Tak uznał Sąd Najwyższy (sygn. I PK 311/07) w sprawie Ewy J., która od 1996 r. pracowała w rozgłośni radiowej. Była zatrudniona na pół etatu z niewielką pensją, a audycje przygotowywała na podstawie umowy o dzieło zawartej z prezesem zarządu.
Dopiero w 2002 r. została zatrudniona na pełnym etacie, wtedy wystąpiła do sądu o uznanie jej dotychczasowej pracy na podstawie umowy o dzieło jako stosunku pracy. Wówczas znacznie wzrosłyby składki emerytalno-rentowe, jakie pracodawca powinien odprowadzać na jej konto emerytalne w ZUS.
Początkowo sądy odmówiły uznania jej roszczeń. Gdy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego po raz pierwszy, ten uchylił wyrok i zwrócił ją do ponownego rozstrzygnięcia. Po kolejnych wyrokach sprawa jeszcze raz trafiła do SN, aż 3 czerwca została rozstrzygnięta przez SN po raz trzeci, tym razem ostatecznie.
SN odrzucił skargę kasacyjną radia od korzystnego dla dziennikarki wyroku. Uznał bowiem, że wszystkie czynności, jakie wykonywała, spełniały znamiona stosunku pracy w myśl art. 22 kodeksu pracy. Ten przepis wyklucza bowiem swobodę zawierania umów z pracownikami.