Dyskusja o modelach kształcenia i kariery prawniczej, w tym o profesji sędziego, mającej stanowić "koronę" zawodów prawniczych, toczy się od dawna. Czy wiedza i umiejętności prawnicze uzyskane w szkołach oraz doświadczenie życiowe, zdobyte w wieku zaledwie 29 lat, jak to przewiduje Prawo o ustroju sądów powszechnych, wystarczą do pełnienia najtrudniejszego zawodu prawniczego i jedynej w ogóle profesji unormowanej aż na poziomie konstytucji?
Akademickie realia
Istotne jest pytanie, jakiego absolwenta prawa oczekują poszczególne profesje prawnicze. Wydaje się, że w realiach akademickich nie da się zrealizować jednolitego modelu kształcenia studentów, zapewniającego złoty środek pomiędzy wrażliwym humanistą erudytą oraz solidnym rzemieślnikiem prawa. Czego innego oczekuje się od sędziego, który rozstrzyga spory prawne w samotności będącej ceną niezawisłości, a czego innego od prokuratora, odmienne predyspozycje są przydatne przy świadczeniu pomocy prawnej przez adwokatów i radców, a inne w pracy notariusza. Chociaż wszyscy oni pracują na gruncie tego samego systemu prawnego, przedmiot ich czynności jest specyficzny, wiążą też ich oryginalne kodeksy etyczne.
Rodzi się zatem obawa, czy fundamentalne projakościowe założenie Krajowych Ram Kwalifikacji (w miejsce dawnych standardów nauczania), iż każde studia powinny być kształceniem zawodowym – jest realne i wykonalne. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z „testomanią" w toku studiów i przy naborze na aplikacje. Nijak to się ma do potrzeb szkolenia aplikanckiego, egzaminu zawodowego czy praktyki prawniczej, która polega na rozwiązywaniu prawdziwych i złożonych problemów, a nie testów jednokrotnego wyboru, sprawdzających raczej zdolność pamięciowego opanowania przepisów albo działanie rachunku prawdopodobieństwa. Problemem pozostaje też za słaba orientacja praktyczna studiów, bez rozwiniętej symulacji przebiegu rozpraw sądowych i ze skromnym wymiarem studenckich praktyk „zawodowych". Dyskusyjny jest dotychczasowy kształt zakończenia studiów prawniczych, z wymogiem obrony pisemnej pracy dyplomowej. Praca magisterska nie ma prawie żadnej przydatności dla absolwentów, którzy wybierają drogę praktyki prawniczej. Powinna więc istnieć alternatywna ścieżka w postaci egzaminu prawniczego, jednolitego w skali kraju, a nawet stanowiącego część egzaminu konkursowego na aplikacje prawnicze. Bezskuteczne próby unormowania tzw. państwowych egzaminów prawniczych sprzed kilku lat w ogóle nie przewidywały takiego rozwiązania. A szkoda.
Studia prawnicze pozostawiają studenta raczej osamotnionego w sferze wyboru swego przyszłego zawodu prawniczego, dokonywanego często w oparciu o oceny koniunkturalne bądź tylko intuicyjne. Studia te, nawet radykalnie zreformowane, nie są w stanie wypromować gotowego i uniwersalnego prawnika, a jedynie kandydata zdolnego do podjęcia dalszego procesu przygotowania zawodowego.
Od kilku lat egzaminy na wszystkie aplikacje prawnicze mają charakter państwowy. Korporacyjne przeprowadzane są w terenie, a nabór i aplikacje odbywane w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury mają charakter scentralizowany. Nie ma potrzeby omawiania wad poprzednich rozwiązań, które umożliwiały daleko posunięte zróżnicowanie przygotowania poszczególnych aplikantów, a także pozostawiały samorządom prawniczym niemal zupełną swobodę w ustalaniu kryteriów, przeprowadzaniu i ocenie wyników naboru, co było nawet przedmiotem dezaprobaty Trybunału Konstytucyjnego. Także dzisiejsze rozwiązania nasuwają zastrzeżenia np. co do wahań poziomu trudności egzaminu w poszczególnych latach, jego wyłącznie testowej formy.