Aleksander Kappes, Jacek Skrzydło: Prezydent nie ma mocy naprawiania wad prawnych

Ponieważ Andrzej Duda nie jest Królem Słońce, nie jest możliwa konwalidacja nieprawidłowości, do których doszło przy powoływaniu sędziów wskazanych przez neo-KRS.

Aktualizacja: 13.01.2020 13:05 Publikacja: 13.01.2020 08:09

Aleksander Kappes, Jacek Skrzydło: Prezydent nie ma mocy naprawiania wad prawnych

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Środowa uchwała siedmiu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dotyczyła statusu sędziów powołanych przez Prezydenta RP na wniosek tzw. neo-KRS. Teza zawarta w tej uchwale jest taka, że Sąd Najwyższy może badać niezależność neo-KRS (autorzy uchwały pozornie uwzględniają zastrzeżenia Trybunału Sprawiedliwości UE), oceniając uchwały tego „organu" przy wskazywaniu sędziów. Konieczne jest jednak wykazanie, że brak niezależności neo-KRS miał wpływ na treść uchwały, lub wykazanie okoliczności wymienionych w wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r., wskazujących, że sąd, w składzie którego taki sędzia będzie zasiadał, nie będzie niezależny i bezstronny. SN nie może natomiast, jak rozumiemy, kwestionować statusu sędziego powołanego przez prezydenta RP mimo wadliwości uchwały neo-KRS podjętej w sprawie tego sędziego. Podobny pogląd zaprezentował kilka tygodni temu NSA.

Czytaj także:

Powołał go prezydent, więc może orzekać - NSA o statusie sędziego wybranego z udziałem nowej KRS

We własnej sprawie

Logika tego rozumowania jest pokrętna, gdyż obowiązek wykazania braku niezależności i bezstronności konkretnego sądu z udziałem konkretnego neosędziego może okazać się nie do wykonania. Pomijamy już ten drobiazg, że neosędziowie Izby Kontroli orzekali poniekąd we własnej sprawie, gdyż sami zostali powołani w procedurze wadliwej, nie tylko z uwagi na zastrzeżenia dotyczące statusu neo-KRS, która ich wysunęła, ale także z uwagi na postanowienie NSA nakazujące wówczas wstrzymanie postępowań „nominacyjnych", które zostało zignorowane zarówno przez samą neo-KRS, jak i przez prezydenta.

Autorzy uchwały uzasadniają ją koniecznością uniknięcia chaosu prawnego. W praktyce jednak stanowisko takie jedynie sankcjonuje nielegalne procedury powoływania sędziów. Zagrożenie chaosem (którego wyłączną przyczyną jest niekonstytucyjna ustawa o KRS przyjęta przez Sejm VIII kadencji) niewątpliwie istnieje, ale należy tym bardziej pochylić się nad próbą rozwiązania. Interesującą propozycję przedstawił dr Krzysztof Kurosz, prezes Sądu Rejonowego w Łodzi, w artykule opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej". Wskazuje on na możliwość weryfikacji neosędziów przez nową, legalnie wybraną KRS. Oczywiście propozycja ta jest tyleż błyskotliwa, ile nierealistyczna, bo wszystko wskazuje na to, że obóz władzy będzie bronił neo-KRS jak niepodległości.

Z uchwały tzw. Izby Kontroli Nadzwyczajnej wynika wniosek, że akt powołania przez prezydenta RP konwaliduje wszelkie uchybienia wcześniejszej procedury, w tym niekonstytucyjność samej neo-KRS (na stronie SN dostępne są na razie tylko teza i ustne motywy rozstrzygnięcia). To samo znalazło się w przepisie uchwalanej obecnie tzw. ustawy kagańcowej, która zawiera następujący przepis: „sędzią sądu powszechnego jest osoba powołana na to stanowisko przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, która złożyła ślubowanie wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Ma on w zamyśle zamknąć usta twierdzącym, że sędziowie, którzy zostali wskazani prezydentowi przez neo-KRS, nie są sędziami (neo-sędziowie). Nawet jeśli miały miejsce uchybienia na wcześniejszym etapie procesu wyłaniania kandydata, to i tak nie mają one znaczenia wobec aktu powołania. Powołanie ma zatem moc konwalidowania wcześniejszych uchybień, zwłaszcza stwierdzonego wyraźnie w wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r. braku kwalifikacji neo-KRS do dokonywania wyboru sędziów.

Teza ta była jednak już wcześniej wielokrotnie prezentowana przez przedstawicieli obozu władzy. Prezydentowi przypisuje się magiczną moc naprawiania wszelkich wad prawnych. Tezę tę rozciągano w przeszłości także na tzw. dublerów, czyli nielegalnie wybranych przez Sejm VIII kadencji sędziów Trybunału Konstytucyjnego na miejsca obsadzone przez Sejm VII kadencji. Skoro prezydent ich powołał, to „klamka zapadła" i są prawidłowo wybranymi sędziami, nawet jeśli takimi nie są.

Strażnik, ale czego?

Rozumowanie, które z punktu widzenia większości sejmowej może być w pewien sposób racjonalne, zbudowane jest na przesłankach całkowicie obcych współczesnej kulturze prawnej państw demokratycznych.

Po pierwsze, procedura wyłaniania sędziów składa się z wielu etapów, z których każdy ma charakter sine qua non dla uzyskania pożądanego statusu (sędziego). W przeciwnym razie należałoby uznać, że neo-KRS (a wcześniej KRS) są w zasadzie zbędne w procesie wyboru sędziów, skoro wystarczy podpis prezydenta pod aktem powołania. Argumentując ad absurdum, można nawet stwierdzić, że wybór sędziego TK przez Sejm także nie jest konieczny, skoro wystarczy odebranie ślubowania przez pierwszego obywatela. Nie do uniknięcia są w tym momencie skojarzenia z rzymskim cesarzem Kaligulą i koniem Incitatusem, mianowanym przez cesarza senatorem.

Po drugie, mimo że nie wszyscy chcą o tym pamiętać, Rzeczpospolita Polska jest (jeszcze) demokratycznym państwem prawa. Oznacza to, że organy państwa działają na podstawie przepisów prawa i tylko w ramach przyznanych im kompetencji. Te zaś nie podlegają wykładni rozszerzającej. Uznanie, że akt powołania przez prezydenta ma moc konwalidacji wcześniejszych uchybień (w tym także złamania postanowienia Naczelnego Sądu Administracyjnego zawieszającego procedurę wyłaniania sędziów) oznacza przypisanie mu nowej kompetencji. Jednak ani konstytucja, ani ustawy szczególne nie wskazują na taką kompetencję. Prowadzi to do dość oczywistego wniosku, że kompetencja taka prezydentowi nie przysługuje. Tym samym nie ma mowy o żadnej konwalidacji.

Sprawa ma jednak jeszcze jeden istotny aspekt, o którym wspomniał prof. Jerzy Zajadło. Twierdzenie, że „boskie fiat" prezydenta konwaliduje wcześniejsze braki, oznacza, że prezydent przestaje być strażnikiem konstytucji, a staje się strażnikiem łamania prawa. Zamiast kontrolować wcześniejsze etapy procedury wyłaniania sędziów i powoływać wyłącznie sędziów prawidłowo wyłonionych, prezydent ma aktem powołania sankcjonować łamanie tej procedury, czyli łamanie prawa, a nawet konstytucji. A należy też pamiętać, że prezydent od trzech lat nie powołuje do SN kandydatów wskazanych przez poprzednią (legalną) KRS, co nadaje całej sprawie dodatkowego kontekstu.

Wskazany przepis ustawy kagańcowej jest ponadto niezgodny z konstytucją. W myśl jej art. 179 sędziowie są powoływani przez prezydenta rzeczypospolitej na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa na czas nieoznaczony, tymczasem przepis ustawy kagańcowej, jak wskazaliśmy wcześniej, mówi, że sędzią jest osoba powołana przez prezydenta, a nie wspomina o KRS.

Trwale oszpeceni

Przypisywanie prezydentowi takiej „mocy uzdrawiającej" nawiązuje do koncepcji władzy absolutnej i nasuwa skojarzenia z przypisywaną monarchom francuskim mocą cudownego leczenia skrofułów (bolesnego zapalenia węzłów chłonnych, prowadzącego często do trwałego oszpecenia chorego). Wierzono, że sam dotyk króla – pomazańca boskiego – powoduje ustąpienie choroby (Ludwik XIV w Wielkanoc 1680 roku „uzdrowił" w ten sposób 1600 chorych na skrofuły). Ponieważ jednak Andrzej Duda nie jest Królem Słońce, nie jest możliwa konwalidacja nieprawidłowości, do których doszło przy powoływaniu sędziów wskazanych przez neo-KRS (w szczególności tzw. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych), a powołani w ten sposób sędziowie pozostają trwale oszpeceni.

Autorzy są profesorami Uniwersytetu Łódzkiego

Środowa uchwała siedmiu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dotyczyła statusu sędziów powołanych przez Prezydenta RP na wniosek tzw. neo-KRS. Teza zawarta w tej uchwale jest taka, że Sąd Najwyższy może badać niezależność neo-KRS (autorzy uchwały pozornie uwzględniają zastrzeżenia Trybunału Sprawiedliwości UE), oceniając uchwały tego „organu" przy wskazywaniu sędziów. Konieczne jest jednak wykazanie, że brak niezależności neo-KRS miał wpływ na treść uchwały, lub wykazanie okoliczności wymienionych w wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r., wskazujących, że sąd, w składzie którego taki sędzia będzie zasiadał, nie będzie niezależny i bezstronny. SN nie może natomiast, jak rozumiemy, kwestionować statusu sędziego powołanego przez prezydenta RP mimo wadliwości uchwały neo-KRS podjętej w sprawie tego sędziego. Podobny pogląd zaprezentował kilka tygodni temu NSA.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA