Studia prawnicze: Nie można wykształcić półprawnika

Nie można wykształcić „półaktora", „półlekarza" czy też „półprawnika". To się kłóci z istotą tych zawodów – wskazuje łódzki adwokat Jacek Kędzierski

Publikacja: 27.11.2012 08:19

Jacek Kędzierski, adwokat z Łodzi

Jacek Kędzierski, adwokat z Łodzi

Foto: archiwum prywatne

Zastanawiam się, czy to w celach sondażowych, czy też na zasadzie polityki faktów dokonanych zaistniał medialnie temat modyfikacji studiów prawniczych. Liczne publikacje wybitnych publicystów prawnych na łamach rp.pl i innych gazet, stanowisko KRS, przedstawicieli naczelnych władz korporacji prawniczych, dziekanów wydziałów prawa czy wreszcie deklaracje reformatorskie minister nauki i szkolnictwa wyższego świadczą o doniosłości zagadnienia.

Zagadnienie dotyczy kształtu wyższych studiów prawniczych. Spotkałem stanowiska, że rzekomo już w maju minister wprowadziła „studia prawnicze à la bolognaise", po czym mijającej jesieni pojawiły się głosy, że tenże system studiów prawniczych został wprowadzony w sierpniu tego roku.  A zatem w maju? W czerwcu? A może wcale ten system nie został wprowadzony. Prawdopodobnie za przepis wprowadzający w Polsce „bolońskie studia prawnicze" uznano przepis nowelizujący § 9 rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 5 października 2011 r. w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia (DzU nr 243, poz. 1445), wprowadzający ust. 4, wg którego przepisy ust.  1–3 stosuje się do jednolitych studiów magisterskich, które mogą być prowadzone na kierunkach studiów związanych z kształceniem w zakresie analityki medycznej, prawa, prawa kanonicznego, psychologii, teologii, aktorstwa, konserwacji i restauracji dzieł sztuki, realizacji obrazu filmowego, telewizyjnego i fotografii, reżyserii, grafiki, malarstwa oraz rzeźby. Zmianę wprowadziło rozporządzeniem z 23 sierpnia 2012 r. (DzU nr 166, poz. 983). Ze sformułowania „mogą być prowadzone" ktoś wyciąga zbyt daleko idący wniosek, że studia prowadzone na wymienionych kierunkach, w tym na prawie, nie muszą być jednolitymi studiami magisterskimi, że mogą być „studiami prawniczymi à la bolognaise", trwającymi np. 2,5 roku.

Bezkresna treść...

Studia prawnicze trwają pięć lat, a i to dla wielu jest okres za krótki. Cały problem polega na tym, że jak pisał Gustaw Radbruch, prawo jest dziedziną wiedzy wyjątkową, z którą maturzysta nie spotykał się w szkole średniej.  Przyszły filolog, chemik, teolog, lekarz, historyk co nieco o swojej przeszłej profesji dowiedzą się w szkole średniej. Przyszły prawnik – nic. Wybierając studia prawnicze, wybiera „nieznaną treść zamkniętej szkatuły" – pisał Radbruch. Stąd te pięć lat studiów to minimum, by stać się prawnikiem, by tę nieznaną treść zgłębić. Dodam, że treść ta jest niemalże bezkresna...

Z tych interdyscyplinarny, czyli mieszający „pół na pół" różne kierunki studiów. System ten polega na tym, że po pięciu–sześciu semestrach student na zakończenie I etapu uzyskuje tytuł licencjata lub inżyniera i przejście tego pierwszego etapu pozwala mu na rozpoczęcie kolejnego, którego zwieńczeniem będzie uzyskanie tytułu magistra. Zaliczenie trzeciej fazy wyższej edukacji daje tytuł doktora.

Własne wybory

Studiowanie prawa przybiera różne oblicza. Bywa, że ktoś spędza po kilka semestrów na „hulance", by później nadrabiać zaległości ze skryptów... A ponieważ ma zdolność do szybkiego opanowywania materiału i koncentracji na egzaminie, jakoś sobie radzi.

Prymusi licealni skierowani na studia prawnicze z własnego „wyboru"  albo też z woli rodziców, bo tacy zdolni, więc tylko prawo, monotonnie, ale bez przeszkód przechodzą kolejne semestry, by w przyszłości stać się dobrymi jurystami-praktykami.

Ludzie z zacięciem humanistycznym czy też filozoficznym, jak i zdolnościami artystycznymi, często decydują się na studia prawnicze, bo dadzą im dochodowe zajęcie, podczas gdy profesja zgodna z zamiłowaniami raczej mizerię finansową. O ile nie zniechęcą się i przebrną poprzez studia, mogą zostać znakomitymi teoretykami prawa.

Te jednolite studia prawnicze, które według Radbrucha mogą mieć trzy różne oblicza, mają zostać zastąpione studiami trójstopniowymi. Przy czym nie byłoby tak, że po pierwszym etapie dającym „licencjat z prawa„ następowałby kolejny, dający dyplom „magistra prawa", a po nim ewentualnie trzeci. W przypadku studiów prawniczych „prawniczym" etapem byłby tylko etap drugi i ewentualnie trzeci. Byłby to, gdyby te zamierzenia zyskały realną treść, jedyny rodzaj studiów „à la bolognaise", pozbawionych etapu licencjackiego. Nie byłoby możliwe uzyskanie „licencjatu z prawa",  by po nim walczyć o „magistra z biologii", przewiduje się jedynie sytuację przeciwną, w której „licencjat z biologii" rozpocznie w drugim etapie studia prawnicze. Byłaby to nierówność kierunków studiów. Jest to spowodowane tym, że nie sposób przeprowadzić rozróżnienie programowe pomiędzy etapem „licencjackim" a „magisterskim" studiów prawniczych, które przedmioty powinny byłyby znaleźć się w etapie pierwszym, a które w drugim.

Czy np. dokonać ich rozmieszczenia wg podziału na prawo materialne i procesowe, czy też może zmontować blok „bardziej" cywilistyczny dla pierwszego etapu, a "bardziej" karny dla drugiego. Ponieważ takie rozmieszczenie przedmiotów trudne byłoby do przeprowadzenia, proponuje się zmieścić wszystko w ciągu 2,5 roku.  Uwzględniając pogląd Radbrucha o wyjątkowości studiów prawniczych, taki wymiar czasowy studiów prawniczych to byłaby ich karykatura...

Byłaby, ale nie jest i nic nie wskazuje na to, aby zaistniała w szkolnictwie wyższym. Głosy, które odnotowałem, zaliczam do błędnej wykładni rozporządzenia z 23 sierpnia br., „polityki faktów dokonanych" mającej na celu wymuszenie na resorcie wprowadzenia karykatury studiów prawniczych w polskim szkolnictwie wyższym, a z drugiej strony do zabiegów „sondażowych" mających na celu zebranie opinii co do zasadności i potrzeby takich studiów półprawniczych. Ani bowiem w maju, ani też w sierpniu minister nie wydała jakiegokolwiek rozporządzenia wykonawczego do ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym z 2005 r.,  które wprowadziłoby „studia prawnicze à la bolognaise".

Podstawa prawna

Kwestię jednolitego charakteru studiów prawniczych reguluje rozporządzenie ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 13 czerwca 2006 r. w sprawie nazw kierunków studiów (DzU  nr 121, poz. 838, ostatnia zmiana DzU z 2009 r. nr 150, poz. 1213). Rozporządzenie to w dalszym ciągu stanowi w § 2, że kierunki studiów prowadzi się jako studia pierwszego i drugiego stopnia, z kilkoma wyjątkami, wśród których są kierunki medyczne, psychologia, konserwacja i restauracja dzieł sztuki, aktorstwo, realizacja obrazu filmowego lub telewizyjnego i fotografia oraz obydwa kierunki prawne.  Wyjątki te, w tym prawo, wymagają prowadzenia studiów jako jednolitych studiów magisterskich (lekarskich) i jako takie stanowią wyłom w systemie bolońskim. Na pytanie, dlaczego tak jest, odpowiedź brzmi, bo tak być musi, bo wynika to z charakteru tych studiów. Nie można bowiem wykształcić „półlekarza", „półaktora" czy też „półprawnika". To się kłóci z istotą tych zawodów. Wyrażany jest pogląd, że taki prawnik po licencjacie z jakiegokolwiek przedmiotu humanistycznego czy też ścisłego to byłoby „coś więcej" niż prawnik tylko po pięcioletnich studiach prawniczych. Ja mam poważne wątpliwości, czy to byłby w ogóle prawnik, czy też jakiś matematyk, który „liznął" prawa... w tym sensie, że poznał treść kilku, no może kilkunastu ustaw. Może i to pomogłoby mu w życiu, np. w pracy urzędniczej w administracji albo też w prowadzonej działalności gospodarczej, ale przecież temu mają służyć różne studia podyplomowe.

Przed takimi konstrukcjami w polskim szkolnictwie wyższym powinniśmy się strzec, bo gdyby to się nie udało, to byłoby bardzo źle. Jedynym ratunkiem musiałoby być wówczas wprowadzenie zastrzeżenia w ustawach regulujących zawody prawnicze, że warunkiem przystąpienia do egzaminu na aplikację jest ukończenie jednolitych studiów magisterskich na kierunku prawo, zachowanych w dotychczasowej postaci i prowadzonych obok jakichś 2,5-letnich „doróbek" do licencjatu z czegokolwiek.

Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"