Zakończenie VI kadencji Sejmu to dobra (i konieczna) okazja do zastanowienia się nad treścią i zakresem zasady dyskontynuacji. Wciąż bowiem są zagadnienia wymagające przedyskutowania, w tym kwestia skutków, jakie upływ kadencji Sejmu powoduje dla niezakończonego postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie prewencyjnej kontroli konstytucyjności ustawy.
Przypomnijmy, że prezydent RP przedłożoną mu do podpisu ustawę może skierować do TK w celu poddania jej kontroli pod względem zgodności z konstytucją. Jest to kontrola prewencyjna, bo następuje przed wejściem ustawy w życie.
Z kolei zasada dyskontynuacji oznacza, że „wraz z końcem kadencji wszystkie sprawy, wnioski i przedłożenia, w których nie doszło do zamknięcia prac parlamentarnych, uznaje się za ostatecznie załatwione w sensie niedojścia do skutku" (Lech Garlicki); zasadą tą są zatem również objęte prace nad ustawami.
Jakkolwiek zasada dyskontynuacji nie została explicite wyrażona w konstytucji, to jest ona normą prawa zwyczajowego akceptowaną przez doktrynę, uznawaną przez TK oraz sądy, jak również stosowaną w praktyce parlamentarnej. A w niektórych ustawach są regulacje prawne „przełamujące" zasadę dyskontynuacji, co pośrednio potwierdza obowiązywanie samej zasady (np. art. 13a ust. 1 ustawy o Trybunale Stanu).
Uzasadnienia dla obowiązywania zasady dyskontynuacji dostarczają zarówno reguły demokracji przedstawicielskiej funkcjonującej w systemie kadencyjnym, jaki i względy praktyczne. Upływ kadencji jest bowiem równoznaczny z wygaśnięciem mandatu parlamentu w jego konkretnym składzie, toteż wszelkie niezałatwione w okresie kadencji sprawy muszą być uznane za zakończone; czynności dokonane w tych sprawach nie są przy tym traktowane jako niebyłe, lecz jako definitywnie przerwane (co nie wyklucza ich podjęcia de novo przez parlament następnej kadencji). Zasada dyskontynuacji jest zatem współcześnie słusznie postrzegana jako „element racjonalizacji prac parlamentarnych" (M. Zubik).