[b]Ze strony rządu pojawiają się nowe pomysły na aktywizację bezrobotnych. Mówi się o wyprowadzeniu części zadań związanych z aktywizacją do prywatnych firm. Jak pan ocenia te propozycje?[/b]
[b]Jerzy Bartnicki:[/b] Ten pomysł został przedstawiony na jednej z debat, jakie odbyły się ostatnio w Sejmie. Pomysłodawcy szacują, że taki zabieg będzie kosztował Fundusz Pracy około 500 mln zł rocznie. Już z tego wynika, że ta koncepcja jest droga. Gdyby te pieniądze podzielić między działających obecnie 360 urzędów pracy, to dałoby to ponad 1 mln zł dla każdego z nich. Dla mojego urzędu byłoby to podwojenie budżetu administracyjnego, dzięki czemu można by zapłacić wyższe wynagrodzenia pracownikom, wynająć lepsze pomieszczenia itd. Mielibyśmy większe możliwości. Największą wadą tego pomysłu jest to, że pieniądze na aktywizację przepływają z Funduszu Pracy do urzędów pracy w sposób nieregularny i z dużymi opóźnieniami. Bywały takie lata, kiedy te środki otrzymywaliśmy w czerwcu. Dopóki nie wpłyną one na nasze konta, nie mamy możliwości organizowania przetargów na usługi prywatnych firm szkoleniowych. Już na wstępie widać, że nowy system byłby niewydolny. Pośrednictwo pracy to stosunkowo proste zajęcie i nie trzeba go zlecać prywatnym firmom. Polega to przecież na kontaktowaniu bezrobotnych z przedsiębiorcami szukającymi pracowników. Zajmujemy się tym przez 12 miesięcy w roku, także w okresie, gdy kasa urzędu jest pusta.
[b]Jak pańskim zdaniem powinien wyglądać nowy, skuteczny system promocji zatrudnienia w Polsce?[/b]
Przyznam, że podoba mi się system funkcjonujący w Belgii. Osoby, które są bez pracy, w trudnych warunkach i mają różnego rodzaju życiowe kłopoty, korzystają tam z pomocy społecznej podległej samorządom. Urzędy pracy natomiast są w administracji rządowej i zajmują się wyłącznie organizacją kursów doszkalających dla bezrobotnych i pośrednictwem, tak by szybko znaleźli pracę w swoim lub nowym zawodzie. Taki podział obowiązków między ośrodki pomocy społecznej a urzędy pracy funkcjonuje zresztą w większości europejskich państw. Urzędy pracy nie powinny bowiem rozwiązywać życiowych problemów bezrobotnych, tak jak to się dzieje w Polsce. Bezrobotny powinien być w urzędzie krótko. Od razu po rejestracji dostać kilka ofert zatrudnienia i w zależności od tego, którą wybierze, powinien zostać skierowany od razu do nowego miejsca pracy albo, jeśli jest taka potrzeba, na kurs doszkalający. Niestety, obecnie średnio mam jedną ofertę na 100 bezrobotnych.
[b]Na rynku działa już wiele prywatnych agencji pośrednictwa pracy i dobrze sobie radzą. Dlaczego urzędy pracy nie działają w podobny sposób?[/b]