Teoretycznie wszyscy wiemy, że dziecko ma prawo do stopy życiowej takiej jak jego rodzice. I że rozstanie mamy i taty nie powinno pogarszać jego sytuacji bardziej niż to konieczne. W praktyce jednak często i rodzice, i instytucje, które mają pilnować dobra dziecka, przymykają oko, gdy co najmniej jednemu z rodziców umyka jego istota.
Czytaj też:
Alimenty - co się zmieni w przepisach
Zaległe alimenty czyli to, co łączy Kijowskiego i Marcinkiewicza
Prawnicy od spraw rodzinnych często spotykają się z roszczeniowością rodzica, z którym dziecko na stałe mieszka, albo finansową dezynwolturą zobowiązanego do alimentów. Jedno i drugie zjawisko zdaje się kwitnąć, sądy bowiem niekiedy bezrefleksyjnie zdają się przyjmować deklaracje możliwościach zarobkowych, a niealimentację traktują jako zachowanie o niskiej społecznej szkodliwości. W konsekwencji zwykle ojciec odziany w drogi garnitur, gestykulując nadgarstkiem przyozdobionym zegarkiem wartym kilka średnich pensji wyjaśnia sądowi, jak trudno wiązać mu koniec z końcem, odkąd po rozstaniu z żoną musiał wynająć mieszkanie. Złożona deklaracja podatkowa nie znajduje jednak odzwierciedlenia w marce samochodu i każe się zastanowić, dlaczego zdecydował się zamieszkać w jednej z droższych dzielnic. To zdaje się nikomu nie przeszkadzać. Liczy się bowiem PIT.