Tak wynika z jednego z najnowszych wyroków Sądu Najwyższego ([b]sygn. III UK 14/09[/b]), jaki zapadł w sprawie członków zarządu radomskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Wskazuje to, jak ważny jest udział członków zarządu w procesie upadłościowym ich firmy, a szczególnie przy wycenie i licytacji jej majątku.
[srodtytul]ZUS się upomina[/srodtytul]
Firma powstała w 2000 r. Przejęła majątek zlikwidowanej spółdzielni, która zajmowała się produkcją chemikaliów. W skład tego majątku wchodziła m.in. dwuhektarowa działka, na której stały dwa budynki: hala produkcyjna i zupełnie nowy budynek biurowy. Zarządowi spółki nie udało się znaleźć inwestora, który pomógłby rozkręcić produkcję na nowo. Pod dwóch latach działania okazało się, że narastające przez cały ten czas długi wobec urzędu skarbowego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i kontrahentów doprowadziły do konieczności ogłoszenia upadłości.
W trakcie trwającego cztery lata postępowania syndyk sprzedał działkę z budynkami, które należały do majątku spółki, za milion złotych. Nie wystarczyło to jednak na zaspokojenie wszystkich jej długów. Po spłacie przez syndyka wierzytelności zabezpieczonych hipoteką, a następnie zaległych wynagrodzeń załogi, z majątku spółki zostało zaledwie 18 tys. zł na pokrycie zaległych składek ZUS (które zgodnie z prawem upadłościowym spłaca się w trzeciej kolejności). Kilka miesięcy po wykreśleniu spółki z rejestru, w grudniu 2006 r., ZUS zwrócił się do byłych członków zarządu i upomniał o zapłatę pozostałych 226 tys. zł z tytułu zaległych składek na ubezpieczenia społeczne pracowników.
Członkowie zarządu odwołali się od tej decyzji do sądu i tam bez skutku próbowali udowodnić, że nie ponoszą odpowiedzialności za zaległości.