Mężczyzna zawarł z firmą umowę na wykonanie instalacji centralnego ogrzewania w domu. Projekt przewidywał instalację w układzie zamkniętym i kotłownię olejową. Kocioł węglowy, który zakupił, przewidziany był do instalacji otwartej.
Pracownicy firmy zwrócili uwagę, że rodzaj kotła jest nieodpowiedni, mimo to zamontowali go. Ponadto – jak stwierdził potem biegły – montaż kotła węglowego do instalacji c.o. zamkniętej wymagał odpowiedniego zabezpieczenia. Pracownicy nie zabezpieczyli kotła prawidłowo. Nikt z właścicieli firmy nie nadzorował wykonania prac. Nie został też sporządzony protokół odbioru instalacji.
W lutym 1996 r. kocioł eksplodował. Poszkodowany, wówczas 42-letni, doznał oparzeń II i III stopnia twarzy i tułowia, urazu głowy ze złamaniem czaszki i wstrząśnieniem mózgu oraz zmiażdżenia lewej nogi. Przeszedł wiele operacji. Nie odzyska sprawności fizycznej sprzed wypadku. Doznał 61 proc. uszczerbku na zdrowiu. Liczne blizny rąk i tułowia powodują ograniczenia w codziennym życiu. Mężczyzna ma także lewą nogę krótszą.
Uszkodzeniu uległ też dom. Naruszona została więźba dachowa, wyłamane drzwi, wyrwane okno w kuchni, popękały ściany. Naprawa kosztowała ponad 26, 3 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Lublinie w 2007 r. w wyroku wstępnym uznał, że odpowiedzialność za wypadek ponoszą solidarnie właściciele firmy instalacyjnej (na podstawie art. 415 i 430 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=57891125FD93ADF3EFF81B8E71AC5DF1?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]) i towarzystwo ubezpieczeniowe (umowa ubezpieczenia firmy)([b]sygn. I ACa 19/10[/b]).