Bardzo bym chciał, aby po zakończeniu kadencji Adama Bodnara urząd rzecznika praw obywatelskich nie stał się polem walki o powołanie na tę funkcję osoby z partyjnymi koneksjami lub wyrazistymi poglądami politycznymi. Niestety, od dłuższego czasu różne niezależne urzędy, instytucje czy nawet spółki Skarbu Państwa obsadzane są nawet nie według politycznego, ale partyjnego klucza. Funkcje obejmują aktywni politycy, którzy w momencie nominacji udają, że już nimi nie są. Stroją się w szaty bezstronnych urzędników. To oczywista fikcja.
Adam Bodnar był dla PiS wrogiem numer jeden, bo je aktywnie krytykował. Jako jeden z nielicznych występował przeciw działaniom władzy zarówno w kraju, jak i za granicą, chociażby w obronie starego systemu sądownictwa, podnosząc, że nowy łamie praworządne zasady. Bodnara nie lubiano również za jego liberalno-lewicowy przechylenie, które sprawiało, że bardziej był wyczulony na wartości inne niż te cenione przez prawicę.
Oczywiście to zła rola, bo instytucja rzecznika nie została stworzona do starć z politykami w takim wymiarze. Jednak Adam Bodnar wszedł w swoją rolę w sytuacji szczególnej, gdy pełnię władzy w państwie zdobyła jedna partia. Wyostrzone spojrzenie na jej działania miało więc sens. Choć wypada zapytać, czy na dalszy plan nie schodziły przyziemne problemy słabszych obywateli, osób niepełnosprawnych, wykluczonych, których interesów miał bronić rzecznik. Czy po wyborze nowego RPO kontrowersje znikną? Wolałbym, żeby były nadal, bo są lepsze niż milczenie wobec poczynań władzy. W państwie rządzonym przez jedną opcję polityczną cisza jest wręcz niebezpieczna.
Rzecznik praw obywatelskich powinien być wolny od sympatii politycznych i neutralny światopoglądowo. Nie może zapominać o prawach osób, których poglądy nie są zbieżne z jego postrzeganiem świata. Przy jego wyborze przynależność polityczna do jednego z obozów czy wyrazistość światopoglądowa nie powinna być kryterium rozstrzygającym. Tylko wtedy może pełnić swoją funkcję właściwie, stojąc pośrodku.
Czy jest szansa, że taki rzecznik zastąpi Adama Bodnara? Chciałbym, ale przyglądając się temperaturze politycznych komentarzy i obserwując giełdę kandydatów zarówno obozu władzy, jak i opozycji, mam spore wątpliwości. Raczej czeka nas polityczna wojna o urząd, być może z wykorzystaniem legislacyjnego oręża, niż roztropny wybór kandydata ponad podziałami. Chyba już wszyscy zapomnieliśmy, że to jest możliwe, choć wybór apolitycznego szefa Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa był tego najlepszym przykładem.