Stawiając tezę taką jak w tytule, łatwo narazić się na zarzut, że jest się agentem wpływu skorumpowanego biznesu. Znacznie trudniej natomiast w obecnej atmosferze, jaką jest przesiąknięte życie publiczne w Polsce, o rozsądną refleksję nad tym, że wiara w omnipotencję regulacji prawnych, jest tylko wiarą i przejawem współczesnego myślenia magicznego, na wzór roli, jaką w społeczeństwach pierwotnych odgrywali szamani. Prawo jest oczywiście jednym z istotnych organizatorów życia społecznego. Absurdalne jednak i jak się zdaje zinstytucjonalizowane przekonanie decydentów politycznych o tym, że receptą na stworzenie „nowego, lepszego świata", jest uchwalanie coraz to nowych i coraz to bardziej opresyjnych norm prawnych, staje się naprawdę groźne dla prawidłowego funkcjonowania wspólnoty.
Jest to tym bardziej zadziwiające, że rządząca partia polityczna uważa sama siebie za ugrupowanie konserwatywne, a jądrem takiej postawy jest między innymi dystans wobec wprowadzania coraz to nowych regulacji w myśl mądrej zasady, że „lepsze jest wrogiem dobrego". Jest to także niezmiernie irytujące, gdy bierze się pod uwagę nieustannie powtarzane deklaracje prezesa Rady Ministrów o „nowym otwarciu" w polityce gospodarczej. Na razie deklaracje te zmaterializowały się głównie w otrąbionym jako sukces wprowadzeniu zasady domniemania uczciwości działania przedsiębiorcy, co samo w sobie jest kompromitujące dla machiny biurokratycznej państwa polskiego, gdyż wynika z tego jasno, że dotychczas urzędnicy domniemywali, że przedsiębiorcy są przestępcami.
Zgubne procenty
Procedowanemu obecnie projektowi ustawy o jawności życia publicznego przyświeca chwalebny cel ograniczenia zjawisk korupcyjnych w Polsce. Jednak projekt ten zawiera także zapisy dotyczące przedsiębiorców, a nie polityków, co tłumaczy się tym, że zjawiska korupcyjne zachodzą najczęściej „na styku" polityki i biznesu.
W porównaniu z obecnie obowiązującymi regulacjami zawartymi w ustawie o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, rozszerzeniu podlega zakres podmiotowy dotyczący sfery biznesu. Nowe przepisy dotyczyć będą piastunów tzw. spółek zobowiązanych, którymi będą spółki stowarzyszone ze Skarbem Państwa, a nie tylko zależne od Skarbu Państwa.
Wystarczy zatem, aby Skarb Państwa posiadał co najmniej 20 proc. kapitału zakładowego w spółce, aby stała się ona spółką zobowiązaną w myśl nowych przepisów. Dotyczyć to będzie także spółek funkcjonujących w ramach grup kapitałowych z udziałem spółek zobowiązanych. Wystarczające będzie, że spółka zobowiązana ma co najmniej 20-proc. udział w kapitale innej spółki, aby ta inna spółka także była uważana za zobowiązaną. Spółką zobowiązaną będzie zatem np. podmiot, w którym 80 proc. akcji albo udziałów należy do właściciela prywatnego, z tym jednak, że 20 proc. posiada w niej spółka stowarzyszona ze Skarbem Państwa.