Wzięły kilka czy nawet kilkanaście lat temu kredyt na mieszkanie albo, nawet na parę mieszkań – najogólniej mówiąc – we frankach szwajcarskich, który trzeba było spłacać w rodzimych złotówkach, według aktualnego kursu bankowego. Początkowo wszystko grało, ale znaki na niebie i ziemi zaczęły wskazywać nadciągające kłopoty. Frank rósł w siłę wobec naszej skromnej waluty a rata kredytowa przedsiębiorcy szybowała coraz wyżej. Męczył się konsument, bank zarabiał, deweloperzy cieszyli się z nowych, skredytowanych mieszkań i willi. Narracja ta jest powszechnie znana, i ma swoich zwolenników, ale i przeciwników. Nie nam to rozstrzygać. Dziś od tego są sądy, choć oczywiście mogłyby być także ustawy. Ale zostawmy to na boku, bo raz powstały problem rozkwitł też w portfelach przedsiębiorców. Dlaczego? Ano dlatego, że i oni brali „szwajcarskie" kredyty, którymi zajmujemy się tu i teraz. Właśnie jeden z warszawskich sądów analizował sprawę przedsiębiorcy – frankowicza. Rozstrzygnięcia na razie nie ma. Ale jest nadzieja dla biznesmena. Mianowicie reprezentant wymiaru sprawiedliwości zabezpieczył roszczenie kredytobiorcy, który jest przedsiębiorcą i najpewniej wziął bankowe pieniądze na budowanie swojego biznesu, czyli także tworzenie dobrobytu społecznego. Powinien on służyć wszystkim. Sąd wstrzymał regulowanie rat kredytu do czasu uprawomocnienia się orzeczenia kończącego sprawę. To już jest prawie pół zwycięstwa przedsiębiorcy – frankowicza, czyli można się cieszyć z rozwoju nowej sytuacji.
Warto przeanalizować tekst Katarzyny Kaczorowskiej „Frankowicz – przedsiębiorca ma szansę na unieważnienie umowy kredytowej".
Interesujące są także inne artykuły zamieszczone w aktualnym dodatku „Biznes i rachunkowość".