Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia (Wydział Pracy) rozpatrywał tę precedensową sprawę. Ważna jest ona dla Magdaleny R., która po prawie sześciu latach musiała się rozstać z dotychczasową pracą, ale także dla liczącej już prawie 3 tys. osób grupy zawodowej asystentów sędziowskich.
Pracodawca (NSA) uznał, że już samo uczęszczanie na aplikację radcowską może prowadzić do tzw. konfliktu interesów. Przekładając to na zwykły język, obawiał się, że zdobyta przez asystenta wiedza o pracy sędziego może być wykorzystana w jej pracy jako aplikanta, radcy. Dodajmy jednak, że Magdalena R. nie pracuje jeszcze w żadnej kancelarii: zarzuty są więc niejako potencjalne.
- Wiemy, że jest więcej takich zwolnień - wskazuje Andrzej Sobótka, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów ale nie ma tu jednej reguły.
Ministerstwo Sprawiedliwości, zabierając na początku tego roku głos w tej kwestii, z jednej strony wskazało na groźbę konfliktu interesów, z drugiej zaś zostawiło prezesom sądów wolną rękę w zależności od okoliczności konkretnej sprawy.
Dla Magdaleny R. jej pracodawca nie był wyrozumiały, a nawet, jak twierdzą ona i jej pełnomocnik (pro bono) mec. Joanna Młot z kancelarii Clifford Chance, wręcz dopuścił się dyskryminacji. Dlatego Fundacja Helsińska monitoruje proces w ramach Programu spraw precedensowych".