— Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do opiniowania projektów ustaw, więc to nie jest żadne urzędowe stanowisko — powiedział Cimoszewicz w Radiu ZET. — Zapoznałem się z opinią prezesa SN i dostrzegam w niej wiele bardzo dyskusyjnych sformułowań, wyrażających osobiste poglądy człowieka, który to pisał.

Cimoszewicz zupełnie nie ma racji, a jego wypowiedź wprowadza w błąd słuchaczy i czytelników!

Ciekawe czy określenie „człowiek, który to pisał" oznacza w jego wypowiedzi to samo co człowiek, który opinie podpisał. Nie ma bowiem wątpliwości, że podpisał ją Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes SN. Nie ma natomiast pewności kto ją pisał i wątpię by to wiedział Cimoszewicz, gdyż ekspertyzę przygotowało Biuro Studiów i Analiz Sądu Najwyższego, co zaznaczono na początku ekspertyzy. Prezes Dąbrowski w tym biurze nie pracuje — jest to odrębna komórka zatrudniająca kilkunastu prawników. Owocem jej pracy, oczywiście pod nadzorem władz Sądu Najwyższego, było tylko w zeszłym roku 133 opinii jakie SN opracował do przesłanych mu do zaopiniowania projektów ustaw z najrozmaitszych sfer prawa. Podobne zadania wykonuje Prokurator Generalny czy Prokuratoria Generalna SP. Czyżby senator Cimoszewicz, były minister sprawiedliwości i premier, o tym nie wiedział ?

Dwa słowa o przepisach: Ustawa o Sądzie Najwyższym w art. 1 stanowi, że SN jest organem władzy sądowniczej powołanym m.in. do: „opiniowania projektów ustaw i innych aktów normatywnych, na podstawie których orzekają i funkcjonują sądy, a także innych ustaw w zakresie, w którym uzna to za celowe". Z kolei pierwszy prezes SN kieruje pracami i reprezentuje SN (art.11).

Mogę sobie wyobrazić skąd mógł wziąć się błąd Cimoszewicza (zakładam jego dobrą wiarę), mianowicie z tego, że opinia SN to nie jest to samo co jego wyrok czy uchwała np. całej Izby SN na temat konstytucyjności projektu (formalnie to jest zresztą kompetencja Trybunału Konstytucyjnego), ale czy tak dojrzały polityk i prawnik tego nie wie, że myli działalność orzeczniczą SN z opinią na użytek procesu legislacyjnego. Nie wierzą w to. Zatem skąd ten błąd ?