W mijającej kadencji Sejm uchwalił ponad 30 nowelizacji kodeksów karnych, z czego aż połowę w 2010 r. Kolejnych kilkanaście projektów zmian w kodeksie karnym, kodeksie postępowania karnego i kodeksie karnym wykonawczym czeka lub jest przygotowywanych w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dalszych sześć znajduje się w Sejmie, ich autorami są posłowie i senatorowie.
Liczba tych zmian może wskazywać, że w Polsce zachodzą nieustannie jakieś istotne procesy społeczne mające wpływ na przestępczość, stąd potrzeba permanentnej reformy prawa karnego. Czy rzeczywiście?
Uruchamiamy szybką ścieżkę...
Analizując kontekst dokonywanych zmian, a także styl ich przygotowywania, śmiało można postawić tezę, że spora ich część nie wynika z badań przestępczości, postulatów zgłaszanych przez środowiska naukowe czy praktyków, ale jest lub była dyktowana doraźnymi interesami politycznymi ich twórców obliczonymi na akceptację opinii publicznej. Impulsem do zmian były zazwyczaj jednostkowe wydarzenia, np. brutalne zabójstwo, które – nagłośnione w mediach – urastały do rangi szerszego problemu, zagrożenia społecznego, które trzeba pilnie wyeliminować.
Prawo karne wydaje się doskonałe do tego, aby zapewnić sobie wzrost sondażowego poparcia. Inaczej niż niektóre zmiany o charakterze ekonomiczno-socjalnym nie wymaga dużego zaangażowania środków budżetowych. Choć oczywiście nie zawsze. Populizm przy tworzeniu prawa karnego nie jest niczym nowym. Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone znają to od lat.
Po ostatnich zmianach w przepisach karnych trudno się oprzeć wrażeniu, że ich twórcy kierowali się przede wszystkim interesem politycznym