Jednocześnie Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 12 maja 2008 r. (SK 43/05) stwierdził
, iż rozpowszechnianie prawdziwych zarzutów dotyczących niewłaściwego postępowania osób pełniących funkcje publiczne, które mogą poniżyć je w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego na danym stanowisku, w zawodzie lub rodzaju działalności, nie stanowi przestępstwa i nie wymaga udowadniania przez oskarżonego działania „w społecznie uzasadnionym interesie”. Wyrok ten, podobnie jak poprzedni wydany w sprawie zgodności z Konstytucją RP art. 212
. (z 30 października 2006 r.), oznacza jednak, że TK nie dostrzega niekonstytucyjności w samej idei karalności pomówienia. Nie zmienia to faktu, że ostateczna decyzja co do kształtu regulacji należy do ustawodawcy.
Propozycji ministerstwa można by przyklasnąć, gdyby nie fakt, że omija istotę problemu karalności pomówienia w prawie polskim. Tkwi ona znacznie głębiej niż w dopuszczalności karania za słowo więzieniem, co zresztą w praktyce polskich sądów zdarza się obecnie incydentalnie. Negatywny wpływ na ochronę wolności słowa ma już jednak sama możliwość uruchomienia postępowania karnego, postawienie zarzutów czy oskarżenie dziennikarza, ponieważ może wywoływać tzw. efekt mrożący. Groźba odpowiedzialności karnej studzi zapał mediów do poruszania tematów kontrowersyjnych, ale ważnych dla interesu publicznego. Ogranicza w ten sposób nie tylko wolność prasy, ale także prawo obywateli do informacji o życiu publicznym, które jest filarem demokratycznego społeczeństwa.