Z Ministerstwa Sprawiedliwości dobiega radosna wiadomość o gotowym projekcie rozporządzenia, w którym „precyzuje się sprawy związane z ocenianiem sędziów". Tytuł informacji w „Rz" z 3 grudnia: „Znamy kryteria oceny pracy sędziów" może nawet ucieszyć kogoś naiwnego i nieznającego się na rzeczy. Otóż spieszę donieść, że kryteria oceny pracy sędziów od zawsze, i to w nader pełnym zakresie, unormowane były w ustawie typu ustrojowego – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Od zawsze, i to regularnie oraz intensywnie, są też stosowane! Normowanie tego newralgicznego dla władzy sądowniczej zagadnienia w rozporządzeniu jest całkowicie niedopuszczalne i głęboko sprzeczne z konstytucją. Przesądza o tym konstytucyjna zasada niezależności sądownictwa i zasada niezawisłości sędziego. Ta pierwsza wynika z art. 173 konstytucji: „Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz" oraz art. 178: „Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom". To wydaje się wystarczać do oceny planów ministerstwa, choć argumentów konstytucyjnych w tej sprawie (niestety, bardziej zawiłych) jest znacznie więcej, a wynikają one z istoty trójpodziału władzy i relacji rozporządzenia do ustawy.
Obserwacja działalności legislacyjnej MS dowodzi, że plasuje się ono na czele rankingów ilościowych. W Dzienniku Ustaw z 30 listopada br. zamieszczono np. dziesięć rozporządzeń MS, zresztą o bardzo podobnej tematyce. Od dawna postuluję, gdzie się da, zmianę nazwy tego ministerstwa na „ministerstwo legislacji". W demokratycznym państwie prawnym nie może ono nosić nazwy odnoszącej się do sprawiedliwości, bo ta sfera z mocy konstytucji należy do wymiaru sprawiedliwości. Nie może być sprawiedliwy minister, do którego należy przecież działanie na polecenie rządowe czy polityczne, często w celu uzyskania populistycznego poklasku (czytaj – poparcia wyborczego). W sferze legislacji jest rzeczywiście do wykonania huk roboty w celu powstrzymania potoku bubli prawnych, podniesienia jakości prawa krajowego, usprawnienia implementacji prawa unijnego, wykonywania orzeczeń TK stwarzających wyrwy w systemie prawa, którymi nikt się nie zajmuje etc. Ranga ministerstwa pozwoliłaby (gdyby w parze z nią szła kompetentność) zastąpić uwiąd roli Rządowego Centrum Legislacyjnego i Rady Legislacyjnej w zakresie obrony standardów legislacji.
Aktywność MS w sferze wymiaru sprawiedliwości ma miejsce w sytuacji, w której ostatnia nowelizacja ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych została jako oczywiście niekonstytucyjna zaskarżona przez Krajową Radę Sądownictwa do Trybunału Konstytucyjnego. Powolność prac Trybunału sprawia wszakże, że niekonstytucyjne przepisy powodują coraz większe i chyba nienaprawialne szkody w działaniu władzy sądowniczej, będącej przecież bastionem obrony praw jednostki i zasad demokracji. Marzy mi się, że w sprawach najważniejszych dla państwa i prawa Trybunał mógłby wydawać krótkie i szybkie wyroki poza kolejnością. Takie wyroki podjęte w trybie „alarmowym", z uwagi na skalę i oczywistość naruszenia konstytucji oraz skalę szkód, jakie mogą wyrządzić, powinny też być podstawą do wszczynania postępowań przed Trybunałem Stanu.
Autor jest profesorem, kierownikiem Katedry Prawa Konstytucyjnego i Integracji Europejskiej Uniwersytetu Szczecińskiego