Problem konsekwencji, jakie niesie za sobą nieobecność na sali rozpraw, wypłynął za sprawą Jakuba K., który wniósł prywatny akt oskarżenia przeciwko czterem mężczyznom, zarzucając im pomówienie (art. 212 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=74999]kodeksu karnego[/link]). Sąd rejonowy wyznaczył trzy terminy rozprawy głównej. Na pierwsze dwa terminy Jakub K., oskarżyciel prywatny, przyszedł razem z pełnomocnikiem.
Na drugim terminie otwarto przewód sądowy, rozpoczęto postępowanie dowodowe, a następnie odroczono rozprawę, wskazując kolejny termin. Nie odpowiadał on jednak pełnomocnikowi i sąd na jego wniosek datę zmienił (informując o tym adwokata i jego klienta). Na wyznaczony termin jednak żaden z nich nie przyszedł, a swojej nieobecności nie usprawiedliwili. Z tego powodu sąd, nie podejmując już żadnych innych czynności procesowych, postępowanie umorzył (powołał się na art. 491 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=75001]kodeksu postępowania karnego[/link]).
Taką decyzję zaskarżył pełnomocnik oskarżyciela prywatnego. Rzecz w tym, że ów przepis mówi o nieusprawiedliwionej nieobecności na posiedzeniu pojednawczym (a więc chodzi o zgoła inną sytuację). Jak się później okazało, sąd, próbując przypisać właściwy artykuł, pomylił się. W końcu przyznał, że chodzi o art. 496 § 3 k. k. p. To właśnie ten przepis mówi o odstąpieniu od oskarżenia w razie nieusprawiedliwionej nieobecności.
Problem jednak nie w sędziowskich błędach, ale w jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy skutkiem nieusprawiedliwionej nieobecności może być rzeczywiście umorzenie postępowania.
Sąd okręgowy poprosił o pomoc Sąd Najwyższy. Ten przesądził: [b]niestawiennictwo oskarżyciela prywatnego i jego pełnomocnika na rozprawie głównej bez usprawiedliwienia, w każdej fazie jej prowadzenia, powoduje umorzenie postępowania.[/b]