podawali, a my im przeszkadzaliśmy. Jacek Góralski i Mateusz Klich robili to bardzo dobrze, ale przede wszystkim to był mecz mającego dużo pracy bramkarza Łukasza Skorupskiego.

Bardzo pomógł nam tez 21-letni bramkarz ukraiński Andrij Łunin. Tylko on wie dlaczego w niegroźnej sytuacji postanowił wybiec czterdzieści metrów od bramki. Blisko linii bocznej nie opanował piłki, zabrał mu ją Piotr Zieliński, wystawił Krzysztofowi Piątkowi, a ten kopnął z tej odległości i trafił do pustej bramki. To coś takiego, jak rzut szczypiornisty Artura Siódmiaka przez całe boisko w meczu mistrzostw świata z Norwegią. 

Kiedy w drugiej połowie obydwaj trenerzy Brzęczek i Andrij Szewczenko zaczęli przeprowadzać zmiany, okazało się, że mamy lepszych rezerwowych. Najwięcej szczęścia miał Jakub Moder. Strzelił bramkę w drugim kontakcie z piłką po wejściu na boisko kilkadziesiąt sekund wcześniej. Najpierw po wolnym Mateusza Klicha i dośrodkowaniu Płachety trafił piłką w słupek, a sekundę później już do bramki. 

W niedzielę w Reggio Emilia Polacy spotkają się w Lidze Narodów z Włochami, a w środę w Chorzowie z Holandią.

Polska - Ukraina 2:0

Gole: Piątek - 40 min, Moder - 62.

Polska: Skorupski - Gumny (78, Bereszyński), Walukiewicz, Bochniewicz, Rybus (79, Reca) - Płacheta (83, Szymański), Góralski (62, Linetty), Klich, Zieliński (46, Jóźwiak) - Milik (62, Moder), Piątek

Reprezentacja Polski nigdy wcześniej nie grała w takim składzie. Jerzy Brzęczek oszczędzał siły Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego, Kamila Glika, Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka, Kamila Grosickiego. W pierwszej jedenastce wybiegli na boisko zawodnicy z dziesięciu różnych klubów. Dla Roberta Gumnego i Przemysława Płachety to był debiut.

Trudno w tej sytuacji o ładną grę, tym bardziej, że Ukraińcy, mimo że też nie w optymalnym składzie, byli lepsi technicznie, szybsi, trzech graczy Szachtara Donieck dobrze się rozumiało, a Andrij Jarmolenko sprawdzał się w roli dyrygenta. To do nich należała przewaga. W pierwszej połowie oddali pięć celnych strzałów, a my dwa.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Dawid Szwarga odejdzie z Rakowa. Czy do Częstochowy wróci Marek Papszun?
Piłka nożna
Manchester United bije niechlubne rekordy. Na Old Trafford może nie być europejskich pucharów
Piłka nożna
Półfinały Ligi Mistrzów. Paryż chce się dobrze bawić
Piłka nożna
Wyścig żółwi w PKO BP Ekstraklasie. Nikt nie chce być mistrzem Polski
Piłka nożna
Kim jest Arne Slot? Holender, który zastąpi Juergena Kloppa w Liverpoolu