W Paryżu znów muszą przełknąć gorzką pigułkę. Puchar, który stał się obsesją katarskich właścicieli klubu, ponownie trafi w inne ręce. Kto wie, może nawet w ręce Bawarczyków.
W tym sezonie żaden zespół w Monachium nie wygrał. Paryżanie, którzy musieli odrobić straty po porażce 0:1 przed własną publicznością, temu zadaniu też nie sprostali. Byli bliscy objęcia prowadzenia, gdy błąd popełnił Yann Sommer, ale po strzale Vitinhi piłkę sprzed linii bramkowej wybił Matthijs de Ligt.
PSG nie potrafiło skorzystać z prezentu, w przeciwieństwie do Bawarczyków, którzy błąd Marco Verrattiego wykorzystali z zimną krwią. Gola strzelił Eric Maxim Choupo-Moting, który kilkanaście minut wcześniej został pozbawiony bramki po interwencji VAR (na pozycji spalonej był w tej sytuacji Thomas Mueller).
Paryż zatopiło więc dwóch byłych zawodników, bo w pierwszym spotkaniu zwycięstwo Bayernowi dał Kingsley Coman. Straty odrabiać mieli Kylian Mbappe i Leo Messi, ale obaj gwiazdorzy zostali wyłączeni z gry przez bawarską defensywę.
Decydująca była nie tylko mądra taktyka, ale także głębia składu. Kiedy trener PSG Christophe Galtier wprowadzał na murawę Nordiego Mukiele czy Hugo Ekitike, Julian Nagelsmann sięgał po Leroya Sane, Sadio Mane i Serge'a Gnabry'ego. Ten ostatni chwilę po wejściu dopełnił dzieła.