[b]Arkadiusz Januchowski i Bartłomiej Glapiński w artykule "[link=http://www.rp.pl/artykul/577848.html]Koszty sądowe: czy nie za tanio[/link]" zwrócili uwagę na nieracjonalnie niski wymiar opłaty sądowej w niektórych sprawach cywilnych. [/b]
W całości podzielając wnioski i argumenty autorów, trzeba ich wywody uzupełnić o błędy prakseologiczne w obowiązującej [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=186FE9375DD2F59297AC9C147EE5D782?id=355730]ustawie o kosztach sądowych w sprawach cywilnych[/link].
Równie dotkliwy dla budżetu państwa jest sam tryb pobierania i zwracania opłaty od pozwu. 10 marca 2007 roku weszła w życie nowelizacja, zgodnie z którą od pozwu pobiera się całą opłatę, chyba że podlega on rozpoznaniu w postępowaniu nakazowym. W nakazie zapłaty zasądza się od pozwanego tylko 1/4 tej opłaty, a po jego uprawomocnieniu zwraca się powodowi 3/4 kwoty.
Przed tą zmianą pobierano od powoda 1/4 opłaty także w postępowaniu upominawczym, zaś 3/4 opłaty pobierano od niego po skutecznym wniesieniu sprzeciwu. Zmiana tej reguły była spóźnioną reakcją ustawodawcy na zmianę charakteru postępowania upominawczego - od 2000 r. jest to postępowanie odrębne obligatoryjne (prowadzone przez sąd zasadniczo we wszystkich sprawach o zapłatę), a nie fakultatywne (na wniosek powoda).
Niestety, stary przepis był tylko niefortunnie sformułowany (odwoływał się do nieobowiązującej instytucji wniosku o rozpoznanie w postępowaniu upominawczym), natomiast [b]nowa regulacja jest uciążliwa zarówno dla wierzycieli jak i dla sądów[/b]. Ogromna większość spraw o zapłatę (95%, jak twierdzą Arkadiusz Januchowski i Bartłomiej Glapiński) kończy się bowiem prawomocnym nakazem zapłaty w postępowaniu upominawczym.