Mieszkająca w USA Małgorzata Cimoszewicz-Harlan musi wystąpić do polskiego sądu o stwierdzenie wykonalności tego amerykańskiego wyroku, gdyż jest to warunkiem uruchomienia polskiego komornika i egzekucji przeciwko "Wprost". Będzie to dla naszych sądów precedens.
[srodtytul]Media w niebezpieczeństwie[/srodtytul]
Tym bardziej, że trzy miesiące temu weszły w Polsce w życie liberalniejsze przepisy ([link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=8970CC2A4781D09690F8E17FFBE0D226?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego[/link]) dotyczące uznawania orzeczeń zagranicznych sądów.
Prasa doniosła, że mieszkająca w USA córka byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza i jej mąż wygrali proces o zniesławienie wytoczony tygodnikowi "Wprost" za artykuły z 2005 r., w których tygodnik oskarżył panią Cimoszewicz i jej rodzinę o rzekome nadużycia finansowe w związku z zakupem za pośrednictwem ojca akcji PKN Orlen. Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyż takie pozwy to chleb powszedni, nierzadko też przegrywa je prasa, gdyby nie to, że amerykański sąd zasądził im 5 mln dolarów (co ciekawe, nie domagali się żadnej konkretnej kwoty, ale to już specyfika amerykańskiego sądownictwa). Czy jednak jest to do strawienia w Polsce?
– To sprawa niebezpieczna dla mediów – wskazuje mec. Piotr Rogowski, specjalizujący się w procesach prasowych. – Może się okazać, że ktoś dotknięty np. publikacją polskiej gazety przeczytaną w Internecie uzyska na wyspach Bahama czy na Bali wyrok na ogromną kwotę, co może zagrozić jej egzystencji albo narazić ją na niczym nieuzasadnione koszty. Tym bardziej że taki "egzotyczny" pozew mogła po prostu zbyć, potraktować jako coś mało poważnego.