Tak uznał Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku ([b]sygn. I CSK 397/08[/b]), do którego dotarła „Rz”.
Starania o zakwalifikowanie Roberta R. do uczestniczenia w warsztatach terapii zajęciowej (WTZ) prowadzonych przez Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym jego ojciec podjął już w 2003 r.
[srodtytul]Trwale niepełnosprawny [/srodtytul]
Robert R., rocznik 1969, jest od urodzenia trwale niepełnosprawny i wymaga stałej opieki z powodu upośledzenia umysłowego i padaczki, będących skutkiem fenyloketonurii. Poradnia psychiatryczna, pod której opieką pozostaje, wielokrotnie w zaświadczeniach lekarskich wskazywała na potrzebę jego rehabilitacji przez uczestnictwo w WTZ. Takie samo wskazanie znalazło się w orzeczeniu ze stycznia 2002 r. powiatowego zespołu do spraw orzekania o stopniu niepełnosprawności, zaliczającym go do I grupy inwalidów.
Do końca stycznia 2003 r. Robert R. miał zapewnioną indywidualną opiekę w międzygminnym dziennym ośrodku dla dzieci i młodzieży z upośledzeniem Umysłowym. Po likwidacji tego ośrodka warsztaty przeniesiono do siedziby stowarzyszenia. Wskutek usilnych starań ojca Robert został na nie przyjęty na okres próbny od 3 do 28 lutego 2003 r. Po jego upływie stowarzyszenie zawiadomiło ojca, że syn niestety nie może uczestniczyć w zajęciach WTZ, ponieważ staje się pobudzony i agresywny.